Niedawno ukazała się na naszym portalu recenzja komiksu Johannes Schachmann. Życie i czasy. Dzisiaj dzielimy się z Wami, drodzy Czytelnicy, wywiadem, który został przeprowadzony z twórcami albumu kilka dni temu. Na wstępie warto zaznaczyć, że Mateusz Piątkowski i Jacek Kuziemski to przyjaciele, którzy razem podjęli się literackiego wyzwania. Dziś – cieszą się sukcesem.
OT: Chciałabym zapytać o kwestię współpracy między rysownikiem a scenarzystą. Czy zawsze osiągali Panowie porozumienie, czy może jednak były jakieś kwestie sporne w trakcie wspólnego projektu?
Mateusz Piątkowski: Dogadujemy się bardzo dobrze. Jacek nie ma – z reguły – zbyt wielu zastrzeżeń przy pierwszych zarysach scenariusza. Jeżeli jeden z nas ma jakieś oczekiwania co do kierunku historii, to udaje się to uwzględnić. Wszelkie szczegóły dogadujemy na żywo, to również pomaga w nakreśleniu wspólnej wizji.
Jacek Kuziemski: Tak jak Mateusz napisał, zazwyczaj rozpoczynamy pracę nad albumem, spotykając się gdzieś w plenerze lub na mieście. Gdy omawiamy pomysł na scenariusz, mamy przestrzeń na forsowanie własnych pomysłów. Sztuka polega na tym, by znaleźć kompromis i bardzo często idziemy sobie wzajemnie na rękę. Ostatecznie na papier i tak trafia to, co zapamięta Mateusz.
Mateusz Piątkowski: A tak, z reguły spisuje to co wymyśliliśmy po miesiącu, dwóch, więc w tworzeniu scenariusza elementem chaosu jest moja pamięć.
OT: Pracują Panowie na mieście, możliwe jest więc, że jakiś niczego nieświadomy bywalec tego miejsca nie zdaje sobie sprawy, że obok niego powstaje duży projekt. Niemniej jednak, w Magicznej Przedmowie Kajetan Kusina wspomina, że życie twórcy komiksów nie jest proste i wymaga dużej ilości czasu. Ja jednak odnoszę wrażenie, że dla Panów proces tworzenia albumu był swego rodzaju wyzwaniem i dał oczekiwaną satysfakcję.
Mateusz Piątkowski: Satysfakcja była, ale teraz, widząc pozytywne recenzje, wiemy, że czytelnicy i czytelniczki bawią się podczas czytania naszego komiksu tak dobrze, jak myśmy się bawili podczas jego tworzenia.
Jacek Kuziemski: Prawdę powiedziawszy, pierwsze scenariusze komiksu powstawały na ławce na naszym osiedlu. Ciekawostką jest to, że z Mateuszem znamy się od gimnazjum. Obecnie wymyślanie kolejnych historyjek o Johannesie jest bardzo satysfakcjonujące. Możemy przerzucać się pomysłami, motywami i planować losy bohaterów. Rysowanie bywa już nudniejsze i bardziej żmudne, ale cytując Henryka Glazę ze spotkania na festiwalu URO.K: „Żeby opłacało się rysować komiksy, trzeba rysować je szybko”. I faktycznie, większość historyjek z tego albumu powstawało na przestrzeni dwóch, trzech tygodni, w różnych odstępach czasu.
OT: Czyli pomysł na komiks o Barthellu Schachtmanie zrodził się wiele lat temu? Nigdy wcześniej nie słyszałam tego nazwiska, a teraz wiem, że zapamiętam je na długo. I to właśnie za sprawą albumu. Chciałabym zapytać, czemu wybrali Panowie akurat takiego człowieka-inspirację.
Mateusz Piątkowski: Pomysł na wszystkie postaci zrodził się w głowie Jacka. Ja zostałem zaproszony do współpracy, żeby nadać im więcej życia.
Jacek Kuziemski: To prawda, postacie powstały w mojej głowie, ale nie miałem zielonego pojęcia, jak je poruszyć. Mateusz dał im bardzo dużo życia i humoru. Bez niego nie byłoby Johannesa Schachmanna. Z kolei Bartłomiej Schachmann to burmistrz Gdańska z czasu złotego wieku tego miasta. Prócz bycia świetnym włodarzem, był również znanym podróżnikiem, księgarzem i zbieraczem artefaktów. To między innymi z jego inspiracji powstało miejskie archiwum, którego spuściznę prowadzi po dziś dzień Polska Akademia Nauk w Gdańsku. Schachmann żył również w okresie mody na alchemię, która ogarnęła wtedy Europę. Podobno sam się również nią parał. Ponadto obaj [Jacek Kuziemski i Mateusz Piątkowski – przyp.red.] mieszkamy w Gdańsku i tu się wychowywaliśmy. Nic dziwnego więc, że taka postać jak Schachtman stała się inspiracją dla naszego bohatera.
OT: Panie Mateuszu, mój redakcyjny kolega (który był jednocześnie recenzentem albumu) zachwycał się humorystycznymi akcentami, którymi przepełniona jest opowieść. A jak powszechnie wiadomo, czytelników nie tak łatwo rozbawić. Czy z łatwością przychodzi Panu pisanie opowieści, które bawią odbiorców? Czy jednak ten proces wymaga dłuższej chwili zastanowienia i poszukiwania inspiracji?
Mateusz Piątkowski: Bywa różnie. Niektóre historie, jak Samopoczucie Tyrana albo Bierka Świętego Maurycego, po prostu się ze mnie wylały, z innymi było gorzej. Pierwszy scenariusz do Merkantylizmu i traum z dzieciństwa musiałem napisać od początku, bo nie byłem w stanie poruszać się w ramach, jakie ustaliłem przy pierwszym podejściu. Niektóre inspiracje pojawiają się zupełnie z zaskoczenia. Pewnym utrudnieniem jest moje zmaganie się z depresją, co sprawia, że czasem zanim napiszę pierwsze słowa scenariusza, mija miesiąc, dwa albo trzy.
OT: Panie Jacku, niezwykle miło mi czytać, jak Panowie wzajemnie uzupełniają się w pracy. Będąc jednak pod dużym wrażeniem sposobu obrazowania rzeczywistości w komiksie, nie mogę nie zapytać, czy nie brakuje Panu czasem pomysłów? Stworzenie albumu w kilka tygodni wydaje się nieprawdopodobnie trudną sztuką, zwłaszcza, że niektóre komiksowe karty są przepełnione dużą ilością elementów.
Jacek Kuziemski: Przy etacie oraz domowych obowiązkach bywa to trudne. Zdarzało mi się brać urlop, by wytuszować naszkicowane już plansze, nie mówiąc już o tym, że czynności domowe schodzą na drugi plan. Wydaje mi się jednak, że tego typu tryb pracy posiada wielu twórców komiksowych w naszym kraju. Tym bardziej cieszy mnie możliwość zaprezentowania albumu szerokiej publiczności. Na brak pomysłów nie cierpię, ale gdy pojawia się wątpliwość związana z kompozycją kadru i jego zawartością, zwracam się o pomoc do scenarzysty. Większość niewiadomych rozwiewamy podczas rozmów o komiksie na żywo.
OT: Zgaduję, że nie mieszkają Panowie teraz w jednym mieście (informacje na FB), czy łatwo jest zorganizować spotkanie, podczas gdy rzeczywistość wypełniona jest wspomnianymi już przez Pana Jacka zobowiązaniami zawodowymi i osobistymi?
Mateusz Piątkowski: Mój adres zamieszkania na Facebooku to jest żart J
Jacek Kuziemski: Ja mam od lat wpisany Danzig w Północnej Dakocie, więc proszę się tym nie sugerować. Dostawałem nawet na privie pytania, czy faktycznie żyję w Danzig, bo to miasto widmo założone ponad sto lat temu przez niemieckich osadników w USA.
Mateusz Piątkowski: Ale tak na serio to w momencie, jak wyprowadziliśmy się z osiedla, zaczęły się problemy ze spotkaniami. Jacek w pewnym momencie wywędrował do Gdyni, która jest stosunkowo blisko, ale nie tak blisko, żeby móc umówić się na piwo w pięć minut. W każdym razie od jakiegoś czasu zdarza nam się umawiać nawet trzy tygodnie do przodu, zanim się spotkamy, by omówić komiks. Co zrobić, życie.
OT: Pytanie miało na celu sprowokować odpowiedzi. Zazdrościłabym zapewne, gdyby to było Vanatu czy Północna Dakota. Wracając do fabuły komiksu, podczas lektury znalazłam tam wiele kulturowym symboli takich jak np. Święty Graal? Skąd pomysł, żeby włączyć takie artefakty do tej opowieści?
Jacek Kuziemski: To akurat dość proste – mroczny czarnoksiężnik musi dysponować przedmiotami o dużej mocy. A że bezpośrednią inspiracją jest tutaj europejska magia, alchemia i kabała, najłatwiej nam było sięgać do legend i symboliki chrześcijańskiej.
Mateusz Piątkowski: Dodatkowo te elementy są najczęściej dobrze znane czytelnikowi, przez co doprowadzamy do sytuacji, w które zarówno my, jak i odbiorcy, nadajemy na tych samych falach.
OT: To prawda. Niemniej jednak, może się tak zdarzyć, że niektórzy odbiorcy nie będą pewni, czy połączenie Czyngis-chana, Lenina i krasnoludków to nie za dużo. Te postaci pochodzą z trzech zupełnie innych światów, a może nie?
Mateusz Piątkowski: Wydaje mi się, że udało nam się te wszystkie postaci wprowadzić w taki sposób, że mogą bez przeszkód występować obok siebie i tworzyć jeden świat, w którym każdy wchodzi w interakcję z każdym. Wychodzi to naturalnie.
Jacek Kuziemski: Może się wydawać, że to zupełnie różne światy, ale od czego jest wyobraźnia? Lenina i Temudżyna ponad legendarność łączy to, że stali oni na czele ogromnych euroazjatyckich państw. Z kolei krasnoludki są tak popularnym i uroczym motywem ludowym, że nawet w towarzystwie takich nikczemników prezentują się sympatycznie.
OT: Poza połączeniem postaci charakterystycznych dla różnych światów, w opowieści zestawione zostały czasy dawne i rzeczywiste (świat korporacji). To niezwykłe połączenie, nawet jak na świat komiksu. Mówiąc szczerze, Pickman Corp. to jedna z moich ulubionych opowieści. Chociaż niewątpliwie krótka ; )
Mateusz Piątkowski: Te połączenia zawdzięczamy temu, że oryginalnie przygody Johannesa ukazywały się co roku w zinie Warchlaki. Każdorazowo były jakieś tematy (indywidualne przy pierwszym numerze i zbiorcze tematy kolejnych), które kierowały częściowo naszą historią. Chcieliśmy co roku wysyłać do Warchlaków Schachmanna, niezależnie od tematu, i nam się to udało.
Jacek Kuziemski: Z kolei wymieniony komiks [Pickman Corp. – przyp.red.] powstał na potrzeby Warchlaczej wystawy w, chyba już nieistniejącej, galerii Łazienka w Krakowie (nie jestem pewny, czy ta galeria jedynie nie zawiesiła działalności). Wystawa polegała na przedstawieniu ewolucji korpoludka z firmy Pickman Corp.
OT: Można by rzec, że gdyby nie Warchlaki, świat mógłby nigdy nie usłyszeć o Johannesie. Jak wyglądają Panów literackie plany na przyszłość? Czy my, czytelnicy, możemy liczyć, że opowieść o bohaterze będzie kontynuowana?
Mateusz Piątkowski: No nie byłoby. W materiałach dodatkowych można zobaczyć, jak to się zaczęło. Co do przyszłości Schachmanna to pomysły są i bardzo byśmy chcieli je przedstawić w przyszłości.
Jacek Kuziemski: Po intensywnej tegorocznej pracy nad zbiorczym wydaniem przygód Johannesa chcielibyśmy dla odprężenia stworzyć coś zupełnie innego – pod względem gatunku, jak i atmosfery. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku uda się opublikować nową historyjkę. Będzie to krótka opowieść spod znaku kontusza i szabli. Pierwsze rysunki wrzucałem niedawno na swój profil na Facebooku:
https://www.facebook.com/brzozo.art/photos/a.562883487136917/2405965719495342/?type=3&theater
Oczywiście będziemy chcieli również opowiadać dalszą historię Johannesa i jego świty. Mamy jeszcze kilka niezrealizowanych pomysłów.
OT: Niewątpliwie, razem z redaktorami działu komiksów, nie możemy się doczekać na kolejnych opowieści! Bardzo dziękuję za poświęcenie mi – bagatela! – półtorej godziny na rozmowę. Była to dla mnie ogromna przyjemność i cieszę się, że mogłam chociaż trochę poznać twórców opowieści, którą wczoraj z zapartym tchem czytałam o pierwszej w nocy!
Mateusz Piątkowski: Nam również było miło. Cieszymy się, że komiks się podobał.
Jacek Kuziemski: Dziękujemy za miłe słowa i również było nam bardzo miło poodpowiadać na tak dobrze dobrane pytania.