Cyberpunk nie wychodzi z mody. I nie mówię tutaj o nadciągającej grze od twórców Wiedźmina. Małe studio RuneHead postanowiło także umiejscowić swoją produkcję w świecie dziwnych fryzur, neonów oraz zaawansowanej technologii.
Pierwsze szlify cyborga
Conglomerate 451 to według twórców dungeon crawlingowy, pierwszoosobowy cRPG z elementami roguelike w cyberpunkowym świecie. Bardzo skomplikowana definicja, nie powiem. Fabuła jest jednak dużo czytelniejsza. Jesteśmy CEO rządowej organizacji, która z pomocą agentów ma przywrócić porządek w strefie 451. Standardowo bandyci, narkotyki, porwania.
Ciekawie prezentują się tutaj nasi podwładni. Tych… drukujemy. Dosłownie. W specjalnych zbiornikach klonujących powstaje nasza mała armia. Wygląda to ciekawie. Nasi podkomendni dzielą się na standardowe klasy typu tank, dps czy wsparcie. Mamy także wpływ na ich wygląd oraz personalia.
W naszej bazie spędzimy sporo czasu. W trakcie misji zbieramy surowce oraz podnosimy swoją reputację, która ma wpływać na wiele aspektów rozgrywki. Obecnie ten element gry w żaden sposób nie działa, więc ciężko mi powiedzieć, na które. Mamy kilka pomieszczeń, od kwater po laboratorium, gdzie opracowujemy nowe ulepszenia oraz broń.
Walkę toczymy w systemie turowym i tutaj widzimy klasyczny system z takich produkcji jak Legends of Grimrock czy Might & Magic X: Legacy. Każda z naszych postaci ma zestaw zdolności, które w trakcie gry rozwijamy. Bardzo standardowe i sprawdzone mechaniki. Przeciwnicy Wyglądają przeróżnie – od zwykłych ludzi po w pełni cybernetyczne istoty. Poruszamy się po zatłoczonym, ciemnym i brudnym mieście, które oświetlają głównie neony. Jest klimat.
Pacjent żyje, operacja trwa
Niestety obecna wersja ma niewiele do zaoferowania. Ponad 90% opcji jest zablokowanych i twórcy zamierzają je dodawać dopiero później. Wiele pomieszczeń w bazie, choć jest do nich dostęp, nie posiada żadnych aktywnych opcji. Jeśli twórcy spełnią swoje obietnice odnośnie zawartości, to faktycznie gra będzie całkiem spora. W obecnej wersji wystarczy poświęcić Conglomerate 451 dwie godziny, żeby zobaczyć wszystko, co ma do zaoferowania.
Graficznie jest… różnie. Świetnie prezentuje się miasto, gra świateł i tekstury budynków. Natomiast postacie są średnie. Paskudnie wyglądają avatary naszych bohaterów i od patrzenia na nie bolą oczy. Czasami ciężko połapać się, która postać ma obecnie turę. Animacje bywają niedopracowane, sztywne, a wręcz komicznie. Ogromnym plusem jest za to muzyka, którą można określić wyłącznie jako cyberpunkową. Elektroniczne nuty uderzają tutaj z każdej strony i wspomagają klimat miasta pogrążonego w ciągłych ciemnościach. Zadania są bardzo powtarzalne i spotkałem ich dwa rodzaje; zabij każdego przeciwnika na mapie oraz znajdź jakiś punkt. Walka cierpi na podobną przypadłość i do tego jej niskie tempo wzmaga uczucie znużenia.
Zaczekać na te cyberwszczepy
Conglomerate 451 prezentuje się ciekawie. RuneHeads, ma na koncie dopiero jedną grę, ale hej, każde studio musi zrobić ten pierwszy krok! Ciągle pracują nad swoim cyberpunkowym światem, a aktualizacje pojawiają się regularnie. Czy warto zakupić ten tytuł? Jak na razie zdecydowanie nie, bo w obecnej wersji ma niewiele do zaoferowania. Fanom tych klimatów pozostaje śledzić przebieg produkcji. Osobiście nie ufam wczesnym dostępom, bo różnie z nimi bywa.
Za udostępnienie egzemplarza testowego dziękujemy firmie 1C Entertainment.