Ian Doescher zrobił coś niemożliwego, mianowicie wrzucił Deadpoola do tragedii Szekspira. Czy zmiksowanie tradycji z niepoprawnym charakterem najsłynniejszego najemnika może się udać?
Szekspir kontra Deadpool
Deadpool. Najemnik, którego nie sposób zabić. Błyskawicznie się regeneruje, a przez to nawet odcięcie kończyny, nie jest dla niego żadnym problemem. I oto co dziwnego się wydarzyło? Najemnik z nawijką trafił do dzieł Szekspira. Pomysł dziwny, nierealny, pokręcony, ale przy tym oryginalny. W końcu taki zabijaka może poczuć się jak w domu, bowiem w utworach angielskiego dramaturga jest całkiem sporo przemocy. Na przykład taki Makbet splamił sobie ręce krwią samego króla. w komiksie pojawiają się postacie nie tylko z tego dramatu, bowiem scenarzysta Ian Doescher dokonał kontaminacji kilku dzieł Szekspira – można tutaj odnaleźć również nawiązania między innymi do Hamleta, Romea i Julii, Burzy.
Prócz tego epizodu znajdziemy w zeszycie jeszcze dwie historie: jedna traktuje o Walentynkach w stylu Deadpoola, a druga opowiada o jego współpracy z Kapitanem Ameryką podczas starcia z jego kopiami z alternatywnej rzeczywistości.
Najemnik z nawijką
Jaki jest Deadpool? Cóż, jeśli ktoś oglądał filmy, to doskonale wie, czego się spodziewać. Ów najemnik dużo gada, chętnie stosuje rozwiązania siłowe, które kończą się rozlewem krwi, do tego notorycznie burzy czwartą ścianę. Natomiast gdy ktoś odetnie mu jakąś część ciała, zamienia się to w gag. Podobnie jest i w tym komiksie, aczkolwiek można zauważyć zasadniczą różnicę, ponieważ (jak uprzedza na samym początku sam Wiliam Szekspir) Deadpool w tym świecie posługuje się pentametrem jambicznym, a zamiast pistoletu ma kuszę. Do tego dodajmy słynną pozę znaną z Hamleta w wykonaniu Deadpoola. Świetna sprawa. Nie zmienia to jednak faktu, że są momenty, gdy jego nawijka traci trochę na charakterze.
Hamletowska poza
Okładka jest na swój sposób urocza i zachęca do sięgnięcia po ten tomik. Ogólnie oprawa graficzna trzyma poziom; Deadpool świetnie wygląda zwłaszcza w staroświeckim wdzianku, które ma na sobie w sztukach Szekspira. Mimo to styl nie zachwyca, bo nie dopracowano teł, a postacie na drugim planie często są lekko rozmyte.
… oto jest pytanie!
Pomysł z umieszczeniem najemnika z nawijką w sztukach Szekspira jest niewątpliwie oryginalny. Jednakże samo wykonanie nie jest już tak spektakularne, jak mogłoby być. Pojawiło się kilka ciekawych motywów, ale oczekiwałem, że wyjdzie z tego opowieść, która zwali mnie z nóg niepoprawnym humorem Deadpoola i umiejętnym nawiązaniem do dramatów Szekspira. Tymczasem mam poczucie niewykorzystanego potencjału – ta kontaminacja arcydzieł angielskiego dramaturga wyszła niezwykle chaotycznie. Niemniej pomysł doceniam i Deadpool leci Szekspirem to według mnie ciekawa zabawa z tradycją. Jeśli chodzi o pozostałe epizody, to przyjemnie się je czyta, sporo w nich humoru, ale przyćmiewa je tytułowa opowieść. To właśnie dla tej historii warto zagłębić się w ten tomik. Główny bohater nadal potrafi rozbawić, więc z przyjemnością zagłębiłem się w jego kolejne przygody. W pamięć szczególnie zapadła mi scena iście wyjęta z Hamleta… i dla takich chwil warto czytać komiksy.