Niedawno przyszło mi recenzować czwarty tom tej samej kolekcji, który pod względem wydania nie był zbyt udany. Jak ma się sprawa z tym tomem? Cóż, o wiele lepiej!
Trochę odskoczni
Kolejny tom serii ukazującej komiksy Dona Rosy jest naprawdę bardzo ciekawy. Owszem, kontynuuje zamierzenie chronologicznego wydawania historii komiksiarza z Kentucky, a dzięki temu pozwala nam trochę odetchnąć od biografii McKwacza. Nie zrozumcie mnie źle, ja bardzo cenię sobie tę wiekopomną historię, ale jednak kolejne wznowienie, zwłaszcza w takim krótkim czasie, potrafi znudzić.
Tym, co stanowi pewną esencję tego tomu, są dwie mało znane polskim czytelnikom komiksy. Pierwsza z nich to Skarbnica Wiedzy. Naprawdę długa i wyjątkowa historia prezentująca relację McKwacza z młodszym pokoleniem, co w sumie powinno stanowić esencje wszystkich obrazkowych opowieści z tymi bohaterami. Mamy bowiem do czynienia z motywem poszukiwania skarbów przez Sknerusa oraz pasją odkrywania ukrytą w głowach Młodych Skautów. Historia, która została poprowadzona niczym fabuła nowych przygód Indiany Jonesa oraz Jamesa Bonda. Kaczorki próbują przemierzyć świat, by odkryć tajemnice Biblioteki Aleksandryjskiej. Sama historia kończy się w nieco humorystycznym tonie. Jedyne, co może razić, to postawa samego autora, który poprzez pryzmat Donalda próbuje pokazać nam, że oglądanie telewizji to tylko bezmyślna rozrywka. Jest to bardzo krzywdzące stwierdzenie, niemniej charakterystyczne dla końcówki XX wieku. Gdyby ten komiks powstał teraz, może nie byłoby w nim takiej uszczypliwości do ludzi, którzy nie czytają, choć nie są analfabetami. Wiadomo, że dziś sporo programów wzbogaca naszą wiedzę, a seriale z lat 80. i 90. stały się istną klasyką. Podobnie było z komiksem. Co najciekawsze, Skarbnica Wiedzy jest uważana za najwybitniejsze dzieło Rosy (obok biografii McKwacza), a sam autor, jak możemy przeczytać w komentarzach, uważał swoje dzieło za przekombinowane i niezbyt udane. Co za skromność, mistrzu!
Drugim nowym komiksem w recenzowanym przeze mnie tomie jest Najdłuższy skok. Historia dość mocno komercyjna, bowiem powstała z okazji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer w 1994. Donald próbuje swoich sił jako zimowy sportowiec, lecz w kwalifikacjach kaczogrodzkich szyki próbuje pokrzyżować mu Goguś. Co dziwne, los nie jest do końca łaskawy dla Gogusia, a nasz kaczor swoim występem szokuje niczym Adam Małysz czy Kamil Stoch. Nadal Was to nie przekonuje? To chcę Wam powiedzieć, że Rosa zrobił kapitalny zabieg umieszczając tradycyjny komiksowy Kaczogród lat 50. w rzeczywistości końca XX wieku.
Fantastyczne dodatki na poziomie
W tym wydaniu poziom dodatków stoi chyba na trochę wyższym poziomie niż poprzednio. Cóż, otrzymaliśmy po raz kolejny drzewo genealogiczne Kaczora Donalda, jednak musiało się ono znaleźć w tej kolekcji. Mamy również kilka szkiców koncepcyjnych, które przedstawiają większą rolę Babci Kaczki i Dabney’a (Abrahama Kaczora) w Sknerusowych przygodach, a także pierwsze drzewo genealogiczne autorstwa Barksa. W omówieniu swoich prac, mistrz Don Rosa punktuje swoje błędy, jakie popełnił przy tworzeniu Skarbnicy Wiedzy.
Na samym końcu z kolei znajduje się galeria dodatkowych okładek z lat 1991 -1994, w tym ta z fantastycznym translatorem uniwersalnym Diodaka, prezentująca nazwę „Kaczor Donald” w różnych językach oraz krótkie paski narysowane przez Rosę.
Gdy byłem dzieckiem, zależało mi tylko na komiksach z Donaldem i Sknerusem. Z biegiem lat zacząłem też doceniać liczne dodatki pojawiające się w tych tomach. Dzięki tego typu opracowaniom komiks zyskuje na znaczeniu w świecie, staje się obiektem badań, a zwykłym fanom dostarcza szerszego kontekstu, jaki zaspokoi ich ciekawość. Dlatego warto zbierać całą kolekcję komiksów Rosy i dokupić piąty tom z serii.