Nie tak dawno dowiedzieliśmy się, że w rolę Geralta z Rivii wcieli się Henry Cavill, odtwórca supermana z ostatnich produkcji traktujących o tym bohaterze. Spoglądając na komentarze można dojść do wniosku, że informacja ta podzieliła świat na trzy obozy: zadowolonych z wyboru, krytykujących aktora oraz ludzi nie mających pojęcia o co chodzi (czyli odciętych od świata czy coś).
Krytyki można znaleźć wiele, a to że Henry jest za sztywny i w ogóle grać nie potrafi, że ma zbyt łagodne rysy twarzy jak na wiedźmina, że za bardzo będzie kojarzony z posiadaczem charakterystycznego kędziorka i czerwonej peleryny. A co ja mogę dodać do tych narzekań? Ano tyle, że z oceną trzeba poczekać na efekt, a nie dzielić skóry na oszluzgu. Jasne, gra CD Project Red wypaliła w umysłach fanów dość zdefiniowany wygląd protagonisty (bez gry wszak Netflix pewnie by o istnieniu utworów pióra Sapkowskiego nawet nie wiedział), ale serial ma własny pomysł na siebie. Poczekajmy, zobaczmy i dopiero wtedy oceniajmy, czy nawet porównujmy do gry.
Uwielbiam! 😀