Często toczone są dyskusje na temat tego, czy to Melkor czy Sauron był potężniejszy, istoty ich zła oraz większej mądrości drugiego. Co do tej mądrości, zgodzę się tylko w części. Pozostaje też kwestia samej osobowości i psychologii, ale może o tym za chwilę.
Szczególnie podkreślana jest inteligencja w temacie łamania wolnej woli. Sauron pozornie uzyskał to, co nie udało się Melkorowi. Przy pomocy Pierścieni uwięził ludzi w ich ciałach, zapewniając sobie ich nieśmiertelną służbę, a potem w końcu bezgraniczną lojalność. Na zło można się otworzyć, stracić pod jego wpływem wolną wolę i całkowicie poddać jego działaniom. Tu zgodzę się, iż Sauron nie popełnił błędów swojego mistrza. Wcielał w szeregi tych, którzy realnie tego pragnęli, zamiast tracić moc na łamanie opornych umysłów.
Bez wątpienia Melkor był od Saurona silniejszy. U szczytu swojej potęgi Majar nie mógł dorównać Valarowi, nawet gdy ten już rozproszył swoją moc, by skazić Ardę na wieki. Podczas czytania „Silmarillionu” oraz „Władcy Pierścieni” odnosiłam wrażenie, że właśnie to najbardziej przeszkadzało Sauronowi. Jednoczesna świadomość, jak silny jest dla ludzi oraz myśl, iż nigdy nie dorówna tym najpotężniejszym. Nie mógł nie mieć świadomości, że to właśnie skażenie Ardy, stworzenie orków i innych istot podległych złu dało mu możliwość przejęcia władzy nad całym Śródziemiem. A jeśli już mówimy o potędze militarnej, również tutaj Melkor przewyższał swego ucznia. Wątpliwe, by siły Ostatniego Sojuszu dały radę zdobyć Angband.
Pozostaje kwestia psychologiczna. Zawsze moje zdanie budziło w tym tej kwestii kontrowersje. Uważam bowiem Saurona za postać złą z wyboru. Podjął decyzję, którą drogą chce podążać, i nie da się z tym w żaden sposób polemizować. Krótki czas po wygnaniu Melkora poza krańce świata da się wytłumaczyć chwilową niepoczytalnością i całkowitego braku kontroli nad własnymi poczynaniami. Ale tylko ten jeden, niedługi okres.
Z Melkorem według mnie jest inaczej. Patrząc tylko na jego czyny, widzi się psychopatę próbującego za wszelką cenę przejąć władzę nad wszystkim. Ale chcąc zrozumieć dlaczego stało się to wszystko, można dostrzec inną osobę, dla mnie momentami lepszą niż pozorne przeciwieństwo, Manwe.
Melkor dobry nie był, w żadnym wypadku temu nie zaprzeczam. Aczkolwiek swoich Majarów traktował naprawdę przyzwoicie i z szacunkiem, do smoka żywił nawet jakieś ojcowskie uczucia. Nienawidził Valarów, lecz nie wszystkich, dajmy na to Ulmo, jeśli mnie pamięć nie myli, nie robił nic albo prawie nic złego w stosunku do niego. Do Manwego wielokrotnie czynił zło, jednakże w tym wypadku zaślepiałago chęć władzy nad ludźmi, którą teoretycznie otrzymać powinien jako pierwszy Valar. Przy czym Manwe nie był święty w „Silmarillionie”, tylko wręcz obłudny. Z jednej strony pragnął dobra dla każdego, z drugiej jednak odnosiłam wrażenie, że chce mieć nad wszystkimi zwierzchnictwo, nic nie winno dziać się bez jego aprobaty. Ponadto Melkor dotrzymywał umów co widać na przykładzie Ungolianty. Co jej obiecał,dał. W późniejszym okresie sam zgubił się w swojej obsesji. Najpierw chciał stworzyć życie jak inni, w czym nie ma nic złego. Później jednakowoż dążył do tego za wszelką cenę, co pchnęło go do szaleństwa. Popadł też w kompleks, dlaczego tak słabi ludzie mają rządzić światem. Jeszcze jakiś czas później zdobył blizny i zaczął kuleć, przez co zaczął nienawidzić samego siebie.
Nie chciałabym zostać źle zrozumiana. Uważam, iż obaj Czarni Władcy stali poza moralnym prawem, jednakże z różnych powodów. Melkor był bez wątpienia potężniejszy, jak i mądry. Ciężko stwierdzić, który z nich okazał się inteligentniejszy, gdyż Sauron mógł patrzeć na poczynania swojego mistrza i uczyć się na jego błędach. Do końca również pozostał zdrowy na umyśle, gdzie w moim przekonaniu Valar już nie do końca.
Mimo wszystko to Melkora od początku do końca darzyłam o wiele większą sympatią jako tę bardziej złożoną i nieoczywistą postać.
Melkor NIE dotrzymywał umów. Ugolianta zgodnie z jego obietnicą zażądała silmarili jako zapłaty za swoją pomoc to ten jej odmówił mimo że wcześniej obiecywał oddać jej wszystko czego zażąda by zaspokoić swój głód
Nie ma porównania. Morgoth jest 100 razy lepszy pod każdym względem. Sauron to jego cień.
Bardzo dobry tekst 🙂
Miło, że podzieliłaś się swymi przemyśleniami. Kawal dobrego artykułu 😉