Hawkeye: Kate Bishop – Kelly Thompson
Kate Bishop nie musi zaznaczać płci w swojej ksywie. Jej pseudonim to nie Lady Hawkeye, Hawkeye Girl czy inna She-Hawkeye. Co to, to nie. Kate jest po prostu Hawkeye – na równi z Clintem Bartonem, oryginalnym właścicielem tego aliasa. Chwała Kelly Thompson za poświęcenie serii tej najlepszej łuczniczce na świecie. I podziękowania dla Marvela, za to, że nie anulowani tytułu po kilku zeszytach. Thompson miała o tyle trudne zadanie, że to pierwszy cykl, w którym Kate gra pierwsze skrzypce. Dodatkowo przyszło jej zmierzyć się z legendą komiksu Matta Fractiona. Wprawdzie dzieło scenarzystki nie jest tak przełomowe, ale stanowi niezwykle przyjemną i zabawną opowieść detektywistyczną. Nawet jeśli ktoś ma alergię na typową superbohaterszczyznę, to powinien sięgnąć po Hawkeye: Kate Bishop, bo tej tu niewiele. – Jacek Murawski