Komiks Zdobywcy Troy, do którego scenariusz napisał Christophe Arleston to fantasy z elementami science fiction, prequel popularnej serii traktującej o planecie Troy. To historia garstki bohaterów, którzy postanowili sprzeciwić się międzyplanetarnemu Konsorcjum Kwiatów. Czy warto śledzić ich poczynania?
Akcja komiksu rzuca nas tysiące lat wstecz, do początków rozwoju planety Troy. Warto wspomnieć, że cała seria komiksów opowiadających o tym miejscu powstała ponad 15 lat temu i przypadła do gustu fanom historii rysunkowych. Tym razem przychodzi nam się dowiedzieć, od czego to wszystko się zaczęło. Pragnę jeszcze dodać, że jeśli nie czytaliście poprzednich części serii, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zacząć od tej pozycji. Przyznam się, że był to również mój pierwszy zeszyt z tego uniwersum.
Fabuła i bohaterowie
Historia dotyczy dwójki rodzeństwa – Tabuli i Rasana, którzy początkowo błąkają się w lasach planety Troy, szukając swoich rodziców. Wkrótce chłopak zostaje uprowadzony przez Gwiezdne Konsorcjum (gildię książąt-kupców z Meirrionu) i dołączony do grupy jeńców, którzy mają być wykorzystani do budowy magicznej wieży namiestnika Von Trupka. Tabula rusza mu na ratunek, zdobywając po drodze pomoc kilku poczciwych ludzi, którzy przyłączają się do jej kompanii, ale to tylko początek, bo …
… tak właściwie cała fabuła skupia się na tym, że potężne Konsorcjum Kwiatów odkryło istnienie magii na Troy. Porywa i sprowadza osadników z innych planet, by rozwijali swoje umiejętności magiczne, które właśnie na Troy stają się silniejsze. W ten właśnie sposób na planetę dostało się rodzeństwo, a także ich rodzice. Bohaterka początkowo planuje uwolnić tylko swojego brata, ale z czasem misja staje się poważniejsza, w czym swój udział ma podły Von Trupka.
Postacie przeżywają różne ciekawe przygody i starają się poznawać miejsce, w którym się znalazły. Świat przedstawiony w komiksie wygląda jak w klasycznym fantasy – przede wszystkim urzeka pięknem przyrody. Mamy tutaj smoki, trolle oraz wiele innych dziwacznych stworzeń. Nie sposób też nie wspomnieć o magii, którą władają główni bohaterowie. Historia ta ma w sobie również elementy science fiction, choć jest ich niewiele. Najważniejszy z nich to Konsorcjum Kwiatów, które eksploruje kosmos i stara się zasiedlić nowo odkryte planety. Troy jest jedną z nich. Konsorcjum zabroniło na niej wykorzystywania nowoczesnej technologii, przez co ten świat znajduje się na etapie średniowiecza.
Historia przedstawiona w Zdobywcach Troy średnio mnie urzekła. Nie jest zła, tego nie mogę powiedzieć, po prostu czegoś mi tutaj zabrakło, czegoś, co sprawiłoby, że czytałbym całość z zapartym tchem.
Oprawa graficzna, kreska, kolorystyka…
Ilustracje autorstwa Ciro Tota i Sebastiena Lamiranda cieszą oko. Nie są mroczne, wręcz przeciwnie, ciepłe i nasycone kolorami, przez co całość jest bardzo przyjemna w odbiorze. Sam czytałem komiks późnymi wieczorami w łóżku, przy zapalonej lampce i przyznam szczerze, że nie męczyło to moich oczu tak, jak inne rysunkowe pozycje. Warstwa graficzna powinna bez problemu przypaść do gustu każdemu czytelnikowi, który lubi klimaty pogodnego, a zarazem zwariowanego fantasy.
Brawa należą się autorom za naprawdę szczegółową kreskę w kadrach. Miasta, lasy, rozległe polany czy też sceny walk wyglądają naprawdę prześlicznie! Postacie również są estetyczne i dokładnie stworzone. Podczas przygody z Tabulą i jej kompanami mogłem rozpoznać wszystkich bohaterów, bez konieczności wczytywania się w to, kto do kogo teraz mówi.
Jedynym minusem w całej oprawie graficznej Zdobywców Troy jest dla mnie przód okładki (tył zilustrowano bardzo ładnie). Według mnie można było tam zaszaleć, szczególnie że w środku znajdziemy strony przedziałowe dla kolejnych rozdziałów i są one dużo, dużooo lepiej narysowane niż okładka. Po prostu zabrakło mi tego „CZEGOŚ” w tym przypadku. A szkoda trochę, bo często czytelnik sięga po daną pozycję, gdy przyciąga go do tego właśnie okładka.
Czas zacząć kończyć przygodę na Troy
Zdobywców Troy mogę polecić wszystkim fanom rozrywkowego, przygodowego fantasy. Co prawda czegoś brakowało w fabule, jednak jeśli lubicie lekkie, nieskomplikowane komiksy, to nie zawiedziecie się. Natomiast miłośnikom mroczniejszych opowieści pozycja raczej nie przypadnie do gustu. Nie uświadczymy tutaj spektakularnych walk – ludzie kontra potwory, a nawet wielkich walk – ludzie kontra ludzie. Tak, są jakieś potyczki, małe potyczki, ale nie o to chodzi. Komiks to przygoda, i to w pełnym tego słowa znaczeniu. Śledzimy podróż rodzeństwa i ich przyjaciół przez Troy, aby dowiedzieć się, co trzeba zrobić, jak to trzeba zrobić oraz gdzie są nasi rodzice?