Eli Roth kojarzony jest głównie z wyjątkowo krwawymi horrorami w stylu Hostelu. Ale w tym przypadku zdecydował się pokazać historię skierowaną do innej grupy widzów niż wielbiciele filmów gore. Tym razem zabrał się za kino familijne, łącząc siły m.in. z twórcą Supernatural, Erikiem Kripke. Czy udało im się stworzyć wciągające widowisko?
Głównym bohaterem jest dziesięcioletni Lewis, który po tragicznej śmierci rodziców trafia pod opiekę ekscentrycznego wuja Jonathana, w którego wciela się Jack Black. Zarówno wuj, jak i jego sąsiadka Florence (w tej roli występuje Cate Blanchett) zajmują się magią. Lewis zamieszkuje z krewnym w starym, pełnym tajemnic domu, który okazuje się… żywy.
Dom, który czyni szalonym
Ten stary i piękny budynek jest poniekąd czwartym głównym bohaterem filmu, nie tylko ze względu na fotele i rycerskie zbroje, które poruszają się po domu ożywione dzięki magii. To w rezydencji rozgrywa się znaczna większość scen — w tym wielki finał. Twórcy zadbali, by cały wystrój odpowiadał historii i atmosferze. Dom jest trochę zagracony, ale w sposób, jaki niektórzy nazywają artystycznym nieładem i w którym mogą się bez problemu odnaleźć. Jednocześnie bogactwo zdobień, mebli i zegarów nie przytłacza i nie sprawia tandetnego wrażenia, powstającego w momencie gdy nadgorliwy scenograf zbiera wszystkie rekwizyty z danej epoki i usiłuje wcisnąć je w jeden kadr.
Akcja rozgrywa się w 1955 roku, więc jeżeli już opuszczamy mury rezydencji Jonathana Barnavelta, trafiamy do nieco przekoloryzowanego świata rodem z retro pocztówki o sielankowym życiu w Ameryce. Nie brakuje tu koktajli wypijanych w niewielkiej i uroczej cukierni i gry w bejsbol na boisku szkolnym. I ten kontrast między latami 50., a staromodnym wyglądem domostwa sprawia, że przesłanie filmu — bądź zawsze sobą, nieważne w jak dziwacznym wydaniu, bo są ludzie, którzy cię za to pokochają i zaakceptują — jest jeszcze bardziej widoczne.
Wuj, który błąka się po nocach
Niestety, Zegar czarnoksiężnika pada kolejną, po Jumanji: Przygoda w dżungli, ofiarą pomysłu polskiego dystrybutora na to, by w kinach wyświetlać tylko wersję z dubbingiem. Film, a szczególnie kreacje aktorskie, cierpią na tym. Szczególnie trudno słucha się polskiego odpowiednika Jacka Blacka, któremu chyba zakazano dopasowywania tonu głosu do bardzo charakterystycznej gry tego aktora, bo przez większość filmu brzmi bezbarwnie i nudno. Trochę lepiej wypada polska wersja Cate Blanchett, wolałabym jednak usłyszeć jej dobrze znany i przyjemny dla ucha głos. Albo mieć chociaż wybór między dubbingiem a oryginałem. Jeżeli zatem planujecie obejrzeć ten film, polecam poczekać aż ukaże się na jakiejś platformie streamingowej lub DVD.
To odbiera trochę przyjemność z oglądania głównego tria. Blanchett i Black dobrze wypadają jako doświadczeni życiem przyjaciele, którzy przerzucają się złośliwościami pod swoim adresem, jednocześnie wspierając się w ciężkich sytuacjach. Towarzyszący im Owen Vaccaro sprawdza się w roli odstającego od reszty dzieci Lewisa, który odnajduje swoje miejsce w świecie czarów i magicznych przedmiotów. Trudno jednocześnie powiedzieć coś o innych dziecięcych aktorach, których role zostały ograniczone do kilku scen i dosyć stereotypowych zachowań, a w najgorszym przypadku robienia za tło w szkole.
Film na specjalną okazję
Zegar czarnoksiężnika wygląda tajemniczo, bajkowo i trochę upiornie, a do tego wprowadza fantastyczne motywy w stylu opętanych dyniowych latarni czy różdżki działającej jak blaster rodem z Wojen klonów. Przypomina przez to wczesne filmy Tima Burtona, który w podobny sposób operował strachami, bez konieczności używania hektolitrów krwi. Trochę, jakby Eli Roth chciał zrobić burtonowski film bez udziału samego Burtona, bo ten najlepsze lata ma już za sobą. I może jeszcze sporo brakuje twórcy Hostelu do czaru Edwarda Nożycorękiego czy przerażająco śmeisznej atmosfery Soku z żuka, to na pewno jest na dobrej drodze.
Starsze dzieciaki będą na pewno zachwycone bardziej przerażającymi momentami, jak powstający z grobu zombie i kilkoma niezbyt wyrafinowanymi żartami. Dodatkowo w centrum całej historii tkwi przesłanie, że warto pozostawać sobą. Dzięki temu jestem w stanie wyobrazić sobie, jak Zegar czarnoksiężnika staje się za kilka lat kolejnym halloweenowym klasykiem kina familijnego, jak Hokus Pokus, Miasteczko Halloween czy też Rodzina Addamsów. I może widzowie nie będą myśleć o tym filmie zbyt długo po zakończeniu seansu, ale na rodzinny maraton z duchami i potworami będzie pasował.