TESO nie przestaje zaskakiwać. Produkcja miała trudny start i niewielu wierzyło w jej sukces. Gra jednak nie tylko świetnie sobie radzi, ale jest także aktywnie rozwijana. A Elsweyr to kolejny duży dodatek.
Niczym zacny trunek
Kiedyś usłyszałem, że TESO jest jak wino – im starsze, tym lepsze. I pełna zgoda. Początkowo zamysł MMO w świecie Elder Scrolls traktowałem jak abstrakcję. Fabuła znajduje się w całkowitym oderwaniu od Lore przyjętego w głównej serii, sama rozgrywka ma niewiele wspólnego z klasycznym cRPG i w końcu to MMO, inaczej mówiąc – pożeracz czasu.
A tutaj proszę, twórcy podeszli mnie perfekcyjnie. Najpierw przez miesiące pracowali nad wszelkimi błędami, dodawali nową zawartość i nie odpuszczali. Potem otrzymałem nokaut w postaci dodatku Morrowind. Znane lokacje, muzyka i moja ukochana wyspa Vanderfell. Produkcja zaczęła zyskiwać coraz większe grono graczy i dziś można śmiało powiedzieć, że jest jednym z lepszych MMO na rynku.
Pustynia i gadające koty?!
W końcu możemy ujrzeć ojczyznę Khajiitów, humanoidalnych kotów, znanych w uniwersum. Miło, że twórcy nie zapomnieli o ich różnych odmianach i obok klasycznego wizerunku zobaczymy także inne kocie istoty. Wszędzie są jakieś zadania i rzeczy do roboty. Mapa jest usiana wszelkiego rodzaju aktywnościami, więc nie można tutaj narzekać na nudę. Z początku mocno wprawia to w zakłopotanie i nie do końca wiadomo, w co ręce lub szpony włożyć.
Sama historia, choć już na pierwszy rzut oka wydaje się sztampowa, jest całkiem niezła. Występują tu ciekawe postacie jak Sir Cadwell, szalony rycerz, który pojawił się już we wcześniejszych dodatkach, czy kocia wojowniczka Khamira, która potrafi z pazurami rzucić się na smoka.
A co z krainą, po której przyjdzie się nam poruszać? Jest piękna i urzekająca – skaliste kaniony, sawanny i miasta budzące mocne skojarzenia z arabską kulturą. Sam spacer po nowej lokalizacji jest sporą przyjemnością!
Ogniste jaszczury i pan lubiący zwłoki
Główną osią napędową fabuły jest „przypadkowe” uwolnienie smoków. A te jak zwykle chcą panować nad wszelkim życiem i niszczą całą krainę Elsweyr. Przy okazji samozwańcza królowa jednego z miast ściągnęła armię nekromantów i wszędzie napotkamy chodzące szkielety czy zombie. My jako dzielni herosi musimy powstrzymać ten chaos. Smoki pełnią funkcję bossów, którzy pojawiają się w losowych momentach na terenie naszej przygody. Każdy gracz obecny w regionie zobaczy na mapie ikonkę gada, informującą, gdzie się pojawił. Zaczyna się wtedy szaleńczy bieg, bo każdy chce ubić bestię i zyskać legendarne przedmioty oraz złoto. Nie jest to jednak łatwe zadanie, bo stwór posiada niemałą ilość HP i zadaje całkiem potężne obrażenia. Postacie na niskim poziomie szybko spadną od jego płomieni. Mój Argonianin nie przeżył tego starcia zbyt dobrze…
Kolejną nowością jest klasa Nekromanty. Jego drzewko dzieli się na 3 różne drogi: DPS, Tank oraz Healer. Zabawnym rozwiązaniem jest fakt, że za używanie jego zdolności w miejscu publicznym (tzn. w mieście) zostaniemy zaatakowani przez strażników. Jak widać, niewiele osób lubi, gdy ktoś bawi się zwłokami. A przy okazji gracze muszą uważać, gdy chcą pochwalić się swoimi mrocznymi mocami. Sama niechęć ma odzwierciedlenie w całym uniwersum. Nekromancja zawsze była postrzegana jako coś złego, a w ojczyźnie mrocznych elfów Morrowind za wszelkie jej przejawy groziła kara śmierci. Związane jest to z ogromnym szacunkiem do zmarłych i niechęcią do przerywania im spoczynku.
I’m going on an adventure!
Jeśli ktoś zastanawia się nad wirtualną przygodą w TESO, ten dodatek to idealny moment. Ciekawa fabuła, dobre wprowadzenie nowych graczy i masa dodatkowej zawartości w postaci poprzednich DLC czy podstawowej opowieści. W tym momencie MMO w świecie Elder Scrolls jest wyśmienitym trunkiem, którego aż żal nie spróbować. A sama opowieść w Elsweyr jeszcze się nie zakończyła i będzie kontynuowana w kolejnych aktualizacjach.
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy firmie Cenega.