Przepowiednia Kaya to produkcja stworzona przez 2 początkujących twórców: Thibauta Aubruna i Jérémie Cansado. Ten drugi zajmował się również tworzeniem grafik do gier planszowych, np. do Puzzlegendy: Merlin, ale w grach komputerowych nie miał żadnego doświadczenia. Czy to przeszkodziło w zrobieniu dobrej gry?
Bóg zły, bóg jeść
Naszą przygodę rozpoczynamy jako jeden z członków plemienia Kayaté, który przemierzał dżunglę w poszukiwaniu zapasów dla mieszkańców swojej wioski. W trakcie eksploracji natrafił na dziwnego kokosa, w środku, którego znajduje maskę. Jak się okazało, w podobiźnie twarzy zaklęty był zły bóg Kâlares. Nie ukrywając zadowolenia z uwolnienia, podziękował nam zniszczeniem wioski i wzięciem w niewolę bohatera. Naszą rolą będzie pomoc w odbudowaniu dawnej świetności plemienia i znalezienie sposobu na pozbycie się okrutnego bóstwa.
Zanim jednak zaczniemy knuć przeciwko Kâlaresowi, musimy spełniać jego zachcianki, które będą polegać na karmieniu go co noc i likwidowaniu sąsiadujących, wrogich plemion. A to wszystko w karcianej otoczce świata. Wszystkie zasoby, lokacje do zbierania czy postacie są zobrazowane w postaci kart. Jeśli chcemy zebrać zasoby np. z bananowca, wystarczy, że umieścimy na nim naszego bohatera, a ten automatycznie będzie zbierać zapasy. Podobnie wygląda wytwarzanie nowych przedmiotów. Przepisanie odpowiednich surowców do postaci sprawi, że ta będzie wytwarzać nową rzecz. Sprawia to, że w fazie wioski, tak naprawdę układamy ciągle karty na karty, co jest niezwykle przyjemne i intuicyjne. Człowiek cieszy się jak dziecko, gdy na spokojnie układamy karty na stole.
W grze jest opcja zatrzymania czasu i przemyślenia następnych posunięć. Będziemy z tej funkcji korzystać bardzo często. Jak wcześniej wspomniałem, niedobry bóg chce ciągle jeść i musimy mieć odpowiednią ilość pożywienia pod koniec nocy. Inaczej zostanie obniżony poziom zadowolenia boga, a to prowadzi do nieprzyjemnych kar, np. zniszczenia niektórych kart na stole. Jeśli Kâlares będzie w naprawdę kiepskim nastroju, to następne niepowodzenie poskutkuje zabiciem mieszkańców i przegraną.
Kluczowym systemem jest poświęcanie zasobów, w celu otrzymywania szansy wylosowania konkretnych surowców oraz miejsc do eksploracji. Losowość jest tutaj ogromna i czasami będziemy wielokrotnie wymieniać zasoby, by zdobyć interesujące nas przedmioty. Powoduje to konieczność przemyślanego zarządzania surowcami, decydowania się co poświęcić, a co lepiej zostawić. Powoduje to, że faza wioski to jedna, wielka, przyjemna łamigłówka, w której można siedzieć i siedzieć. To nie jest jednak jedyny element produkcji, bo mamy jeszcze fazy eksploracji i walki.
A masz z kokosa
Gdy otrzymamy kartę z ważną lokacją, możemy wysłać tam jednego z naszych osadników, a ten rozpocznie podróż, w której wybiera ścieżkę swojej przygody. Od naszego wyboru zależy, ile będziemy musieli stoczyć pojedynków i ile nagród nas czeka. Nagrody to nie tylko zasoby, ale również schematy na nowy sprzęt możliwy do założenia przez wioskowych, do tego dochodzą ozdoby dające bonusy w walce.
Pojedynki są oparte na prostej mechanice budowania i zarządzania talią. Nasza postać będzie mieć inne karty, w zależności od założonego wyposażenia i wymienionych w czasie podróży pojedynczych sztuk kart w talii głównej. W ręce będziemy mieli umiejętności ofensywne, defensywne i specjalne, które przyniosą różne efekty na postać lub wrogów. Walka jest bardzo prosta i jedynym problemem w trakcie potyczek może być losowość. Wrogowie nie mają żadnych kart, ich następne posunięcia są losowane z puli dostępnych umiejętności. Przez co może się zdarzyć, że wróg będzie w kółko nakładać na siebie pancerz, nawet jak osiągnie jej maksymalną wartość. Może też uderzać raz za razem ciosem, który ignoruje pancerz. Na szczęście występują również karty leczące.
Warstwa wizualna, mimo że prosta i praktycznie pozbawiona animacji, z uwagi na karcianą otoczkę, jest śliczna oraz daje wrażenie obcowania z wysokiej jakości karcianką, którą chciałoby się wyłożyć na prawdziwy stół. Muzyka jest odpowiednio dobrana do adekwatnych momentów, kiedy mamy układać karty w wiosce czy walczyć w trakcie podróży. Cała warstwa artystyczna zachwyca i zachęca do pomocy mieszkańcom plemienia.
Moja wioska…
Produkcja do idealnych nie należy i głównie do problemów trzeba zaliczyć błędy w działaniu przeciwników. Zdarzy się, że mają zaplanowaną jakąś akcję, ale ostatecznie jej nie wykonują. Ułatwia to starcia i powoduje poczucie nieuczciwej wygranej. Napsucie sobie krwi będzie również możliwe w fazie wioski, gdy próbujemy poukładać zasoby i lokacje. Wystarczy jedna nowa karta, a wszystko na stole zaczyna się przesuwać w losowe strony, burząc wszystko, co układaliśmy.
Mimo tych błędów, gra to solidna i satysfakcjonująca rozgrywka dla ludzi, którzy uwielbiają karcianki. Przez całe 8 godzin rozrywki nie można się nudzić, a stopniowy progres daje poczucie stawania się lepszym w odpowiednich momentach gry. Pozostaje pokazać, że w Waszych wioskach nie ma słabych kart!
Grę do recenzji otrzymaliśmy od wydawcy, za co bardzo dziękujemy, ale nie wpływa to na ocenę końcową produktu.