Nawet Dwayne Johnson nie udźwignął tematu
Żeby nie było – już dawno stałam się miłośniczką słabych filmów z The Rockiem, takich jak: Szybcy i Wściekli, Dobra Wróżka, Baywatch. Słoneczny Patrol, Agent i pół. Od czasu do czasu miło jest po prostu na niego popatrzeć i pośmiać się z żartów, którymi produkcje niższych lotów mogą się bronić. Jednak tym razem byłam naprawdę znudzona.
Miłośnicy zwierząt też mogą nie docenić fabuły
Akcja rozpoczyna się sceną na stacji kosmicznej, gdzie prowadzano badania, których efektem było, między innymi, powiększenie szczura do rozmiarów auta osobowego.

Kadr z filmu „Rampage: Dzika furia”
W wyniku niefortunnych okoliczności próbki materiałów pobranych do badań przedostają się na Ziemię, gdzie nasz bohater – prymatolog Dawis Okoye (Dwayne Johnson) zajmuje się od dziecka prawdopodobnie ostatnią małpą-albinosem. Dalej, co z resztą możemy przeczytać w opisie filmu, podopieczny muskularnego doktora zamienia się w gigantyczną, rozwścieczoną bestię, niszczącą wszystko na swojej drodze. W niedługim czasie wychodzi na jaw, że mutacji wywołanej kontaktem z odpadkami laboratoryjnymi uległo więcej zwierząt. Nasz bohater wraz z panią inżynier genetyczną, doktor Kate Caldwell (Naomie Harris), stara się za wszelką cenę znaleźć antidotum, które uratuje jego przyjaciela i (oczywiście) cały świat.
Co byśmy zrobili bez CGI?
New Line Cinema zdecydowanie postawiło w swojej produkcji na efekty specjalne. Niestety, cierpi na tym fabuła. Ustawienie planu ma za zadanie uwypuklenie cech właściwych dla obrazu trójwymiarowego i tutaj całe efekciarstwo się kończy. Ilustracja muzyczna też nie wnosi do opowieści nic interesującego, po prostu nadąża za pędem akcji, skupiając się głównie na budowaniu chwilowego napięcia przed głośnym „buuu! – tu jestem i mam straszne zębiska!”.

Kadr z filmu „Rampage: Dzika furia”
Na próżno w Rapmage… szukać jakiejś tajemnicy, skomplikowanej problematyki czy złożonych postaci. Tego filmu nie broni nawet poczucie humoru. Duża ilość wymuszonych żartów sytuacyjnych bazuje na prostych skojarzeniach. Każda postać ma wręcz przerysowane cechy charakteru. Nie sposób nie rozpoznać, kto jest dobry, a kto zły. Nieciekawe dialogi i przewidywalne decyzje sprawiają, że u widza znika chęć do kibicowania komukolwiek.
Podsumowanie
Czy dobro zwycięży? Czy małpa przeżyje? Czy wytrzymacie ponad półtorej godziny bez ziewania? Jeżeli już musicie się przekonać, to tylko w technologii 3D, żeby uczynić zadość zamierzeniom twórców. Gdyby nie The Rock, którego darzę szczerą platoniczną miłością (mimo jego ról w przeważająco mało ambitnych produkcjach), film dostałby ode mnie jeszcze niższą ogólną ocenę. Dwayne Johnson podbija ją tylko nieznacznie.