Twórcy filmów klasy B od zawsze lubili krwawe jatki z udziałem rekinów. Czasem jednak i oni potrzebują odmiany. Wtedy do akcji wkraczają przerośnięte zwierzęta. A jeśli i to nie wystarczy? Wówczas przychodzi pora na dinozaury! Jednym z przykładów tego typu zabiegu może być Carnosaur.
Co ja tutaj robię?
Carnosaur swoją premierę miał 14 maja 1993 roku. Nigdy nie trafił jednak do kin. Był on dostępny wyłącznie na kasetach VHS. Jego reżyserem oraz scenarzystą jest Adam Simon. W pracy pomagał mu John Brosnan, który jest jednocześnie autorem książki pod tym samym tytułem. Film to jednak bardzo luźna adaptacja noweli i nie znajdziemy między nimi zbyt wielu wspólnych cech. Oczywiście z góry było wiadomo, że nie będziemy mieli do czynienia z wybitnym kinem. Dlatego też zastanawiać może obsada. Do kina klasy B rzadko udaje się ściągnąć znane nazwiska. W rolach głównych zobaczyć więc można Raphaela Sbarge’a, który dopiero po Carnosaurze zagrał epizodyczne role w Dniu niepodległości, Pearl Harbor czy Dexterze, Jennifer Runyon, dla której szczytowymi okazały się role studentki w Pogromcach Duchów czy występ w jednym odcinku Magnum, Harrison Page, którego kojarzyć mogą fani Kojaka, Ally McBeal i Ostrego Dyżuru, czy Ned Bellamy, który po latach wcielił się w postać Waylona Forge’a w Zmierzchu. Jednym z bardziej znanych aktorów, którego zobaczyć możemy na ekranie, jest Clint Howard, który w swoim bogatym CV ma występy w takich produkcjach, jak Star Trek czy Apollo 13. Na ich tle wyróżnia się natomiast Diane Ladd. Aktorka zdobyła trzy nominacje do Oscara, a także otrzymała nagrody BAFTA i Złotego Globa. Kojarzyć ją możecie chociażby z Alicja już tu nie mieszka, W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju, Dzikość serca czy Historia Rose. Patrząc na pozostałe nazwiska, naprawdę zastanawia obecność gwiazdy Hollywood w tej ekipie filmowej.
Dinozaury, koparki i kurczaki?
Nasza przygoda z Carnosaurem zaczyna się na farmie drobiu, gdzie jedna z kur poświęca swoje życie, aby znieść jajo dinozaura! Wkrótce na jaw wychodzą fakty, że korporacja Eunice, z dr Jane Tiptree na czele, celowo zmodyfikowała DNA kurczaków. Ich celem jest pozbycie się ludzkości i umożliwienie dinozaurom ponowne opanowanie Ziemi. Przedpotopowe gady bardzo szybko zresztą zaczynają swoją misję. Kolejni ludzie padają ich ofiarami i giną od ostrych zębów. Tymczasem w pobliskim kamieniołomie stróż nocny Doc Smith wdaje się w konflikt z miejscową grupą ekologów przykuwających się do koparek. Niemal wszyscy z „zielonych” zostają jednak pożarci przez dinozaury i jedynie Doc oraz niejaka Ann wychodzą z tego cało. Między nimi szybko rodzi się uczucie, jednak dziewczyna zapada na tajemniczą, podobną do grypy, chorobę. W szpitalu okazuje się, że nie jest ona jedyna. Cała poczekalnia pełna jest kobiet z podobnymi objawami. Wkrótce zaczynają one rodzić dinozaury! Główny bohater rusza więc do biura tajemniczej korporacji, by rozwiązać sprawę i znaleźć lekarstwo. Tam też przyjdzie mu spotkać T-Rexa, a następnie stoczyć z nim walkę! Lokalną sprawą zaczyna interesować się także rząd. A to wszystko w przeciągu zaledwie trzech dni!
Szukasz w tym sensu?
Carnosaur, tak jak wiele innych filmów w naszym cyklu, pozbawiony jest logiki. Jego scenariusz jest dziurawy niczym sito i brakuje mu spójności. Widz musi się wielu rzeczy domyślić sam. Bo tak naprawdę nie wiemy w jaki sposób kobiety nagle same zaczynają zachodzić w ciążę i rodzić dinozaury. W przypadku kur jest jakaś wzmianka o ingerencji korporacji Eunice, ale nie ma mowy o ludziach. Wszystko wskazuje na to, że dochodzi tu do wiatropylności. Nie ma bowiem żadnego innego wytłumaczenia. Innym pytaniem, na które nie dostaniemy odpowiedzi, jest chociażby to, skąd dr Tiptree miała tyranozaura? Twórcy nie zaprzątali sobie jednak głowy takimi rzeczami. Cała akcja rozgrywa się przecież na przestrzeni trzech dni, więc należy przeć naprzód bez opamiętania. Z tego też powodu scenarzyści nie mają czasu chociażby na przedstawienie postaci. I nie mówią tu nawet o przeszłości głównych bohaterów, nie wymagajmy cudów. A Ann, która jest przecież jedną z ważniejszych osób w filmie, nie zostaje nawet przedstawiona z nazwiska! U innych, mniej ważnych postaci, nie poznajemy nawet ich imion. Ale w sumie czy są one potrzebne? I tak większość z nich jest jedynie przekąską dla wielkich gadów. Oczywiście nie brakuje także wpadek na planie. Przykładem mogą być chociażby porozrzucane po kamieniołomie ciała ekologów, które w następnej scenie po prostu znikają, czy pułkownik przysłany na miejsce przez rząd, który raz przedstawiany jest jako Wren, a za chwilę już jako Foster (wpadka wynika pewnie z faktu, ze aktor wcielający się w tę rolę w rzeczywistości ma na nazwisko właśnie Foster).
Poza kiepskim scenariuszem i fatalną grą aktorską otrzymujemy także okropne efekty specjalne. Początkowo większość scen z udziałem dinozaurów pokazywana jest w nocy lub ciemnych miejscach, abyśmy przypadkiem nie mogli się przyjrzeć gadom i ich morderczym zachowaniom. Z czasem jednak na ekranie widać coraz więcej, w tym także T-Rexa, któremu daleko do tego z Parku Jurajskiego. Samo poruszanie się stworzeń może nie jest najgorsze, ale już ich wygląd budzi w nas litość. Gumowe zabawki i pacynki nawet przez chwilę nikogo nie nabiorą i nie wmówią, że mamy do czynienia z prawdziwymi zwierzętami. Wydawane przez nie odgłosy to z kolei dziwne skrzeczenie ptaków, a nie powarkiwanie czy ryczenie. Do tego wszystkiego ich rozmiary też nie są imponujące. Większość jest rozmiarów człowieka, a tyranozaur niewiele przewyższa koparkę. John Carl Buechler, człowiek odpowiedzialny za efekty specjalne, poszedł więc w ślady reszty ekipy i niezbyt przyłożył się do swojego zadnia.
Na koniec jeszcze jeden szczegół, który wydaje się pozbawiony logiki. Budżet Carnosaura wynosił ponad 800 tysięcy dolarów. Trudno więc za taką kwotę oczekiwać cudów, ale z pewnością można było lepiej ją spożytkować i dać widzom film dużo lepszy. Zaskakuje jednak fakt, że tytuł zarobił blisko 2 miliony dolarów! Jak do tego doszło? Nie wiem…
złe
Witaj w klubie Carnosaurze!
Carnosaur to film, dla którego kategoria klasy B jest zdecydowanie zbyt wysoka. Bezsensowny scenariusz i dziury fabularne to główne grzechy tego tytułu. Do tego dochodzi denna gra aktorska, której nawet zdobywczyni Złotego Globa nie stara się poprawić. Nie ma co się w sumie dziwić. Wszyscy w ekipie najwyraźniej byli pewni, że film okaże się klapą i nie znajdziemy tu nikogo, kto by się starał. Jeśli do tego dodamy okropne efekty specjalne, wyjdzie nam produkcja godna tego, by dołączyć do naszego elitarnego grona filmów tak złych, ze aż dobrych! Bo pomimo wszystkich wad, można się przy nim dobrze bawić. Nie raz i nie dwa parskniecie przy nim śmiechem, popatrzycie z politowaniem i wspomnicie o nim znajomym. A w większym gronie będziecie mieli co komentować. Dlatego też polecam Wam Carnosaura. Kto wie, może pokochacie go na tyle, by sięgnąć też po drugą część. A nawet i trzecią. Przecież jedynka wyszła tak kapitalnie, że kolejne części powstać musiały!