Na samym początku muszę się przyznać do dwóch rzeczy – po pierwsze mam dużą słabość do historii rozgrywających się na mroźnej północy, w opuszczonych, mrocznych wioskach. Po drugie bardzo lubię książki Yrsy Sigurdardóttir, za fantastycznie wykreowaną atmosferę subtelnej, ale wciąż obecnej grozy i swobodne prześlizgiwanie się między kryminałem a horrorem. Dlatego Pamiętam Cię, czyli ekranizacja jednej z powieści mojej ulubionej islandzkiej autorki, już na samym początku miała wszelkie zadatki na to, żeby mi się spodobać.
Co najgorszego może się zdarzyć?
Zacznijmy od paru faktów. Pamiętam Cię to produkcja tegoroczna, wyreżyserowana i napisana przez Óskara Thóra Axelssona i Ottó Geir Borga. Podążamy w niej śladem dwóch równoległych historii, rozgrywających się współcześnie, i trzeciej sprzed sześćdziesięciu lat, która mocno wpływa na teraźniejszość. Opowieści łączy jeden wspólny motyw – utraty dziecka. Na początku poznajemy Freyra (Jóhannes Haukur Jóhannesson), psychiatrę i lekarza, który zostaje wezwany do sprawy tajemniczego samobójstwa, popełnionego przez starszą kobietę w świątyni. Staruszka powiesiła się, a przedtem zdemolowała kościół i wypisała na ścianach słowo „Nieczysty”. Uwagę bohatera przykuwają tajemnicze okaleczenia na zwłokach denatki – na plecach miała kilkadziesiąt blizn, niektóre pochodzące sprzed dekad, a niektóre całkiem świeże. Freyr zaczyna szukać odpowiedzi i znajduje historię sprzed sześćdziesięciu lat, która wstrząsa nim do głębi. W tym czasie jeden z kolegów staruszki zaginął bez śladu. Przed jego zniknięciem szkolna higienistka napisała w raporcie, że jego plecy były pokryte licznymi bliznami…
Kto się boi opuszczonych miasteczek?
Dla naszego bohatera odkrycie jest wstrząsające głównie dlatego, że sam zmaga się z bólem i traumą po zaginięciu ośmioletniego syna, który wyszedł z domu, żeby się pobawić, i nigdy nie wrócił. Co dziwniejsze, okazuje się, że oba zniknięcia są ze sobą powiązane w jakiś irracjonalny sposób, a Freyr zaczyna się obawiać o swoje zdrowie psychiczne. Równolegle rozgrywa się druga historia – obserwujemy troje przyjaciół, wyruszających do opuszczonej i odciętej od świata osady. Chcą otworzyć tam mały, sezonowy hotelik dla turystów. Wkrótce po przyjeździe na miejsce bohaterowie zaczynają mieć wrażenie, że miasteczko wcale nie jest tak puste, jak się wydawało, i ktoś ich obserwuje. Szczególnie odczuwa to Katrin (Anna Gunndís Guðmundsdóttir), niezwykle wrażliwa i wciąż zmagająca się z cierpieniem po niedawnej śmierci dziecka. Cały czas wydaje jej się, że ktoś ukrywa się w którymś z opuszczonych domów i zakrada się, by na nią patrzeć. A może to pozostała dwójka robi jej niesmaczne żarty?
Kilka schematów już znamy
Pamiętam Cię oparte jest na kilku dobrze znanych z horrorów motywach – pojawiają się więc opuszczone miejsca, skrzypiące, naruszone zębem czasu nawiedzone domy, nierozwiązane tajemnice z przeszłości, bohaterki schodzące do nieoświetlonych piwnic i tak dalej. Niektóre rozwiązania fabularne też są, powiedzmy, bardzo klasyczne i dla miłośnika horrorów na pewno nie będą dużym zaskoczeniem. Ale to właściwie jedyny zarzut, jaki mogę mieć do tego filmu, a pewnie nie dla wszystkich to minus, w końcu część z nas lubi takie operowanie schematami.
W Pamiętam Cię olbrzymim atutem są zdjęcia. Przede wszystkim wykorzystano możliwości, jakie dają islandzkie krajobrazy, więc mamy sporo długich ujęć gór, przestrzeni, morza. To potęguje panującą w filmie atmosferę zimna, opuszczenia i pustki. Na dodatek wszystko skąpane jest w dwóch dominujących kolorach: złotym i niebieskim. Kiedy widzimy na ekranie Freyra, świat przybiera delikatny kolor sepii, jakby subtelnie rozświetlając jego smutek. Katrin dla odmiany towarzyszą odcienie niebieskiego, jej smutek jest zimny, bardziej tragiczny i przejmujący.
Boimy się samego strachu
Strach też staje się środkiem, którym sprytnie manipulują twórcy, stopniowo zwiększając dawki grozy. W filmie nie zobaczymy flaków i krwi, na początku pracuje głównie wyobraźnia, dopiero potem okaże się, kto lub co jest źródłem zagrożenia, ale przerażających scen, zmuszających do podskoczenia w fotelu, mamy tu zaledwie kilka. Dla mnie dominującym uczuciem w trakcie oglądania filmu było raczej współczucie dla bohaterów, szczerze życzyłam im, aby rozwiązali swoje problemy i odnaleźli wreszcie spokój. Zastanawiałam się też, jak zostaną połączone wątki, bo na początku wydawało mi się, że właściwie oglądam zupełnie różne historie, bez żadnego punktu stycznego. Na szczęście fabuła jest całkiem logiczna, w pewnym momencie wszystko zgrabnie wskakuje na swoje miejsce, nie obrażając przy tym inteligencji widza.
Bardzo podobała mi się też gra aktorska. Muszę przyznać, że nie znałam wcześniej żadnego z występujących w produkcji aktorów, niestety islandzkie kino nie jest w naszym kraju popularne. Dwójka głównych bohaterów to postacie wyważone, przejmujące i wiarygodne, a jednocześnie zawieszone gdzieś między normalnym życiem a tęsknotą i rozpaczą, zdrowiem psychicznym a obłędem z żalu. Dużym plusem są aktorzy dziecięcy, którzy fantastycznie poradzili sobie ze swoimi wyjątkowo trudnymi rolami.
Pamiętam Cię to kawałek porządnego kina, dobrze zrealizowanego, idealnego dla fanów europejskich, klimatycznych horrorów, ale to również ciekawa propozycja dla miłośników na przykład skandynawskich kryminałów, ponieważ twórcy ewidentnie nawiązują do tego typu opowieści. Jeśli tylko będziecie mieli okazję, to idźcie do kina, bo naprawdę warto.