Uwielbiam postapokalipsę, bardzo chętnie gram w gry postapo oraz czytam książki o tej tematyce. Jednakże do tej pory nie natrafiłem na dobry komiks w tych klimatach. Czy Hombre stworzony przez José Ortiza i Antoniego Segura okaże się objawieniem, na jakie czekałem?
Postapokalipsa z lat osiemdziesiątych
Miałem okazję czytać kilka komiksów w klimatach postapo. Jednakże za każdym razem to nie było to, czego pragnąłem. I oto Lost in Time niespodziewanie zaskoczyło mnie, wydając tytuł z lat osiemdziesiątych, który spełnił moje oczekiwania. Mamy zatem zdewastowany świat, zrujnowane miasta, mutacje pod wpływem promieniowania nuklearnego, kanibalizm, wszechobecną przemoc w każdej postaci… Fabułę tej pozycji trochę ciężko mi opisać, ponieważ tak naprawdę na tych dwustu stronach po prostu wędrujemy z tytułowym protagonistą. Poszczególne rozdziały są ze sobą luźno powiązane. I tak widzimy, jak Hombre wędruje z jakąś grupą, a potem jest sam. W jednym rozdziale zmaga się z zimą, a w innym okazuje się, że od dwóch lat mieszka z jakąś rodziną. Czuć tutaj upływ czasu pomiędzy kolejnymi epizodami. Momentami żałuję, że mogę poznać tylko urywki z życia Hombre, a z drugiej strony ma to swój niepowtarzalny urok, pasujący do konwencji. Ubolewam jedynie nad tym, że autorzy nie pokazali, co się stało z przygarniętym przez protagonistę Smarkiem.
Ludzie gorsi od zwierząt
Tytułowy protagonista nie jest osobą, którą chcielibyśmy spotkać na swojej drodze. Potrafi być bezlitosny i okrutny, bo stara się przetrwać za wszelką cenę. Na pierwszym miejscu stawia siebie, więc prędzej spodziewać się można od niego kulki w głowę niż pomocnej dłoni. A z drugiej strony… inni ludzie są jeszcze gorsi. Bardzo podoba mi się kreacja Hombre. Dodajmy do tego, że jest tylko słabym i starym człowiekiem, więc pomimo silnego charakteru i woli walki, to i tak często dostaje po dupie, a przeżywa zazwyczaj tylko dzięki odrobinie szczęścia. I jak tu nie polubić gościa, który potrafi przygarnąć niemowlę, a jednocześnie rzuca człowieka psom na pożarcie. Idealnie pasuje do świata postapokalipsy, bo nie jest ani dobry, ani zły… jest on po prostu Hombre (z hiszp. człowiek). Dużo na kartach tego komiksu przewija się szumowin, o których warto byłoby wspomnieć, ale na potrzeby recenzji muszę przede wszystkim opowiedzieć o pięknej Atylli. Reprezentuje ona nowe pokolenia – dzikie, przystosowane do warunków życia w świecie postapo, polegające na broni białej i miotanej. W osobie protagonisty widzimy stary świat, a Atylla prezentuje już nowe podejście do życia. To kolejny z wielu elementów, które bardzo podobają mi się w tym komiksie.
Piękno nagości
José Ortiz jest niezwykle uzdolnionym artystą. Już sama okładka przedstawiająca Hombre na tle zniszczonego miasta zachwyca i zachęca do zagłębienia się w ten komiks. A warto to zrobić, bo w środku na dłużej trzeba zawiesić wzrok na wyklejce ukazującej w całej okazałości czterech jeźdźców apokalipsy. No, a dalej jest tylko lepiej. Przepiękne, zrujnowane miasta, dżungle pełne rozmaitych zwierząt, w rzekach dziwaczne stworzenia, w okolicach elektrowni paskudne zmutowane ludzkie plemię… wszystko to zobaczycie w tym komiksie. Dodajmy do tego emocjonujące starcia, pot i krew spływającą po brudnych ludzkich ciałach i ponętne dziewczęta. No właśnie trochę za piękne są kobiety, jak na postapokalipsę, ale co poradzić, że Jose Ortiz ma taki talent do kobiecej anatomii.
Czy warto wraz z Hombre wędrować po zniszczonych miastach?
Nie spodziewałem się, że w końcu w moje ręce trafi komiks postapo, których pokocham. Hombre zawiera w sobie wszystko to, co powinno znaleźć się w dobrym postapokaliptycznym utworze. Z każdą chwilą coraz bardziej przekonuję się też do tak pourywanej formy komiksu. Widzimy jedynie intrygujące, fascynujące wycinki z życia jednego człowieka. Antonio Segura i José Ortiz doskonale czują klimaty postapo. Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu Hombre, ponieważ dla mnie jest to na chwilę obecną najlepszy komiks roku 2023! Mało tego, skoro współpraca owych artystów zaowocowała tak wybitnym dziełem, to na pewno sięgnę też Burtona i Cyba.