Somna, komiks autorstwa Becky Cloonan i Tuli Lotay przyciąga wzrok zmysłową ilustracją okładkową. Jednakże czy ta pozycja ma coś więcej do zaoferowania niż tylko piękne, zmysłowe i erotyczne sceny?
Erotyczny sen czy koszmar?
Podobnie, jak z Kamasutrą od Lost in Time, tak i z Somną było mi nie do końca po drodze. Konkretnie miałem obawy czy erotyka nie przyćmi wszelkich innych elementów składowych komiksu. Szczęśliwie w przypadku Kamasutry okazało się, że znalazło się tam miejsce też na angażującą opowieść i dobrze napisanych bohaterów. Z Somną było podobnie. Po jej przeczytaniu mogę śmiało powiedzieć, że to jest objawienie tego roku. Największe wrażenie zrobiła na mnie oprawa graficzna. Becky Cloonan i Tuli Lotay mają zupełnie odmienny styl, ale w tej historii, doskonale się uzupełniają. Tuli Lotay odpowiada za rysowanie plansz rozgrywających się we śnie. Przez to jej kreska jest taka piękna, płynna, nieskazitelna, a w jej wykonaniu bohaterka wygląda doskonale, nie ma żadnej skazy, jest niezwykle seksowna i zmysłowa. Natomiast Becky Cloonan odpowiada za sferę przyziemną. I widać to w jej stylu. Po pierwsze wyraźniejsze są linie, można dostrzec każdą przez nią narysowaną kreskę. Po drugie świat wygląda bardziej realistycznie, a sama protagonistka nie wyróżnia się na tle innych chłopek. A potem dochodzi do ciekawego elementu, czyli przenikania się nawzajem jawy i snu. Wszystko, to pod względem graficznym tworzy najprawdziwszy majstersztyk. Jeśli zaś chodzi o sceny erotyczne, to są przedstawione z klasą, nie ma tu przesadnej wulgarności, a raczej podkreślona jest zmysłowość aktu seksualnego.
Gdzie kryje się zło?
Jest na czym oko zawiesić, ale pytanie najważniejsze czy ten komiks opiera się tylko na doskonałej warstwie graficznej? Otóż o dziwo, nie. Mamy tutaj prostą, ale bardzo wciągającą fabułę. Główna bohaterka jest nawiedzana we śnie przez jakąś istotę, demonicznego inkuba. Jakby tego było mało, jesteśmy w wiosce przypominającej angielską wieś z około XVII wieku, gdy jeszcze palono czarownice. I ten klimat wprost wylewa się z kadrów, nie tylko za sprawą rysunków, ale też bohaterów. Choć oczywiście są elementy psujące ten nastrój, jak choćby mocno współczesne majtki protagonistki. Wracając jednak do postaci, najbardziej ujął mnie inkub. Ten demon został doskonale przedstawiony, on do niczego naszej bohaterki nie zmusza, on jedynie kusi, zachęca, obiecuje wolność – świetna kreacja. W najgorszej sytuacji znajduje się zaś protagonistka, bo tak naprawdę nie bardzo ma jak się bronić. To poczucie fatalizmu kojarzy mi się najbardziej z grecką mitologią, więc oczywiście mniej więcej od samego początku wiemy, jak to wszystko się musi skończyć. Podoba mi się też kreacja jej męża, który pełni funkcję baliwa*oraz łowcy czarownic i choć ma swoje za uszami, to w jego relacji z żoną widać ciepło, a także troskę (nie jest tak jednowymiarową postacią, jak się spodziewałem). Najciekawsze, że jest tu tylko jedna osoba, o której można byłoby powiedzieć, że jest zła do cna (oczywiście jej tożsamości nie zdradzę, niech każdy odkryje to na swoją rękę), ale o dziwo nie chodzi mi o inkuba.
Czy warto ulec inkubowi?
W sumie to dopiero początek roku, ale wydaje mi się, że Somna i tak będzie jednym z największych moich zaskoczeń 2025 roku. Główna zasługa w tym oczywiście warstwy graficznej, a konkretnie przeplatania się dwóch tak odmiennych stylów. I choć Tuli Lotay tworzy przecudne ilustracje, to nawet te bardziej realistyczne, może trochę toporniejsze sceny rysowane przez Becky Clooan też mają swój niepowtarzalny urok. Sama historia, choć idzie spokojnym tempem, to wciąga, niczym rwąca rzeka. I ten jeden twist, zaskoczył mnie, a samo zakończenie, choć przewidywalne, to jednak mocno zapada w pamięć. Na koniec byłoby warto dodać, że Lost in Time jeszcze zaskoczyło mnie pozytywnie pod względem wydania. Jak zawsze jest solidnie, ale mamy tutaj też sporo dodatków. Zacznijmy od fenomenalnych okładek alternatywnych, przejdźmy przez szkice, aż do opowiadania Jakiś plugawy płomień cię trawi? Krótkie, ale mocne, takie w stylu Poego. Bardzo miły akcent na koniec całego tomu. A jakby było mało, to w posłowiu od tłumaczki, można dowiedzieć się, czym inspirowały się autorki. Cóż mogę powiedzieć więcej, Somna, to świetna opowieść, która została przecudnie zilustrowana!
*baliw – urzędnik utrzymujący porządek podczas rozpraw sądowych oraz zajmujący się egzekwowaniem wyroków sądowych.