Henry Morgan miał pilnować porządku na powierzonej mu wyspie. Zamiast tego zorganizował wyścig statkami i zaprosił znanych rozbójników. Zadaniem graczy będzie wcielenie się w jednego z nich i bycie szybszym (i bogatszym) od pozostałych. Wszystkie dostępne postaci to piraccy celebryci żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku, więc autorzy przemycili małą dawkę wiedzy historycznej w tej rodzinnej planszówce.
Stery w dłoń
Po wybraniu kapitana każdy otrzymuje talię w swoim kolorze i dobiera na rękę trzy wierzchnie karty. Wszyscy w swoich ładowniach kładą po trzy żetony prowiantu i monet. W centralnej części planszy umieszczamy dziewięć kart skarbów i kość walki/braków. Statki trafiają do Port Royal, a żetony skarbów na pola z czaszkami. Zasoby (jedzenie, pieniądze, proch) oraz dwie zwykłe kości powinny znaleźć się w zasięgu wszystkich graczy.
Tura polega na rzucie dwoma kostkami, a następnie umieszczeniu ich w skrzyni nawigacyjnej na środku planszy. Ich wartość będzie odpowiadała akcjom znajdującym się w górnych rogach naszych kart. Po wybraniu kart i położeniu ich zakrytych przed sobą, zaczynając od pierwszego gracza, odkrywamy i wykonujemy oba działania w ustalonej kolejności – najpierw poranne, a potem wieczorne. Możemy poruszać się do przodu, do tyłu albo pobrać monety, jedzenie lub proch. Zatrzymując się na polach, opłacamy wskazany koszt w zasobach albo losujemy kartę skarbów, jeśli trafimy na odpowiedni żeton. Brak zapłaty powoduje cofanie się na torze wyścigu, więc trzeba rozważnie zarządzać swoim ładunkiem. Na koniec rundy dobieramy kartę, aby zawsze mieć trzy na ręce. Gdy ktoś przekroczy metę, zliczamy punkty (monety i miejsce na planszy) i wyłaniamy zwycięzcę.
Rodzinne wyścigi
Jamajka to prosta, familijna gra z małą dawką negatywnej interakcji. Możemy podbierać sobie skarby i ładunek, ponieważ trafiając na zajęte przez innego gracza pole, wywołujemy bitwę. Decyduje wynik rzutu kością i wydane żetony prochu. Jest to jednak dodatkowa atrakcja, ponieważ ważniejsze jest jak najszybsze dostanie się na metę i zebranie możliwie największej liczby monet. Oczywiście łupy z wygranych potyczek też się liczą.
To, co najbardziej mnie zachwyciło po otwarciu pudełka, to wykonanie. Piękna plansza, porządne i grube żetony, kolorowe statki oraz bajkowe grafiki na kartach. Wszystko jest spójne i pasuje do pirackiej zabawy. Chociaż sugerowany wiek graczy to 8+, wydaje mi się, że młodsze dzieci również dadzą radę samodzielnie rozegrać partie. Piękna otoczka na pewno zachęci je do wyścigu i pozostania na dłużej przy planszy.
Na pochwałę zasługuje również instrukcja, która posiada zakładki informujące o tym, co znajduje się w danej części książeczki. Bardzo funkcjonalne i ułatwiające znajdywanie potrzebnych informacji rozwiązanie, bo chociaż dorośli nie będą mieli potrzeby ponownego czytania reguł, dzieci na pewno będą do nich wracały.
Do Jamajki możemy zasiąść aż w sześć osób, a to ogromny plus dla dzieciaków, które mogą zagrać z większą liczbą kolegów. W pełnym składzie trzeba chwilę poczekać na swój ruch, ale tłum na morzu wokół wyspy to więcej potyczek, a co za tym idzie – częstsze zmiany w ładowniach i więcej emocji. W dwie osoby niestety trzeba sterować trzecim statkiem widmo, ale w tak prostej grze nie przeszkadzało mi to, a wręcz pozwalało wywoływać bitwy z rywalem bez ryzyka utraty własnego łupu.
Czy to dobra propozycja dla każdego? Niestety nie. Wytrawni gracze będą się nudzili, bo rzut kością i wybranie jednej karty to za mało, żeby ich zainteresować. Uważam natomiast, że Jamajka nadaje się dla każdej innej grupy. Może łączyć różne pokolenia, zainteresować osoby niegrające wcześniej w nowoczesne gry i zbliżyć rodziców z dziećmi podczas rodzinnej rozgrywki. W swojej kategorii jest to dobra planszówka, pięknie wykonana, trochę losowa, ale dająca możliwość poruszania się lub pobierania zasobów, co daje trochę kontroli nad wynikiem rzutu kośćmi. A jeśli dodatkowo lubicie piracki klimat, tak jak ja, to Jamajka jest dla Was.