Na Uprowadzoną księżniczkę szłam podekscytowana. Oto czekała mnie przeprawa z animowaną europejską produkcją! Liczyłam na wzburzone fale, wystające góry lodowe i sztormy. Skończyłam jednak na wygodnej łajbie z zepsutym silnikiem, do tego w bezwietrzny dzień – lecz po środku malowniczego jeziorka. Mogłam się więc chociaż napatrzeć.
Remik to skromny wędrowiec, niezadowolony z fuchy aktora, z której przyszło mu się utrzymywać. Pewnego dnia monotonia jego życia zostaje przerwana, gdy ratuje on z opresji młodą, piękną damę. Okazuje się ona Miłką, księżniczką, co uciekła z zamku, bo zmęczyło ją życie w zamknięciu. Od pierwszej chwili wiedzą, że nic nie może ich rozdzielić i że są dla siebie stworzeni. Ich szczęście (po całonocnej randce dociera do nich wielkość ich nagłego uczucia) szybko jednak zmąci podstępny plan złego czarownika, który pragnąc zdobyć nieśmiertelność, porywa Miłkę. Remik wyrusza więc na ratunek ukochanej, będzie jednak musiał stawić czoła wielu (bardzo przewidywalnym) przeszkodom.
Ale to już było!
Przewidywalność to jeden ze słabszych zarzutów, którego można użyć w stosunku do bajek. Jednak nie idzie o to, że ponownie został zrealizowany znany schemat: od zera do bohatera, tylko o to, w jaki sposób. Gdy można przewidzieć zamiary, słowa komentujące powzięte kroki czy nawet gesty postaci, nie ma zupełnie frajdy z seansu. Poza tym przyszły książę pokonywał kolejne przeszkody, zupełnie jakby zdobywał kolejne levele w grze. Czasami miałam wrażenie, że zostanę poproszona o wybranie za niego jednej z opcji pomniejszych działań do wykonania. Jednak martwię się, że i tak nie byłoby ich wiele – albo istniałby tylko jeden możliwy do kliknięcia kafelek.
Na plus
Wizualnie było bardzo dobrze. Animacja była (zazwyczaj) płynna. Na uwagę zasługują tutaj stroje postaci, które odwoływały się do wschodniego folkloru. To była przyjemna odmiana. Najbardziej podobały mi się – nowatorskie jak na tego typu produkcje dla dzieci – ujęcia w scenach walki lub w czasie pogoni. Twórcy postawili na nieoczywistą perspektywę i przykładowo prezentowali akcję zza pleców bohatera. Nie bez znaczenia okazały się także dynamicznie zmieniane kadry. Obraz cieszył oko i w zasadzie wystarczyłby do opowiedzenia tej historii bez dialogów.
Dubbing
Głosy ładne, lecz stylizacja na poemat okazała się kompletnie nietrafiona. Niełatwo się tego słuchało. Dialogi bez polotu i okraszone słabymi żartami nie ratowały tej produkcji, lecz wręcz odwrotnie – ciągnęły ją w dół jeszcze mocniej. Nadawanie znaczących nazw także mnie nie przekonało. Czarnodziej? Bardzo źle brzmiała ta gra ze słowem, zwłaszcza, że była wielokrotnie powtarzana.
Podsumowanie
Banał na banale, tak mogę skwitować opowiedzianą historię. Trudno było dotrwać do końca seansu. Próżno czekać tu na jakiekolwiek twisty ploty. Bajce o uprowadzonej księżniczce po prostu zabrakło wiatru w żaglach. Nie wiem czy będzie ona w stanie przykuć uwagę najmłodszych widzów aż do momentu pojawienia się napisów końcowych. Może tak, może nie. A może wystarczy, że jest ładnie zrobiona.
Zapraszamy na przedpremierowe seanse do OhKino Arkady Wrocławskie! Przekonajcie się sami, czy bajka was porwie. Albo sprawdźcie nasze pierwsze wrażenia tuż po obejrzeniu filmu!
Kocham muzykę,aktorstwo I piosenkarstwo.