Co w trawie piszczy to najnowsza animacja od Monolith Films francusko-luksemburskiej produkcji. Choć na świecie jej premiera miała miejsce w grudniu tamtego roku, do nas trafiła w połowie wakacji. Czy wpasowała się w letni, upalny klimat? Czy to może kolejna podróbka, bez spójnej historii?
Popasikonikujmy
Pasikonik Tonik to skocznie przemierzający świat włóczykij i kuglarz. Kiedyś swoje performensy odstawiał z całą wędrowną trupą, lecz obecnie działa solo. Gdy trafia na przepiękna łąkę, postanawia zatrzymać się w jej okolicy na dłużej. Jednak nie tylko o jej czar chodzi – wzdychać zaczyna bowiem do pięknogłosej nieznajomej, która… okazuje się królową okolicznego ula!
Tonik próbuje przypodobać się nowopoznanym mieszkańcom, lecz dościga go pech – im bardziej się stara, tym gorzej wypada. Dlatego też nie znając jeszcze miejscowych „układów”, daje się omotać podstępnej osie i nieświadomie pomaga jej w planie zagłady. Mimo miana zdrajcy, jakie otrzymuje, stara się odzyskać swoje dobre imię i zasłużyć na wdzięczność społeczności, której zaszkodził. Postanawia bronić łąkę przed armią szerszeni i zdobyć serce królowej Margerytki.

źródło: Monolith Films
Jednopłaszczyznowa opowieść
Bajka ta jest zarazem ekranizacją serii francuskojęzycznych książek dla malusińskich, której autor sam postanowił przenieść wykreowane przez siebie postaci na ekran. Animacja przypomina te sprzed wielu lat. Mogłaby spokojnie pojawić się od razu na mniejszym ekranie. Do tego stanowczo pomyślana jest dla młodszych dzieci. Nie znaczy to oczywiście, że dorośli będą się na niej bawić źle. Nie jest to jednak poziom Pixara czy Disneya, gdzie opowieści mają swoje drugie dno, drugą płaszczyznę odbioru przeznaczoną dla dojrzałego widza. Niemniej, Gnomy rozrabiają czy Uprowadzona księżniczka plasują się w tyle za Co w trawie piszczy.
Nie liczcie na wizualne fajerwerki. Animacja jest przyjemna dla oka. Opowiedziana trzyaktowa historia okazuje się bardzo prosta, ale w tym właśnie tkwi jej urok. Wciąga swoim nieskomplikowaniem, nie razi oczywistościami podanymi na tacy, ale z drugiej strony, może pozostawiać spory niedosyt. Dlatego nie należy szykować się na wysoce ambitny seans.

źródło: Monolith Films
Przesłanie
Bohaterowie mieszkający w trawie doznają charakterologicznej przemiany, uczą się jak funkcjonować w zróżnicowanej gatunkowo społeczności. Co w trawie piszczy porusza kwestię inności, tolerancji oraz odnajdywania siebie. I naprawdę pomaga zapamiętać różnicę między osą a pszczołą – pierwsza żądli, druga daje miód! Swoją drogą, bardzo doceniam inwencję twórców, by protagonistkę królową przedstawić jako pulchną i krągłą, natomiast antagonistkę jako smukłą szprychę a’la femme fatale z nadmuchanymi ustami. Od razu poczułam się lepiej i myślę, że taki obraz będzie mieć słuszne przesłanie dla najmłodszej widowni.

źródło: Monolith Films
I belive I can sing
Gwarantuję wam także, że po wyjściu z sali będziecie nucić motyw przewodni filmu. To bardzo chwytliwa i rozpoznawalna melodia, wpasowała się jednak tutaj jak ulał. Dobry był także sam dubbing. Dialogi okazały się dopasowane do polskiego kontekstu, jednak nie liczcie na gromkie wybuchy śmiechu. Żarty są w porządku, na przyzwoitym poziomie – na tyle, by skończyć z uśmiechem na twarzy.

źródło: Monolith Films
I belive I can fly
Co w trawie piszczy to solidna baja, nie niskich, ale i nie tych wysokich lotów. Historia w niej opowiedziana jest prosta, ale opowiedziana w zadowalający sposób. W starszych widzach obudzi sentyment, młodszym sprzeda pozytywne przesłanie i utwór, który przez dłuższy czas pozostanie w głowach. Po całym roku słuchania występów z repertuarem muzycznym Krainy Lodu, z wielką chęcią podsunę swoim kuzynkom najnowsza animację od Monolith Films.
Zapraszamy na seanse do OhKino Arkady Wrocławskie! Przekonajcie się sami, czy bajka was porwie.