Superbohater Dante
Fabuła serialu skupia się na dobrze znanym fanom serii młodym Dante (ang. głos Johnny Yong Bosch), który specjalizuje się w polowaniu na demony. W trakcie opowieści poznajemy również Mary (ang głos. Scout Taylor-Compton), członkinię elitarnej jednostki zajmującej się likwidacją mieszkańców piekła, którzy przeniknęli do świata ludzi. Ich drogi przetną się w dość niekorzystnych okolicznościach, gdy ujawni się tajemniczy i niebezpieczny Biały Królik (ang. głos Hoon Lee).
Fabuła produkcji nie tylko skupiła się na relacji bohaterów oraz efektownym ratowaniu świata, ale autorzy postanowili również podejść do tematu demonów bardziej ludzko, głosząc tezę, że nie każdy demon łaknie zniszczenia i krwi niewinnych na zębach. Takiego podejścia nie spodziewałem się po anime o łowcy demonów, ale przyznam, że ten wątek miał swoje dobre momenty i potrafił wywołać emocje. Stwierdzę nawet, że temat był pozytywnym zaskoczeniem, ale jak ma się to do charyzmatycznego Dantego? No właśnie nijak…
To nie jest Dante i Lady
Największym grzechem serialu są postacie, które nie przypominają growych oryginałów, a ich wersje serialowe bardziej irytują i są ze sobą sprzeczne. Dante jest zbyt poważny lub zbyt dziecinny. Nie ma w nim tego bohatera, który mimo najgorszych przeciwności rzuca suchymi żartami i prowokuje przeciwników. Każdy znający serie wie, że Dante bawił się z wrogami, bo normalna walka go nudziła. W tym też leżało piękno całej serii, by walczyć w widowiskowy sposób, co komponowało się z postacią. Tutaj Dante tylko raz wykazał się takim zachowaniem, którym wykazałby się growy półdemon. Dodatkowo, przez większość serialu bohater robi za worek treningowy, przegrywając nawet z ludźmi. Oczywiście nie chodzi o to, by Dante każdego miał na strzała i nie spotykał żadnych przeciwności, bo w grach też doznawał porażki, ale z naprawdę znaczącymi przeciwnikami. Postać wykreowana w serialu pod żadnym względem nie została przez autorów zrozumiana, a do tego jest sprzeczna z growym pierwowzorem oraz w samej fabule serialu. W jednej scenie bohater jest na tyle szybki, by uratować kilka osób w parę sekund, a w drugiej ma problemy dogonić zwykłego człowieka. Dante jest trudną postacią do przełożenia na ekrany, ale jest to wykonalne, co udowodniło anime z 2007.
Przyznam szczerze, że już Dante z rebootu, który powstał w 2013 roku, był bliżej pierwowzoru, niż Dante z tego serialu. Zdecydowanie łatwiej jest z postacią Mary (nazywanej przez Dantego: Lady), ale ona też została przez autorów skrzywdzona.
Mary, którą mogliśmy poznać w Devil May Cry 3, była postacią silną, pewną siebie i łaknącą zemsty na swoim ojcu. Mimo bycia człowiekiem, wykazywała się dużymi umiejętnościami bojowymi i charakterem, który pozwalał jej przeżyć, ale też wpędzał w kłopoty. W teorii wszystko w serialu zostało to zachowane, jednak widać pewne drobne różnice, które powodują niechęć do postaci. Przede wszystkim jej charakter został ograniczony do rzucania bluzgami w co drugim zdaniu. To normalne, że postać klnie, ale jak robi to co chwilę, to kłuje to w uszy nawet największych chuliganów. To sprawia, że nie jest już tak charyzmatyczna co w DMC3, a staje się irytująca. Piszę to z perspektywy osoby, która postać Mary polubiła w grze, mimo jej błędów, które robiła, bo (uwaga głębokie) człowiek popełnia błędy. W grze działała również z własnych pobudek, była samotniczką, by potem dołączyć do Dantego. Tutaj została zaprezentowana jako żołnierz, który wypełni każdy rozkaz i nie sprzeciwi się dowódcy, nawet jeśli ten jest stuprocentowym szaleńcem. Ciężko taką postać polubić.
Paradoksalnie najlepiej wypadł główny antagonista, czyli Biały Królik. Widać w nim tego masterminda, okrutną i brutalną postać, która ma uzasadnione powody do wywoływania chaosu. Jest przy tym wszystkim charyzmatyczny i wiarygodny, a w jednym z odcinków poznajemy jego całą historię. Zabiera mu to aspekt tajemniczości, który towarzyszył jemu przez większość odcinków, ale uważam, że znika w odpowiednim momencie. Będąc szczerym, nie zdziwię się, jeśli wielu odbiorców będzie właśnie kibicować królikowi, bo przy nim Dante i Mary wypadają blado.
Reszta fabuły jest ciekawsza, chociaż dziurawa. Nie oczekuję od anime, by wszystko było zgodne z logiką, ale przydałoby się minimum sensu w całości, a ten jest zatracany w wielu aspektach historii, nie tylko przy ukazaniu postaci. Twórcą może nawet przeszkadzał setting świata i woleli skupić się na innych wątkach, niż walka z demonami, bo to wyszło im naprawdę słabo. Na mały plus zasługują nawiązania nie tylko do samego DMC, ale do innych gier od Capcomu.
Ładne wygląda i brzmi
Animacja to wysoka klasa. Postacie ludzkie, demony, krajobraz oraz walka wyglądają zjawiskowo i naprawdę przyjemnie się na to patrzy, aczkolwiek w niektórych momentach widać problemy w animacji, zwłaszcza jeśli będziemy patrzeć na elementy występujące w tle. Muzyka również jest świetna, łączy dobrze znane kawałki z różnych odsłon serii oraz dobrze znane utwory rockowe, jak np. Rollin’ od Limp Bizkita, którego możemy posłuchać w intrze. Elementy wizualne oraz dźwiękowe mocno zachęcają do oglądania, ale wygląd i dźwięk to nie wszystko.
Jeśli mówimy o samej walce, sceny potrafią zachwycić i przynieść radość z ukazanych potyczek. Można zauważyć dobre połączenie ważnych fabularnie wydarzeń i odpowiednio wyważone tempo emocjonalne. To można obejrzeć i się dobrze bawić, to fakt niezaprzeczalny, ale nie można liczyć na wybitny seans, na który wielu liczyło.
Sam chciałem, by netflixowe anime było na tym samym poziomie, co serial z 2007. Niestety, być może chciałem za dużo. Da się to obejrzeć, bo do najgorszych seriali nie należy, chociaż fani mogą być przerażeni potraktowaniem dobrze znanych person i głupotami ukazanymi na ekranie (i nie piszę tutaj o głupotach typowych dla japońskich animacji, bo takowe są wpisane poniekąd w gatunek). Dante, to jedna z moich ulubionych postaci ze świata gier i jeśli ja nie jestem w stanie “jarać” się tym, że jest na ekranie… to coś tutaj mocno poszło nie tak, albo to nie jest Dante, jakiego znam.