DC Comics tworzy ciekawe, przynajmniej zazwyczaj, komiksy, a seriale oparte na pomysłach wziętych z rysunkowych historii przyciągają przed telewizory rzesze fanów. Jedyną bolączką nadal pozostają filmy o superbohaterach, choć ostatnia produkcja z komiksowego podwórka, czyli Wonder Woman, nieco namieszała na tym poletku. Nie można zapominać o jeszcze jednej gałęzi tego drzewa DC – o animacjach. Tutaj sytuacja przedstawia się o niebo lepiej niż w przypadku obrazów z prawdziwymi aktorami. Zazwyczaj superbohaterskie filmy animowane są wciągające, dobrze napisane i narysowane, a także przemyślane, gdy mowa o fabule.
Nic więc dziwnego, że każdego roku pojawia się kilka takich produkcji. W tym także będziemy mogli obejrzeć parę animacji, które, przynajmniej po obejrzeniu ich zwiastunów, prezentują się nader interesująco. Jedną z nich jest film Młodzi Tytani: Zdradziecki pakt. Jak już sam tytuł wskazuje, głównymi bohaterami uczyniono członków drużyny Młodzi Tytani, czyli Blue Beetle’a, Raven, Robina, Terrę, Beast Boya, Starfire oraz byłego szefa ekipy – Nightwinga. Ten ostatni wprawdzie nie należy już oficjalnie do zespołu, jednak bardzo często pomaga swoim przyjaciołom, tak jak ma to miejsce w nowej historii ze stajni DC Comics. Czy wato zatem sięgnąć po Zdradziecki pakt?
To miała być misja, jakich wiele w życiu członków Młodych Tytanów – odnaleźć zagrożenie, wyeliminować je, wrócić do spokojnego, przynajmniej chwilowo, żywota. I pewnie tak by było, gdyby sprawy nie przybrały nieprzewidzianego obrotu. Pewna ogarnięta chorą chęcią posiadania boskich mocy i władzy sekta, z Sebastianem Bloodem, ich guru, na czele, ma zamiar nieco uprzykrzyć życie młodych superbohaterów. Członkowie grupki oddającej cześć bogu-który-nie-interesuje-nikogo-poza-nimi konstruują maszynę, za pomocą której mają zamiar przejąć moce Tytanów i wtłoczyć je w swojego przedstawiciela. W końcu to Brat Blood został wybrany przez boga, by nieść jego nauki i wyrywać chwasty z pola jego wiary. Jak najłatwiej podejść superbohaterów? Umieścić w ich szeregach szpiega, który pozna ich mocne, ale i słabe strony. Czy protagoniści w porę odkryją, kto jest Judaszem (nawiązanie do oryginalnego tytułu filmu – Teen Titans: The Judas Contrac)?
Trzeba przyznać, że Zdradziecki pakt wciąga od samego początku. Pomysł na wykorzystanie w produkcji motywu ogarniętej niezdrową obsesją nawracania świata sekty nadał temu obrazowi charakteru. Bo możliwości przedstawienia chorego spojrzenia na wiarę jest całkiem sporo. A jeśli jeszcze wpleciemy te pomysły w fabułę animacji przedstawiającej walkę superbohaterów z siłami zła, otrzymamy całkiem smaczny kąsek.
Twórcy nie skupili się tylko na samym pojedynku protagonistów i antagonistów, który, trzeba to przyznać, był bardzo dobry. Wprawdzie w takich obrazach z góry wiadomo, jaka strona przegra, jednak na pewno nie stanowi to wady animacji. Zwłaszcza że w Zdradzieckim pakcie czeka nas sporo twistów fabularnych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. A do tego, jak już wspomniałam na początku tego akapitu, postawiono nacisk na coś więcej niż bieganie za tymi złymi i stawianie im czoła.
Skupiono się także na lękach superbohaterów. Postaciom nadano ludzki rys – co z tego, że mają moce, jakich niejedna osoba im zazdrości, skoro nawet one nie uchronią ich przed złamanym sercem, konfliktami z bliskimi osobami czy wątpliwościami dnia codziennego. Siły siłami, jednak żaden z bohaterów nie jest niezniszczalny, Robin i Nightwing to ludzie, po prostu dobrze wyszkoleni i posiadający niezły arsenał. Każdy protagonista ma uczucia, które łatwo zranić albo wykorzystać przeciw niemu. Właśnie za to tak cenię tę odsłonę przygód Młodych Tytanów – za fakt, że pokazano, iż charaktery animacji to nie tylko superbohaterowie, trudni do pokonania i bez lęków, ale także uwypuklono ich wady, przedstawiono lęki. Przecież to dzieci, przynajmniej większość z nich, i same moce nie wystarczą, by uchronić ich przed cierpieniem.
Każdy z bohaterów dostaje swoje pięć minut. Poznajemy więc bolączki Raven, Robina czy Beast Boya. Widzimy, jak członkowie Tytanów troszczą się o siebie i że traktują się jak rodzinę. Spokój w ich szeregach zostaje jednak przerwany przez pojawienie się zdrajcy. Motyw wprowadzenia do fabuły tego elementu nieźle namieszał i zmienił spojrzenie, zarówno bohaterów, jak i widzów, na pewne kwestie. Czy można się domyślić, kto jest robaczywym jabłkiem? Można, choć nie na samym początku. A kiedy jeszcze wyjdzie na jaw, z kim połączona jest cała ta historia zdrady, widz zacznie zacierać rączki z ekscytacji.
Młodzi Tytani: Zdradziecki pakt to animacja, po którą na pewno powinien sięgnąć każdy miłośnik superbohaterskiego światka. Jest akcja, jest zdrada, jest mnóstwo scen walk. A widz tylko siedzi i śledzi rozwój wydarzeń, nie mogąc się doczekać zakończenia, które wgniata w fotel. Szkoda tylko, że poskąpiono dodatków, mamy trzy sneak peeks i tyle.