Wędrowna artystka
Sztuka shamisenu łączyła wysokie z niskim, klasyczną kulturę artystyczną z ludowymi przyśpiewkami nadającymi rytm codziennej pracy. Grający na tym instrumencie artyści cieszyli się wielką sławą, ale byli też biedni, a ich życie polegało na nieustannej wędrówce. Często wywodzili się z grup nieuprzywilejowanych, w tym, jak główna bohaterka Petreki i Minamisawy, bywali osobami niewidzącymi porzuconymi w dzieciństwie przez rodziców. Jednym z niewielu sposobów na włączenie ich w tryby japońskiego społeczeństwa pozostawała właśnie muzyka.
Więcej o historii i znaczeniu shamisenu dowiecie się z krótkich rysów historycznych zamieszczonych w dodatkach. Możecie też posłuchać ich w oryginale, po portugalsku, bo jako miniwykłady dostępne są na YouTube, łatwo znajdziecie je dzięki kodowi QR na ostatniej stronie komiksu. Myślę, że opowieść o Japonii podana w tym języku (nawet z brazylijskim akcentem) to nie lada gratka dla każdego miłośnika Shoguna.
Shamisen śledzi losy Haru od kiedy trafiła do mistrza gry do czasów jej późnej starości. Postać ta jest wzorowana na prawdziwej osobie – urodzonej na początku XX wieku Haru Kobayashi, jednej z najsłynniejszych goze (wędrownych artystek), a przy tym jednej z ostatnich. Inspiracje są tu luźne, prawdziwa pieśniarka nie pochodziła z biednej rodziny, pewnie też nie miała tylu okazji do rozmów z bogami…
Magia muzyki
Haru wędruje przez wiosenne, ukwiecone krajobrazy, jesienne chłody i zimowe wichury. Śpiewa dla ludzi i o nich, zbiera melodie nucone przez żony rybaków i chłopki, włączając je do swoich utworów. Odtwarza kanon i tworzy własne poezje. I jest w tym dobra! Na tyle, żeby wpaść w oko siłom znacznie potężniejszym od ludzi. A japońscy bogowie, jak pewnie wiecie z innych opowieści, naprawdę nie należą do empatycznych. Bywają jednak wrażliwi na piękno, dlatego artystka może okazać się godna przeciwniczką dla tych kapryśnych istot.
Pieśniarka spotyka też wielu ludzi – przecież na tym właśnie polega jej praca. Przynosi im ukojenie, niemal dosłownie tracąc życie dla ich dobra. Przynosi im też melancholię i smutek, bo shamisenowe piosenki nie należą do skocznych. Pod tym względem podobne są do innego fenomenu z kręgu języka portugalskiego: fado. Jak utwory Amalii Rodriguez, to krótkie migawki skupiające jak w soczewce codzienne lub niezwykłe sytuacje i emocje.
Ukiyo-e
Obrazy przemijającego świata i ich mistrz, Hokusai, także są tematem tego komiksu. Zobaczycie w nim wiele nawiązań do jego malarstwa, a może nawet do niego samego. Znajdziecie też mnóstwo klasycznych elementów dekoracyjnych, charakterystycznych dla japońskiego drzeworytu i zawsze powiązanych z porą roku, w której dzieje się dany rozdział. Shamisen jest przepełniony miłością do kultury Japonii XIX i początku XX wieku. Jedynie kolory są bardziej pastelowe niż u kronikarzy przemijającego świata, co dodaje całości oldschoolowego szarmu.
Historia opowiedziana przez Petrekę i Minamisawę pokazuje świat nie tyle przemijający, ile zupełnie miniony. Shamisen należy teraz do kultury klasycznej; nawet jeśli wciąż śpiewa się pieśni wędrownych artystów, nikt nie pisze nowych i nie wplata w nie codziennego gwaru czy rytmów klepania w komputer długo po oficjalnych godzinach pracy. Wśród dodatków do komiksu znajdziecie słowa (po polsku i japońsku) piosenek śpiewanych przez Haru, możecie ich też posłuchać — znowu odsyłam was do kodu QR i YouTube’a.
Shamisen to przepiękny komiks przepełniony miłością do japońskiej kultury, oparty na głębokiej wiedzy i konsultacjach z innymi artystami i badaczami jej fenomenu. Mimo tak wielu nawiązań całość nie przytłacza, oddaje raczej ducha poezji śpiewanych przez wędrownych twórców, ich melancholię, ale też siłę tej delikatnej, oszczędnej muzyki. Zaparzcie herbatę, poszperajcie w sieci za odpowiednimi nagraniami i ucieknijcie na chwilę z XXI wieku.