Społeczeństwo postapo
Po pandemii niektóre kraje bardzo się przyzwyczaiły do lockdownu, a mimo starań ekologów wisi nad nami widmo kryzysu wodnego. Fantastyka, co charakterystyczne dla tego gatunku, podchwytuje nasze codzienne lęki i tworzy z nich nowe światy. To ostrzeżenia, które, miejmy nadzieję, nie okażą się predykcjami. Mniej więcej taką drogą poszły dwie historie ukazujące się prawie w tym samym czasie: audioserial Sen o wolnym świecie Łukasza Migury i książka Empatajzer Aleksandry Borowiec.
U Borowiec podstawą konstrukcji świata przedstawionego wydaje się tytułowy sprzęt do współdzielenia emocji. To rodzaj Snapchata, na którym szeruje się doznania i doświadczenia, chwile radości, rozkoszy i największego bólu. Można dzięki temu pokazać najbliższym, co się o nich myśli. Albo dać posmakować swojego życia obcym, followersom. Świat tej książki jest niesamowicie ciasny, obejmuje w zasadzie tylko jedno miasto o czterech dzielnicach – w tym tylko jednej bogatej. Podobno gdzieś tam dalej jest jakiś świat, nawet Europa, ale nie ma to w zasadzie żadnego wpływu na mieszkańców Pattium.
Nie wiemy do końca, co ukształtowało świat tego państwa-miasta. Była jakaś zaraza, brak wody jest ewidentnym i naczelnym problemem tego małego ekosystemu, więc nastąpiła katastrofa ekologiczna. Wprowadzono więc szereg regulacji i ograniczeń, a najbiedniejszych zgoniono do getta i otoczono murem. Teraz, po wielu latach, ma on zostać zburzony. I to wokół tego teoretycznie radosnego wydarzenia narastają liczne niepokoje. W tym momencie dziejowym jakoś próbują się odnaleźć, a jeszcze lepiej ustatkować, bohaterowie książki: policjantka, jej dziewczyna przedszkolanka, lekarz związany z niespełnioną artystką oraz młode małżeństwo na dorobku.
Wielkie zmęczenie, mały spleen
Empatajzer to dobry tekst, napisany jasnym stylem, potrafiący pokazać światy wewnętrzne postaci, dający czytelnikowi posmakować suchego powietrza Mizerii, w której mieszka biedota, i pozornych wygód ciasnych mieszkań klasy średniej. Jednocześnie to nie aż tak dobra powieść – jej konstrukcja opiera się na symetriach, śledzimy losy trzech nieszczęśliwych par, które wbrew powiedzeniu Tołstoja są do siebie szalenie podobne. Borowiec stara się też poruszyć trochę zbyt wiele ważnych tematów – dostępu do dóbr, praw reprodukcyjnych, relacji międzyludzkich, nierówności społecznych, protestów z nimi związanych, a wreszcie władzy czy może raczej poczucia własnej ważności bohaterów. Przez nagromadzenie przesłań bohaterowie stopniowo obracają się w papierowe analogie, a ich kolejne decyzje lub spadające na nich nieszczęścia stają się przewidywalne. Broni się na szczęście główna postać, policjantka, do pewnego stopnia także dlatego, że jej relacja z przełożonym jest chyba jedyną satysfakcjonującą więzią międzyludzką w Empatajzerze.
Kolejnym ważnym wątkiem spinającym poszczególne historie jest pattiumski odpowiednik Facebooka – tytułowy sprzęt pozwalający dzielić się uczuciami. Wydaje się, że to jedyne, co „produkuje się” w mieście, jego dobrobyt ufundowany jest w całości na pomyśle Inżyniera i Współtwórcy. Ponownie, to dość jasna alegoria mediów społecznościowych i ich oderwanych od rzeczywistości twórców oraz tego, jak bardzo zarządzający feedem żerują na jego twórcach i odbiorcach.
Mimo dobrego stylu nie czytało mi się tej powieści łatwo. Borowiec nagromadziła problemy społeczne do poruszenia, przez co czasem trudno się zorientować, dokąd ma prowadzić dany wątek. I czy w ogóle dokądś prowadzi, czy jest tylko rodzajem głośnego myślenia, które powinno odpaść w redakcji. Chyba najbardziej nadmiarowy był dla mnie wątek młodego małżeństwa, a właściwie młodego męża, którego żona jest bardzo papierowa i stereotypowa. Te rozdziały mają pozwolić na zajrzenie do firmy produkującej empatajzery, co można było spokojnie pokazać bez tworzenia dodatkowych bohaterów. Całość zyskałaby wówczas na dynamice, a może znalazłoby się też więcej miejsca na pokazanie, dlaczego właściwie empatia nie może zbawić świata.
Empatajzer bardzo udanie pokazuje czytelnikowi trud życia w pełnym ograniczeń Pattium. Poczujecie zmęczenie bohaterów, być może poruszą was ich wybory, czasem zupełnie nieetyczne. Jednocześnie w warstwie intrygi kryminalnej czy metaforyki ta książka nie przynosi większych zaskoczeń, a z części wątków autorka mogłaby z powodzeniem zrezygnować, żeby rozwinąć je w zupełnie innej powieści lub kontynuacji tej historii.