Oceanu nie ma, ale i tak jest…
Przede wszystkim jest ładnie i stabilnie, ale nie są to moje pierwsze wrażenia, ponieważ śledzę grę od początku, a twórcy od startu nie próżnują. Bardzo doceniam optymalizację, co prawda po załadowaniu ma chwilę zadumy w postaci poważnych spadków FPS, jednak po kilku sekundach stabilizuje się i działa bezproblemowo. Niewykluczone, że zjawisko to wynika z samej mocy mojego procesora. Jednak Ryzen 5 2600 pierwszej świeżości nie jest, adekwatnie przy układzie graficznym 1660Ti spokojnie mogę ustawić wysokie detale graficzne. Bez nowoczesnych upskalerów czy innych wynalazków wydajnościowych, obrazowo wygląda to bardzo dobrze i poziom FPS spokojnie można na tych 60ciu utrzymać. Ktoś może stwierdzić, a co niby takiego w kosmosie jest wymagającego, spieszę z wyjaśnieniem. Mamy ograniczony obszar, ale bardzo bogaty, czy to w jakieś skały, śmieci, zasoby czy odłamki stacji badawczych, naprawdę nie brakuje rzeczy do renderowania, tym bardziej, że zasięg widzenia jest wręcz kosmiczny. Dodatkowo są miejsca zamknięte i poruszanie się między nimi a główną lokacją przychodzi płynnie, bez żadnych dodatkowych ekranów ładowania.
To nie tak, że dobrze czy nie dobrze
Rozpoczynamy rozgrywkę jako ocaleni po katastrofie i w naszej kompetencji jest odkryć co się wydarzyło w obrębie stacji badawczej z której niewiele zostało. Budzimy się w kapsule ratunkowej osadzonej na skrawku meteorytu, od tego miejsca zaczynamy zbieranie materiałów, aby stworzyć nowe narzędzia niezbędne do eksploracji oraz przeżycia w sferze kosmicznej. Gdzieś to widzieliście? No pewnie, w Subnautice. Tym bardziej, że bazę wypadową wykreowano z dokładnie takich samych assetów jak w wyżej wymienionym tytule. Progresja jest identyczna, zbierasz zasoby, generujesz nowe narzędzia czy maszyny i wszystko umieszczasz odpowiednio w pomieszczeniach kopułowych jak w Subnautice. Różnice pojawiają się w samej eksploracji, bo tak jak pływać potrafi każdy, tak już kosmos jest czymś bardziej skomplikowanym. Tutaj w pierwszej fazie gry możemy poruszać się bez żadnych wspomagaczy, choć bardzo powoli. Oddalenie się od źródła grawitacji powoduje całkowity bezruch, chyba, że posiadamy przynajmniej plecak rakietowy. Trochę to naciągane, bo całość tak czy siak dzieje się w kosmosie, jednak rozumiem założenie, nawet jeśli przeszkadzało mi w rozgrywce.
Rozwój i progresja
Jeśli chodzi o plusy, to mogę tu zaliczyć stale pojawiające się patche z nową zawartością. Gra rozwija się w dobrym kierunku, aby być pełnoprawną produkcją i szczerze chciałbym ujrzeć tę wersję. Mimo że z początku jedynym zagrożeniem to tlen i przestrzeń, tak z czasem odkrywamy miejsca w których mogą zaatakować kosmici czy drony traktujące nas jako intruzów. Ze wszystkim możemy podjąć walkę tudzież ominąć, zależnie jakie wyposażenie już posiadamy. Z narzędzi do naszej dyspozycji zaś możemy stworzyć, plecak odrzutowy, skuter kosmiczny, wiertło górnicze czy po prostu laser. Osobiście liczę na więcej możliwości. Obecny stan mapy udało mi się zwiedzić w niewiele ponad dwie godziny, w tym rozbudować w pełni prosperującą bazę wypadową. To trochę mało jak na pełną grę, ale jak pisałem, twórcy stale nad nią pracują i regularnie pojawiają się kolejne aktualizacje.
Reakosmosując
Jestem dobrej myśli i jak nie przepadam za survivalami, tak Astrometica wciągnęła mnie dokładnie tak samo jak Subnautica. Pragnę więcej treści, możliwości i chętnie sprawdzę nowości, bo gra ma ogromny potencjał. Świetnie zoptymalizowana, co ostatnio jest problemem nawet w segmencie AAA. Przemyślana w większości kwestia progresji, chociaż skopiowana od Charliego Clievlanda (twórca i pomysłodawca Subnautici), to bardzo dobra. Liczę, że ta produkcja będzie dalej rozwijana, a ostatecznie wyjdzie z pułapki early access.
Grę do testów otrzymaliśmy od wydawcy, za co bardzo dziękujemy, ale nie wpływa to na ocenę końcową produktu.