Grupa do zadań specjalnych leci na kolejną misję. Nie do końca wiedzą, kogo mają uratować. Wszyscy są zaskoczeni, gdy okazuje się, że celem jest szczupła, brudna i przestraszona dziewczyna, która ledwo chodzi i nawet nie potrafi się komunikować ze swoimi wybawcami. Nick, lider drużyny, jest zirytowany tym odkryciem. Nie po to narażał swoich przyjaciół, aby ocalić zwykłego człowieka. Tym bardziej że końcowa faza misji nie idzie po ich myśli i dowódca zostaje ranny.
Po powrocie do bezpiecznej bazy wszyscy zastanawiają się, kim jest ich gość. Wygląda bardzo ludzko, ale zdecydowanie coś jest nie tak. Nie wykazuje żadnych specjalnych umiejętności, więc dlaczego została porwana? Wydaje się wręcz, że nawet chodzenie, jedzenie czy picie sprawiają jej trudność, jakby robiła to wszystko po raz pierwszy. W końcu powoli zaczyna mówić, ale to także wymaga od niej dużego wysiłku. Dziewczyna wszystkiego się boi, nie zawsze rozumie polecenia innych i często nie potrafi ubrać w słowa własnych myśli.
Po udanej misji grupa do zadań specjalnych odpoczywa w kryjówce. Mimo dziwnej sytuacji związanej z dziewczyną, członkowie drużyny prowadzą dalej swoje codzienne życie. Ekipa jest zbieraniną przedstawicieli różnych ras. Każdy z nich ma mroczną lub smutną przeszłość i to właśnie trudne przeżycia doprowadziły ich do spotkania z ekscentryczną grupą, której finalnie członkami się stali. Nie wszystkich poznajemy szczegółowo, ale wiemy, że w terenie przywódcą jest kotołak Nick, w kuchni króluje arachnoid Anthony, a Ariel jest wodnikiem o dwóch tożsamościach. Dziewczyna stara się odnaleźć wśród wielu obcych jej istot i przede wszystkim odkryć, kim sama jest.
Zapowiedź książki mnie zaintrygowała, natomiast z każdą stroną mój zapał nieco przygasał. Pomysł jest ciekawy, ale mam wrażenie, że książka jest trochę „przegadana”. Po ponad pięciuset stronach nadal niewiele wiemy, jakby pierwszy tom był zaledwie długim wstępem do prawdziwej przygody. Chciałabym się dowiedzieć, co stanie się z główną bohaterką, więc być może sięgnę po kontynuację, ale podczas lektury ciągle czekałam na wielki finał i jego brak mnie zawiódł.
Doceniam chęć stworzenia steampunkowego świata, ponieważ nie jest to motyw często wykorzystywany na dużą skalę, ale mam wrażenie, że skończyło się tylko na zapowiedzi. Planeta miała być spowita parą, zapełniona zębatkami i maszynami, ale dostaliśmy zaledwie kilka krótkich opisów. Większość akcji miała miejsce w zamkniętej bazie, więc nie było możliwości zagłębienia się w wykreowany świat. Być może więcej steampunkowego klimatu będzie w kolejnej części, chociaż zakończenie pierwszego tomu raczej tego nie zapowiada.
Bohaterowie są bardzo różnorodni, jakby każdy został wyciągnięty z innej bajki. Nie wiemy, z jakich planet pochodzą i mamy zaledwie szczątkowe informacje o ich przeszłości. Mimo, że czasami zachowują się dosyć infantylnie jak na drużynę do zadań specjalnych, to da się ich lubić. Postaci jest wystarczająco dużo, aby każdy znalazł kogoś, kto wzbudzi jego sympatię. Zaskoczył mnie jednak brak spójności w kreowaniu obcych ras i opinii o ludziach. Ci ostatni są uważani za dosyć prymitywnych, co nie przeszkadzało autorce w stworzeniu ras prawie całkowicie opartych na zwierzętach znanych z Ziemi. Mamy dużego kota, wilka, pająka czy ćmę. Z jednej strony świat człowieka jest słaby i nieznaczący, a z drugiej prawie wszystkie istoty są stworzone z bardzo ludzkiego punktu widzenia.
Notatki zaginionego boga niestety nie zdobyły mojego serca. Opowieść o uwięzionym bóstwie brzmi bardzo interesująco, ale wykonanie nie jest już tak ciekawe. Książka jest debiutancką powieścią i chociaż mam kilka uwag, nie była to zła lektura. Jest napisana bardzo przystępnym językiem, więc czyta się ją płynnie i szybko. Wykreowany świat jest intrygujący, ale chciałoby się więcej informacji na jego temat. Mam nadzieję, że w kolejnej części dostaniemy więcej zarówno maszyn parowych, jak i faktów o głównej bohaterce. Czytelnik wraz z nią odkrywa jej tożsamość i wspomnienia, ale dzieje się to bardzo powoli. Liczę na to, że drugi tom podciągnie całą serię w górę.