Film Monstrum w reżyserii Nacho Vigalondo co prawda nie doczekał się premiery kinowej w Polsce, co jest dziwne, bo parada znanych nazwisk powinna przyciągnąć rzesze widzów. Nie dowiemy się, czy odniósłby u nas sukces, ale przynajmniej mamy szansę obejrzeć go na DVD, które ukazało się 17 sierpnia bieżącego roku.
Nieodpowiedzialna alkoholiczka = postrach Seulu
Gloria (Anne Hathaway) ma trzydzieści kilka lat i kompletnie nie może odnaleźć się w swoim życiu. Codziennie imprezuje na mieście ze znajomymi, a do mieszkania wraca dopiero nad ranem, co doprowadza jej chłopaka Tima (Dan Stevens) do szału. Mężczyzna, zmęczony i poirytowany powtarzającą się notorycznie sytuacją, wyrzuca ją za drzwi. Gloria jest zmuszona wrócić do swojej rodzinnej mieściny, gdzie ma nadzieję wreszcie wziąć się w garść. Spotyka Oscara (Jason Sudeikis), przyjaciela z dzieciństwa, poznaje jego znajomych. W ich towarzystwie spędza wieczory w barze, rano nie pamiętając kompletnie, jak wróciła do domu.
Mniej więcej w tym samym czasie portale informacyjne zawiadamiają o pojawieniu się ogromnego monstrum terroryzującego centrum Seulu, stolicy Korei Południowej. Wstrząsa to całym światem, także Glorią, która z czasem uświadamia sobie, że może mieć z tym coś wspólnego.
Katastroficzna komedia romantyczna?
Monstrum, jakkolwiek fascynujące i intrygujące mogłoby się wydawać, jest po prostu nijakie. Dość ciekawe rozterki moralne i etyczne opakowano w ciut zbyt naciąganą historię łączącą amerykańskie miasteczko ze stolicą Korei Południowej w jeden z najbardziej absurdalnych sposobów, jaki można sobie wyobrazić. Z przykrością stwierdzam, że konfrontacja komedii romantycznej i fantastyki/kina katastroficznego nie do końca zagrała. Przeplatanie się zwyczajnej i humorystycznej opowieści o kobiecie wracającej do rodzinnej miejscowości i historii o gigantycznej kreaturze niszczącej inny kawałek świata, przybierającej głupie pozy i wykonującej taneczne ruchy jest nie dość, że dziwne, to jeszcze bardzo naciągane, a cała fabuła nie trzyma się kupy.
Vigalondo czyni protagonistką alkoholiczkę z problemami, i jakkolwiek urocza, czarująca czy zabawna by nie była, trudno z nią sympatyzować i jej kibicować. Podobnie jest zresztą z pozostałymi bohaterami. Przystojny partner Glorii jest zbyt ambitny i wymaga od niej więcej niż jest w stanie mu dać; z Oscara, który miał szansę być tym uprzejmym i słodkim chłopakiem z sąsiedztwa, wychodzi czarny charakter, a Joel i Garth okazują się nieznośnie neutralni.
Pomysł kontra realizacja
Wszystkie wady i niedoskonałości fabuły filmu i kreacji bohaterów kontrastują z jakością produkcji i gry aktorskiej. Monstrum pod względem technicznym wypada naprawdę interesująco i niebanalnie, chociaż efekty specjalne mogłyby zostać nieco bardziej dopracowane. Hathaway, Sudeikis i inni dosłownie stawali na głowie, by choć trochę uratować swoje postaci, uczynić je bardziej ludzkimi i wiarygodnymi, co w jakimś stopniu (może nawet za bardzo) im się udało.
Warto też wspomnieć, że druga połowa filmu jest o wiele mroczniejsza i poważniejsza niż pierwsza. To studium tego jak daleko człowiek może posunąć się, by kontrolować i manipulować innymi, nie zważając na nikogo.
Na DVD bez szału
Wydanie DVD filmu jest dość ubogie, pomijając samą książeczkę towarzyszącą płycie. Wykonano ją całkiem przyzwoicie – mamy dużo zdjęć, krótki opis fabuły i minirecenzję. Poza tym każdemu z piątki głównych aktorów poświęcono dwie stroniczki, na których oprócz fotografii dostajemy obszerną notkę o innych produkcjach, w których możemy ich oglądać.
Monstrum na nośniku jest dostępne jedynie w dwóch wersjach językowych – oryginalnej lub polskiej, z napisami bądź lektorem. Tradycyjnie dostajemy też możliwość wyboru scen. Oprócz tego wrzucono tam zwiastun samego Monstrum oraz zajawki innych produkcji, które w tym samym czasie ukazywały się na DVD. Żadnych wyciętych scen czy materiałów dodatkowych, żadnych wywiadów z aktorami czy wideo zza kulis.
Chociaż uwielbiam filmy z Anne Hathaway, nie jestem przekonana do Monstrum. Przez większość czasu miałam problem ze skupieniem uwagi na tym, co dzieje się na ekranie, do czego przyczyniły się dłużące się sceny, które znacznie zwalniały bieg akcji. Nie powiem, że czas spędzony na oglądaniu był stracony, ale jeśli mogłabym cofnąć czas, pewnie przeznaczyłabym go na coś innego.
Monstrum wygląda trochę jak mroczna produkcja Disney Channel, gdzie bohaterowie są odrobinę starsi, a oprawa wizualna i efekty specjalne trochę lepsze niż zazwyczaj. Można obejrzeć raz, bo wracać do niego raczej nie ma po co.