Po przeczytaniu Szopa Rocketa byłem pełen nadziei odnośnie autorskiego komiksu Skottiego Younga. Przygody kosmicznego futrzaka były zabawne, wciągające, dynamiczne, oryginalnie opowiedziane i niesamowicie estetyczne. Spodziewałem się, że w Nienawidzę Baśniowa otrzymam jeszcze więcej zabawy konwencją, cartoonowej kreski, a także scenariusza nieskrępowanego obostrzeniami marvelowskich redaktorów. Cóż, podobnie jak protagonistka komiksu, powinienem był uważać, czego sobie życzę.
Co za dużo, to nie zdrowo
Główną bohaterką Nienawidzę Baśniowa jest dziewczynka imieniem Gertrude, której marzeniem była kolorowa, pełna radości kraina magii. Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, w pokoju dziecka otworzył się portal, który wciągnął ją do takiego właśnie świata. Żeby się z niego wydostać, Gertrude musiała wyruszyć na poszukiwania klucza. Niestety misja, która miała zająć jeden dzień, mocno się przeciągnęła. Dwadzieścia siedem lat przemierzania tytułowego Baśniowa odcisnęło piętno na psychice i poczuciu moralności protagonistki. Gertrude – uwięziona w ciele kilkulatki, lecz pozbawiona nie tylko dziecięcej niewinności, ale i jakichkolwiek skrupułów – sieje zniszczenie i urządza krwawą łaźnię w każdym zakątku magicznego królestwa.

Kreatywne „przekleństwa” w baśniowym wydaniu
Skottiemu Youngowi nie można odmówić wyobraźni ani kreatywności. Zarys fabuły jest interesujący, kolejne prezentowane elementy świata przedstawionego również cechuje oryginalność i nieprzewidywalność. Często miałem jednak poczucie, że autor próbuje na siłę szokować czytelników i imponować im tym, jak bardzo ma w nosie jakiekolwiek granice. Gertrude, niczym gracz „na kodach”, szlachtuje zastępy Baśniowców, nieustannie obrzucając ich kwiecistymi inwektywami. Problem w tym, że scenarzysta nie zna umiaru, co powoduje, że mamy do czynienia z tą samą akcją i tym samym dowcipem powtarzanymi w kółko, w nieco tylko zmienionej formie. Podczas lektury czułem się trochę, jakby komiks wyszedł spod ręki zbuntowanego nastolatka, który ze wszystkich sił chciał udowodnić, jak bardzo podąża pod prąd. W efekcie historia, zamiast faktycznie bawić czytelnika, wywołuje raczej uśmiech politowania.
Alicja na speedzie
Rysunki nie ustępują pod względem oryginalności fabule, a nawet ją w tej kwestii prześcigają. Young jest niesamowitym ilustratorem, a jego urocze, kreskówkowe postacie i dynamiczne kompozycje stanowią największą zaletę Nienawidzę Baśniowa. Kreatywne projekty różnorodnych zakątków tej skrzywionej Krainy Czarów oraz jej mieszkańców budzą ciekawość, a plastyczne kadry i jadowite kolory nałożone przez Jeana-Francois Beaulieu przyciągają wzrok. Każda strona stanowi ekspresję nieskrępowanej (i chyba wspomaganej jakimiś środkami psychoaktywnymi) wyobraźni autora i zachęca do zapoznania się z komiksem. W ostatecznym rozrachunku narkotyczno-cukierkowe wizje nie są jednak w stanie odkupić nieprzekonującego scenariusza. Tym bardziej, że im również udziela się maniera groteski i szokowania na siłę. Gertrude jest narysowana w taki sposób, by sprawiać odpychające wrażenie szpetnej karykatury uroczego dziecka, którym niegdyś była. I choć trzeba przyznać, że czasem zabieg ten się sprawdza, to jest stosowany bez wyczucia i w miarę przerzucania stron po prostu męczy. Podobnie sprawa ma się z wszechobecną „bajkową” przemocą, która zdaje się być w oczach autora głównym atutem komiksu. Po kilku rozdziałach masakr kolejne eksplodujące mózgi, przebite na wylot zwłoki oraz rozwleczone po ziemi wnętrzności zaczynają nużyć także pod względem estetycznym.

Przemoc w „Nienawidzę Baśniowa” szybko zaczyna nużyć.
Pakiet podstawowy
Spora część tytułów od Non Stop Comics ukazała się w prostej formie, która idzie w parze z niską ceną. Nienawidzę Baśniowa również wydano w miękkiej oprawie i bez żadnych wodotrysków. Jedynymi dodatkami, jeśli można je tak nazwać, są okładki wydań zeszytowych rozdzielające poszczególne części oraz notki biograficzne scenarzysty/rysownika, kolorysty oraz liternika. Moim zdaniem taka polityka zasługuje na pochwałę, szczególnie gdy mówimy o rozrywkowych czytadłach lub przeciętniakach „na raz”, a nie klasyce komiksu czy tytułach posiadających rzeszę fanów gotowych zapłacić kilka razy więcej za wersję deluxe.

Kreskówkowa estetyka Skottiego Younga przykuwa wzrok.
Na wzmiankę zasługuje polski tekst przygotowany przez Marcelego Szpaka. Mimo że język i dowcip komiksu niespecjalnie do mnie trafiły, doceniam wysiłek włożony w przekład dialogów i humoru słownego. Słowotwórstwo Younga oraz specyficzny klimat tej historyjki wymagały sporej elastyczności językowej oraz inwencji, którymi tłumacz zdecydowanie się wykazał.
Nie polubię Baśniowa
Komiks Skottiego Younga rozczarował mnie swoją pretensjonalnością i repetycją. Niewykluczone, że jestem już za stary i zbyt zblazowany, by się nim zachwycić i doceniłbym go bardziej, gdybym był w wieku okołomaturalnym. A może po prostu Young za bardzo skupił się na epatowaniu kreskówkową przemocą i nie zdołał stworzyć wciągającej historii, do której chciałoby się wrócić?

Główna bohaterka „Nienawidzę Baśniowa” nie jest śliczną dziewczynką.