Kiedy dotarł do mnie egzemplarz recenzencki gry Strażniczki, po otwarciu koperty zaparło mi dech w piersi. Pudełko znacząco wyróżnia się na tle innych tytułów. Grafika urzeka swoją urodą, kolorami, stylem i estetyką. Natychmiast zabrałam się za rozpakowywanie.
Samo opakowanie ma idealne wymiary, należące do kategorii raczej tych mniejszych. Dla mnie jest to dużym plusem, gdyż, jak z pewnością wielu innych graczy, cenię sobie mobilność tytułów i nie lubię targać ze sobą dwukilogramowych kartonów rozmiaru telewizora na planszówkowy wieczór. Strażniczki bez problemu zmieszczą się do torebki, plecaka, a nawet ręki.
W środku znajdziemy specjalnie przygotowaną pod każdy komponent wypraskę – dla perfekcjonistów i fanów porządku będzie jak znalazł, wszystko ma swoje określone miejsce.
Do elementów gry należy sześć drewnianych żetonów głosowania i jeden oznaczający lidera (niestety na początku nie wiedzieliśmy, do czego służy, dopiero znaleziona w internecie angielska wersja instrukcji nam to wyjaśniła), opatrzonych cudownym wzorem smoków. Dodatkowo produkcja składa się z standardowej grubości tekturowych żetonów punktacji, skrótu zasad dla każdego oraz oczywiście kart. Przy nich możemy zatrzymać się chwilę dłużej, gdyż, podobnie jak pudełko, te ze Strażniczkami ozdobione zostały pięknymi ilustracjami, które są nie tylko matowe, ale mają także błyszczące elementy, a to naprawdę cieszy oczy.
Rozgrywka zaczyna się od wybrania lidera. Następnie każdy z graczy dostaje losową Strażniczkę i sześć losowych kart cech (gniew, życzliwość, pożądanie, odwaga, nadzieja i chciwość – przy tym ostatnim na wszystkich kartach wkradł się błąd w postaci literówki). Uczestnicy przeglądają otrzymane blankiety, wybierają jeden, a resztę przekazują w lewo. Trwa to do momentu, kiedy każdy z nich będzie posiadał po pięć kart. Pozostałe tworzą stos tych odrzuconych. Następuje faza rozłożenia – trzy z posiadanych kart gracze kładą odkryte w górnym rzędzie, a dwie w dolnym, zakryte. Zawodnicy rozpoczynają dyskusję i na podstawie tego, co widzą, starają się ocenić, kto zdobył najwięcej punktów (są one umieszczone zarówno w skrócie, jak i w rogach blankietów). Odbywa się głosowanie – wszyscy, jednocześnie, kładą czerwony żeton na wybraną kartę Strażniczki (oczywiście nie można głosować na siebie). Uczestnik, który „zwyciężył”, musi zadecydować, czy zgadza się z opinią pozostałych, czy nie. Jeśli tak – odrzuca dwie swoje karty. Jeśli nie, wszyscy odkrywają pozostałe cechy i obliczają wynik. W przypadku, gdy wybraniec miał rację i nie posiada najwyższej liczby punktów, dobiera dowolną kartę ze stosu, w innym wypadku odrzuca dwie, dające mu najlepsze korzyści.
Gracze przechodzą do fazy chciwości – ten z największą ilością kart tego typu ma prawo poprosić dowolnego zawodnika o oddanie mu którejkolwiek. Następnie uczestnicy podliczają wyniki i otrzymują żetony punktacji, które odkładają zakryte. W czasie rozgrywki należy pamiętać o umiejętnościach specjalnych Strażniczek, pozwalających, na przykład, na odkrycie tylko dwóch kart, skopiowanie jednej cechy, podejrzenie kart przeciwnika, otrzymanie dodatkowych punktów i tak dalej. Gra kończy się po trzech rundach – wygrywa osoba, której suma żetonów punktacji jest najwyższa.
Mechanika Strażniczek opiera się na budowaniu ręki, szacowaniu oraz blefie. Przy mniejszej ilości graczy zabawa cechuje się prostotą, gdyż kart jest mniej i łatwiej je zapamiętać oraz oszacować, co zniknęło podczas przekazywania i dobierania i kto mógł daną cechę przygarnąć. Stos rośnie w miarę zwiększania się liczby uczestników, a więc przy maksymalnej, sześcioosobowej rozgrywce do dyspozycji mamy aż trzydzieści sześć blankietów, z czego trzydzieści zostanie rozdanych, a reszta odrzucona. W tym momencie poziom trudności znacznie wzrasta, nie sposób bowiem wyryć w pamięci ilości i typów kart oraz uważnie śledzić ich znikanie. Pomocny może się okazać skrót zasad, gdyż każda talia zbudowana jest z konkretnej określonej liczby poszczególnych cech. Dla przykładu, przy zabawie pięcioosobowej wśród trzydziestu dwóch kart znajdą się cztery gniewu, sześć życzliwości, sześć pożądania, sześć odwagi, sześć nadziei i cztery chciwości. Bystre umysły z pewnością poradzą sobie z takim wyzwaniem, jednak jest to już poziom zaawansowany, dla wyćwiczonych w takich bojach osób.
Zaletą pozycji są proste, nierozbudowane zasady, które łatwo i szybko można przyswoić. Mimo niedopowiedzeń w instrukcji nie ma problemu z rozegraniem partii płynnie – nie trzeba co chwilę zerkać do książeczki, wystarczy mieć przed sobą fiszkę z pomocami. Przyjęte przez producenta trzydzieści minut na grę wydaje się zatem być osiągalnym czasem, jednak, tak naprawdę, wszystko zależy od jej uczestników – niektórzy, gdy się rozkręcą z blefowaniem, analizowaniem, podpuszczaniem pozostałych zawodników, doprowadzą do dłuższej dyskusji, a tym samym przedłużenia zabawy. Uważajcie zatem, z kim walczycie, bo niejedna osoba może mieć wrodzony geniusz pokerzysty albo być urodzonym manipulantem!
Strażniczki to karcianka, której ogromną zaletą jest z pewnością oprawa graficzna, będąca miodem na oczy tych wrażliwych na piękno. Do tego należy dodać także prostą mechanikę i łatwo przyswajalne zasady, pozwalające praktycznie każdemu zasiąść do stołu, i sporą regrywalność. Warto jednak pamiętać o jednym – to dość specyficzna pozycja i przypadnie do gustu jedynie wybranemu gronu. W blefie i szacowaniu trzeba się dobrze czuć, zatem żółtodzioby czy osoby bez smykałki do uważnego śledzenia, analizowania i obliczania kart mogą się nieco zirytować bądź zniechęcić. Dla nas natomiast była to świetna zabawa, którą na pewno powtórzymy (choć nie jestem pewna co do jednego uczestnika…)!