Wonder Woman kilka miesięcy temu zawojowała box office’em, a teraz podbija sklepowe półki. Obraz z Gal Gadot w roli tytułowej superbohaterki właśnie pojawił się na DVD I Blu-ray. Z tej okazji prezentujemy ekskluzywny wywiad z Connie Nielsen, czyli filmową Hippolitą.
Ostatnia Tawerna: Co Cię przyciągnęło do Wonder Woman?
Connie Nielsen: Odbyłam w Londynie niesamowite spotkanie z reżyser Patty Jenkins między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Mieliśmy zaplanowany około godzinny lunch, który przeciągnął się do czterech godzin i, szczerze mówiąc, mogłybyśmy go kontynuować jeszcze przez kilka dni. Po prostu od początku bezproblemowo dogadałam się z Patty i naprawdę pokochałam jej wizję tego filmu. Ma taką wyjątkową energię, wiedzę i zmysł opowiadania historii oraz cudowny sposób przechodzenia od szerokiej perspektywy do szczegółów i z powrotem. Jest genialnym filmowcem.
Później rozmawiałyśmy dużo o tym, co chciałybyśmy zrobić z tego rodzaju superbohaterkami i o naturze mocy Hippolity – przywódczyni i matki.
Podczas czytania książki Amazons Adrienne Maor dzieliłam się z Patty spostrzeżeniami z lektury: na temat ciekawych zmian w perspektywie historycznej pośród antropolożek i historyczek, które na podstawie nowych dowodów genetycznych obalają dotychczasowe wyobrażenie, że kobiety dopiero niedawno doszły do władzy. Amazonki nie były wcale postaciami mitologicznymi, a raczej zmitologizowanymi wersjami prawdziwych wojowniczek, które żyły na stepach Azji przez wieki, jeśli nie tysiąclecia.
OT: Gdy już rozpoczęła się produkcja, jakie były twoje doświadczenia ze współpracy z Patty?
CN: W przeszłości odkryłam, że czasem trudno jest dzielić się z reżyserem spostrzeżeniami na temat postaci, gdy na przykład nie był on zainteresowany kobiecymi doświadczeniami czy perspektywą albo, z innej strony, widział bohaterkę przez pryzmat wąskiej idei kobiecości. Z Patty przy Wonder Woman zawsze było cudownie i miło, bo czułam głębokie zaufanie i wiedziałam, że mogę otwarcie wymieniać z nią przemyślenia.
Patty ma tę niesamowitą zdolność wydobycia z ciebie podczas pracy tego, co najlepsze. Nie chcesz jej zawieść. Pragniesz dać z siebie wszystko, żeby dodać jej skrzydeł. Masz ochotę być jednym z narzędzi, przy pomocy których wykuje i ożywi tę niezwykłą opowieść.

Connie Nielsen i Patty Jenkins na planie „Wonder Woman”
OT: Interakcjom między Hippolitą i jej córką, Dianą, towarzyszy interesująca dynamika. Jak pracowało się u boku Gal Gadot, która wcieliła się w Dianę?
CN: Nasze relacje zawodowe zaczęły się tak naprawdę zanim spotkałam Gal. Patty powiedziała: „Wiesz, nie mogę się doczekać, aż poznasz Gal. Jest niezwykle pełna energii. To takie pozytywne, że cię poruszy”. I tak było. Naprawdę lubię Gal, zarówno jako artystkę, jak i osobę. Miała wyjątkowy wkład w Wonder Woman. Jest w niej naturalny wdzięk, dzięki któremu łatwo wciela w życie wszystkie sceny akcji i numery kaskaderskie i który oczywiście bardzo pasuje jej postaci.
OT: Jak Hippolita postrzega decyzję córki o opuszczeniu „gniazda” – Themisciry – i o wyprawie do obcego świata, o którym Diana nic nie wie?
CN: Hippolita – jak na matkę przystało – przekazuje Dianie swoją pełną, czystą i bezwarunkową miłość. Taką, która promieniuje ze wszystkich porów każdej matki od chwili zajścia w ciążę. Później, gdy dzieci przygotowują się do wylotu z gniazda i walczą o to, by móc być sobą… Matka wspiera ten proces, nawet jeśli wiąże się to z oddaniem największej miłości jej życia. To właśnie czuje Hippolita, gdy Diana decyduje się opuścić Themyscirę.
Hippolita zmaga się również z pewną piękną przepowiednią, którą nie może podzielić się z Dianą. Wszystkie dobre mity mają tajemne proroctwo, od którego jeden z bohaterów stara się uciec. Hippolita zachowuje tę wiedzę dla siebie i nie może jej przekazać córce. Zna świat, o którym Diana nie wie. Diana nie jest gotowa na to, czego doświadczy. I to ją zaboli.
OT: Żeby pokazać sprawność fizyczną Amazonki, przeszłaś rygorystyczny trening i nosiłaś ciężki pancerz. Jak było?
CN: To interesujące, że Amazonki, z Hippolitą włącznie, noszą te spektakularne zbroje. Walczyłam w czymś, co można porównać z podwójnym gorsetem (śmiech). Chociaż pancerz w pewnym stopniu mnie chronił, sprawiał też poważne problemy podczas niektórych ruchów, które ćwiczyłam. Musiałam przez to trenować dwukrotnie ciężej, gdy byłam naprawdę skrępowana, a ekipa kaskaderska w niezwykły sposób sprawiała, że wszystko było bezpieczne i jednocześnie wyglądało, jakbyśmy wykonywali wszystkie numery bez wysiłku.
Zawsze biegałam, ale do roli Hippolity musiałam przypakować i nabrać prawdziwej siły potrzebnej przy wyczynach kaskaderskich. Wymyślono dla nas specjalną dietę, żebyśmy przybrały na wadze, przez co musiałyśmy jeść ogromne ilości wysokokalorycznych posiłków i dużo białka. Zmiany były radykalne i musiałam zwiększyć czas treningu do sześciu godzin dziennie. Kiedy trzeba, potrafię być zdyscyplinowana i to stało się istotnym elementem przygotowania do roli. Musiałam zmuszać swoje ciało do robienia coraz większej liczby powtórzeń z coraz większym obciążeniem. Wtedy rzeczywiście zaczęłam zauważać, jak zmienił się mój organizm i jak odmiennie zaczęła wyglądać moja sylwetka.
Dokonanie tego po przekroczeniu „pięćdziesiątki” to naprawdę coś. Trochę surrealistycznie jest być w najlepszej kondycji w życiu, jednocześnie ucząc się, jak zostać ekspertem w jeździe konnej i fechtunku. To było niesamowite.
OT: Filmowaliście na imponującym wybrzeżu Amalfi. Jak się tam pracowało?
CN: Mieszkałam we Włoszech wiele lat i znam je dość dobrze. Uwielbiałam kręcenie tam.
OT: Co chciałabyś, żeby odbiorcy wynieśli z filmu po jego obejrzeniu?
CN: Cóż, widzowie oczekują przede wszystkim wyjątkowego widowiska i historii. Wonder Woman to naprawdę świetna zabawa. Ma zadziwiające wyczyny kaskaderskie i pokazuje rzeczy, których jeszcze nie widziałeś na ekranie. Są absolutnie spektakularne i zapierające dech w piersi. To osobista opowieść napisana, wyreżyserowana i zagrana z sercem. Pięćdziesiąt wojowniczych Amazonek na koniach, wielkie bitwy, I wojna światowa w tle i niesamowite efekty wizualne. Wonder Woman to fenomenalna jazda!