Planeta Łazarza od DC Comics, to swego rodzaju mieszanka wszystkiego, co tak naprawdę jest spójne, ale nie do końca. Najciekawsze w tym wszystkim jest jednak to, że wreszcie mogliśmy zobaczyć skrzyżowanie Batman z Doktorem Fatem, czyli fakt, że Bruce Wayne jest godny noszenia hełmu Nabu, ale jednak to nie jest wszystko.
Patologiczne problemy rodziny Wayne’ów
Pamiętacie, że Egmont wydał przygody batrodzinki, które były dostępne jako webtoon? Cóż… to chyba ten tom powinien się tak nazywać. Główna oś został zbudowana w ramach serii Batman vs. Robin i w sumie cały ten tom dotyczy zmagań Robina (w sumie dwóch) ze swoim mentorem.
Jeżeli chcecie zrozumieć choćby główną oś fabularną, to warto odnieść się do wydanego w listopadzie ubiegłego roku tomu pierwszego serii Batman/Superman:Wordl’s Finest. Pojawia się tamtejszy antagonista, który walczy z Nietoperzem z Gotham, przez o zgrozo… jego syna Damiana. Do niego dołączają jego przyrodnie rodzeństwo, czyli poprzedni Robinowie. Czyżby walka fizyczna nie wchodziła w grę, a Batman musi zmierzyć się z własnymi błędami wychowawczymi?
Magiczne elementy
Największą gratką tego tomu jest spora warstwa mistycyzmu… Nie od dziś wiadomo, że DC to tak naprawdę orędownik tajemnic i nie opatruje tak mocno, jak Marvel swoich powieści w naukową nowomowę. Główny antagonista już w poprzedniej historii wzbudzał we mnie przerażenie, ale nie wydawał się tak wszechmocny. Tutaj staje się on istnym wcieleniem piekielnych sił doprawionych sterydami. Dodatkowo całą ziemię spowija zielony deszcz, który zmienia ludzi w lekko obłąkanych metaludzi… Cóż, magiczny deszcz niczym koronawirus sieje spustoszenie… nie ma nic gorszego.
Dla mnie najciekawszym elementem jest moment, gdy Batman zakłada hełm Nabu. Tak, to ten komiks, w którym możemy zobaczyć, że to jednak doskonały tajemniczy detektyw, który mimo twardego stąpania po ziemi, potrafi ponieść się nurtowi magii. Oczywiście, potem nastąpi zgon, odrodzenie etc., ale w końcu takie są komiksy z trykociarzami.
Zerkając do informacji o autorach, można przerazić się długą listą artystów, ale tym razem to wartość dodana. Choć poziom ilustracji nie jest całkowicie jednolity, to nawet najsłabsze kadry potrafią przykuć uwagę. Szczególnie wyróżniają się fragmenty zilustrowane przez Laurę Bragę – dynamiczne i pełne detali. Warto docenić też Mahmud Asrar – jego precyzyjna, lekka kreska nadaje całej fabule swoistej wyrazistości. Dobra historia, która zapada w pamięć i jest świetnie skomponowana niczym Wojna Cieni z lutego 2024. Warto sięgnąć po ten tom! Jak zwykle Batman filarem DC!