Wygoda gatunku
Wszelkiej maści rogaliki wydają się być wręcz stworzone do grania w podróży. Gry te z reguły wyróżniają się częstą i permanentną śmiercią postaci (oznaczającej reset postępów), co sprawia, że idealnie nadają się na krótkie sesje np. podczas jazdy tramwajem. Nie inaczej sprawa ma się z Dead Cells studia Motion Twin. Przez dłuższy czas możliwość gry przenośnej mieli tylko posiadacze konsol Nintendo Switch. Z czasem jednak produkcja pojawiła się także na iPadach, a niedawno tytuł trafił na urządzenia z systemem Android, tym samym otwierając się na ogromne rzesze potencjalnych użytkowników i to na tej wersji chciałem się dziś skupić. Już na początku muszę przyznać, że twórcy stanęli przed nie lada wyzwaniem, gdyż Dead Cells należy do gier stawiających spory nacisk na zręczność gracza i z pewnością bezproblemowe przeniesienie formuły na dotykowe ekrany smartfonów i tabletów nie było łatwe.

Google Play
Wszystko, co znamy
Ekipa pracująca nad wersją mobilną poradziła sobie jednak zaskakująco dobrze. Jeśli chodzi o zawartość, mamy do czynienia z dokładnie taką samą grą, jak w przypadku komputerów i konsol. Nie zmieniła się więc rewelacyjna i angażująca pętla rozgrywki. Gracz rozpoczyna zabawę w więziennej celi jako ożywiony, nieco glutowaty zlepek komórek. Cel: wydostanie się i przejście przez szereg plansz typowych dla platformówek. Brzmi łatwo i przyjemnie, ale jest wręcz przeciwnie. Dead Cells do platformowej formuły dorzuca bowiem elementy charakterystyczne dla gier RPG typu soulslike. Duży nacisk położono więc na dynamiczną i wymagającą walkę. Skuteczne wyprowadzanie ataków wymaga odpowiedniej zręczności i znajomości zachowań przeciwników, zaś postać kierowana przez gracza nie należy do szczególnie wytrzymałych. Do tego, jak wspomniałem wcześniej, mamy do czynienia z rogalikiem, więc śmierć (o którą bardzo łatwo) wymusza rozpoczęcie gry od początku (chociaż w zasadzie to nie do końca, ale o tym później). W założeniu pewnym ułatwieniem może być prosty system rozwoju, w którym za pomocą komórek wypadających z wrogów wykupuje szereg stałych ulepszeń (np. więcej dostępnych eliksirów zdrowia, nowe bronie do zdobycia). Haczyk? By wydać komórki, należy dotrzeć do końca etapu, zaś zgon odbiera wszystkie dobra zgromadzone, lecz niezużyte.

Google Play
Port bez zadyszki
Największe wątpliwości budziło dostosowanie sterowania, które w tak dynamicznym tytule jest bardzo istotnym czynnikiem wpływającym na komfort rozgrywki. Na szczęście w tej kwestii nie ma na co narzekać. Dla purystów prawdopodobnie najlepszą opcją będzie skorzystanie z zewnętrznego kontrolera na Bluetooth (zadziała choćby pad od konsoli Xbox One S), wówczas doświadczenie w zasadzie niczym nie różni się od „dużej” wersji. Co natomiast jest dość zaskakujące, to że sterowanie dotykowe okazuje się bardzo wygodne. Mimo dość dużego zagęszczenia przycisków łatwo się przyzwyczaić i nie miałem poczucia, żebym ginął nie ze swojej winy. Dla mniej wprawionych graczy przewidziano także tryb, w którym podstawowy atak jest wykonywany automatycznie po zbliżeniu się do przeciwnika na odpowiednią odległość. Jednocześnie nie sprawia to, że gra zaczyna się sama przechodzić, gdyż umiejętne wykorzystywanie całego wachlarzu ruchów, a zwłaszcza uników, nadal stanowi bardzo istotny element zabawy, bez którego ani rusz. Naturalnym atutem jest oczywiście wyrazista pixelartowa oprawa, która w dodatku sprawia, że nie powinniśmy mieć problemu z płynnym uruchomieniem gry na większości współczesnych urządzeń mobilnych. Sam interfejs dzięki swoistemu minimalizmowi sprawdza się nawet na mniejszych ekranach.

Google Play
Giń w podróży
Mobilne wydanie Dead Cells to fantastyczna propozycja nie tylko dla dotychczasowych fanów dzieła Motion Twin, ale po prostu wszystkich graczy spędzających sporo czasu na smartfonach i tabletach. Mechaniki gry udało się w miarę bezboleśnie dostosować do ekranów dotykowych, zaś dynamiczna formułą roguelite’a idealnie pasuje do krótkich sesji w trakcie przerw czy podróży zbiorową komunikacją. Jedynie cena na poziomie ok. 35 zł może wydawać się jak na produkcję mobilną dość wysoka, ale to nadal mniej niż połowa kwoty, jaką trzeba wydać, by cieszyć się standardową wersją.