Czasami bardzo trudno pozbyć się przylepionej łatki. Nie chodzi tylko o prawdziwe życie, ale także o filmowy światek. Jeżeli przez dłuższy czas odgrywa się jakąś rolę aktor, bądź aktorka, zaczyna się ludziom kojarzyć tylko z nią. Zarówno tytuły artykułów nawiązują do znanej postaci, w jaką wcieliła się dana osoba, jak i odbiorcy filmowych produkcji. Jedną z osób, którą dopadła klątwa jednej roli jest na pewno Daniel Radcliffe – aktor znany z serii opowiadającej o przygodach jednego z najpopularniejszych czarodziejów ostatnich lat – Harry’ego Pottera. Mimo że aktor zagrał w kilku innych filmach, jak choćby w „Kobiecie w czerni” czy „Słowie na M”, nadal mówi się o nim odtwórca roli chłopca z blizną w kształcie pioruna. Czy nowy film z jego udziałem pozbawi go łatki Harry’ego Pottera? Niekoniecznie.
Ig z dnia na dzień staje się wrogiem numer jeden miasteczka, w którym żyje. Zostaje bowiem oskarżony o zamordowanie swojej dziewczyny. Nieliczni wierzą bohaterowi, że nigdy nie zrobiłby swojej ukochanej krzywdy. W akcie desperacji Ig niszczy świętą statuetkę, co sprowadza na niego gniew Najwyższego. W konsekwencji bohaterowi zaczynają wyrastać wielkie rogi. Dodatkowo, Ig wyzwala w ludziach złe emocje, wszelkie ukrywane przez nich skrzętnie grzechy ujrzą niebawem światło dzienne. Czy bohater zejdzie na ciemną stronę mocy? A może wykorzysta swoje poroże do rozwiązania zagadki śmierci jego ukochanej?
„Rogi” to adaptacja książki o tym samym tytule autorstwa Joego Hilla. Problem polega na tym, że osoby, które znają papierową wersję, mogą poczuć się rozczarowane tą filmową. Bardzo dużo elementów zostało zmienionych. Relacje niektórych bohaterów są zupełnie odmienne od tych zaprezentowanych w książce, co znacząco zmienia przedstawioną historię. W powieści wszystko jest jasne i klarowne, w filmie niestety nie.
Kolejną pomyłką okazuje się reklama produkcji Alexandre’a Aja jako horror. Same rogi, które wyrastają bohaterowi z głowy, zwłaszcza, że w konsekwencji okazują się czymś innym niż wszyscy myśleli, nie czynią z filmu dzieła grozy. Pod horror można jedynie podpiąć końcową przemianę bohatera, a i to okazuje się mocno naciągane. Prawda jest taka, że tej produkcji bardzo daleko do horroru.
Historia to prosty związek przyczynowo-skutkowy, który w jakiś sposób tworzy spójną całość, oczywiście jeżeli nie czytało się książki. Mamy szczyptę humoru, dramatu, śledztwo, a wszystko to okraszone dawką fantastyki. Bardzo ciekawy zabieg to oddziaływanie bohatera na inne postacie. Pokazywanie szkieletów, które ludzie ukrywają w szafie. Również relacja społeczeństwa na tragedię oraz zaszczucie głównego bohatera pokazują realne zachowania małych, choć nie tylko, grup społecznych. Protagonista staje się zwierzyną, może nie poluje się na niego, ale czuje się zaszczuty. Każdy jego krok jest pilnie obserwowany przez osoby, które zna. Nawet najbliżsi nie wierzą, że chłopak jest niewinny.
Ciekawie przedstawiono również przemianę bohatera. Widać jego poddanie się, później determinację i wreszcie nadzieję i pogodzenie się z losem. Jedyną rzeczą, jakiej pragnie, to odnalezienie prawdziwego zabójcy ukochanej. Powoli elementy układanki zaczynają tworzyć całość, bohater odkrywa tajemnice, o których nie wiedział. A cała historia śmierci jego dziewczyny to bardziej skomplikowany scenariusz, choć można przewidzieć kto za tym stoi.
Daniel Radcliffe pokazał, że potrafi grać. Wprawdzie już w „Słowie na M” bardzo dobrze zaprezentował postać, w którą się wcielił, i to dzięki jego kreacji film zyskał na atrakcyjności, jednak w „Rogach” aktor pokazuje mroczniejsze oblicze. Może nie jest to Oscarowa rola, ale widać, że Daniel Radcliffe potrafi wykrzesać z siebie o wiele więcej niż w serii o Harrym Potterze.
„Rogi” to ciekawy film, oczywiście o ile nie czytało się wcześniej książki. Powinien spodobać się osobom niezaznajomionym z papierową wersją. Tylko nie kierujcie się etykietką „horror”, bo, jak już wspominałem, film grozy a ten leżą od siebie dość daleko.