Walki ze smokami, starcia z bandytami, honorowe pojedynki – żyć nie umierać. Kto by nie chciał zostać mężnym wojem i rycerzem? Zwłaszcza, że do naszych obowiązków należy też odczarowywanie pięknych niewiast. Chyba, że nazywasz się Eryk – największa pierdoła średniowiecza. Dla ciebie nie będzie takich luksusów. Będziesz dostawał najgorsze zadania, których nikt nie chce. Kobiety nie będą zaczarowane w małe żabki tylko w… ufajdane fekaliami prosiaki…
Z deszczu pod rynnę
Tak zaczyna się nasza przygoda z tą produkcją. Wcielamy się w postać Eryka – młodego rycerza dopiero szkolącego się w swoim fachu. Niestety, przyciągamy do siebie same nieszczęścia, a za sobą pozostawiamy szlak zniszczenia i rozpaczy, które wydają się dziać przypadkiem. Nasz bohater jest takim fajtłapą, że koledzy po fachu omijają go szerokim łukiem, tak samo jak instruktorzy fechtunku i rycerskiego rzemiosła. Jesteśmy spychani zawsze na ostatni plan, aż do czasu, kiedy naszej pomocy potrzebuje piękna księżniczka porwana przez złą wiedźmę. Dziwnym trafem to my dostajemy zlecenie jej oswobodzenia. Wygląda na to, że w końcu do Eryka uśmiechnęło się szczęście. Ale czy na pewno?
Oldschool pełną parą
Produkcja jest bardzo specyficzna. Głównie ze względu na to (co od razu rzuca się w oczy), iż jest z roku 1993. Wydana przez Legend Entertainemtn Company, która zdecydowała się w swoich produkcjach wykorzystać ciekawy sposób prowadzenia rozgrywki. Mianowicie odeszła od standardowej formuły point-n-click na rzecz tekstowej interakcji z otoczeniem. Każdą komendę musimy wpisać w okienko akcji. Trzeba się również nauczyć odpowiedniego sposobu ich wpisywania, lecz jest on na tyle intuicyjny, że nie powinien nikomu sprawić problemu. Pierwszy raz miałem okazję zagrać w grę z takim sposobem wydawania postaci komend oraz wchodzenia w interakcję ze światem przedstawionym. I muszę przyznać, że sprawiło mi to niemałą frajdę. Zdecydowanie dlatego, że taki sposób grania uruchamia u gracza pewne pokłady kreatywności. Produkcja nie cieszy oka i przypomina raczej interfejs Windows 3.1, nie znaczy to jednak, że nie warto w nią zagrać – wręcz przeciwnie.
Parodia parodię parodią pogania
Gra to jedna wielka komedia. Od samego początku, przy przedstawianiu nam bohatera wiemy, że przygoda będzie traktowała wszystko z przymrużeniem oka. To tu, to tam, będzie nam serwowała mniejsze lub większe śmiechełki i odniesienia do popkultury lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Dlatego wspomniane wcześniej sterowanie nadaje się jak mało które dla gry o takim charakterze. Bardzo dużo jest w niej burzenia tak zwanej „czwartej ściany”. Produkcja w sposób zabawny komentuje nasze poczynania, a twórcy sprawnie przewidzieli nieszablonowe zachowania graczy zgrabnie wychodząc im naprzeciw. Wiele razy miałem sytuację, w której śmiałem się sam z siebie, gdy wypróbowywałem rozmaite komendy w świecie gry. Pierwszym lepszym przykładem niech będzie to, że sprawdzałem, co moja postać może zrobić. Przeglądając listę komend dostępnych do wypróbowania wpisałem w okienko „uklęknij”. Eryk zatem dziarsko klęknął na oba kolana, o czym poinformował mnie stosowny opis mojej akcji. Po wypróbowaniu szeregu innych komend postanowiłem zmienić lokację. Podczas przejścia z jednej do drugiej pojawił się stosowny komentarz o tym, że Eryk boleśnie szura kolanami po drodze między lokacjami. Zdaję sobie sprawę, że kiedy to opisuję nie jest może aż tak zabawne, ale w momencie kiedy zdecydowałem się przejść do kolejnego ekranu, całkowicie nie pomyślałem o tym, że muszę wstać z kolan poprzez wpisanie odpowiedniej komendy. Niby oczywiste, ale w momencie kiedy gra rozgrywa się w głównej mierze na piśmie, może to człowiekowi umknąć. Ciekawe i zabawne doświadczenie zarazem.
Papierowe RPG na ekranie monitora
Grając cały czas miałem wrażenie, że rozgrywam sesję Dungeons & Dragons ze znajomymi lub innego papierowego RPG. Przez to, że gra jest opisowa, bardzo dużo trzeba sobie wyobrażać. Mamy okienko pokazujące nam lokacje, w której się znajdujemy, ale to tylko obrazek, a nie renderowany w czasie rzeczywistym pogląd (jak na oldschool przystało). Dlatego też trzeba w sposób kreatywny rozwiązywać napotkane przeciwności losu. Oglądać dokładnie każdą lokację i myśleć, co może wejść ze sobą w interakcję. Im bardziej kreatywne rozwiązanie znajdziesz, tym większa satysfakcję doznasz – parafrazując słowa twórcy. Jednak moim zdaniem im dalej w las, tym bardziej absurdalne rzeczy mają miejsce w grze. O ile w pierwszym zadaniu, rozgrywanym na dzień dobry, wszystko w miarę zgrabnie trzyma się razem (jest składne i w klimacie średniowiecza w krzywym zwierciadle), tak dalej jest już tylko gorzej. Pomieszanie z poplątaniem. Zadania coraz bardziej wydumane, a rozwiązania ich jeszcze bardziej skomplikowane. Niemniej jednak nadal śmieszne. Żeby jednak gracz w nieskończoność nie błądził po lokacji, gra narzuca nam deadline wykonania poszczególnych wyzwań. Jest nim jeden dzień liczony w czasie gry. Zatem dwanaście umownych godzin powinno wystarczyć, jednak przez coraz bardziej skomplikowane wyzwania ciężko się w tym czasie wyrobić. Zwłaszcza, że każda akcja przez nas wpisana zajmuje jedną minutę czasu gry. Więc jeżeli zbłądzimy i będziemy oglądać w nieskończoność wszystko po kolei parę razy z rzędu, dwanaście godzin strzeli jak z bicza. Po tym czasie przychodzą ścigający nas smutni panowie i bez pardonu zabijają nas tam gdzie staliśmy.
Nie bądź taki, pomóż Erykowi
Cała produkcja ma jednak niepowtarzalny charakter i dla mnie była paradoksalnie powiewem świeżości. Nietypowy sposób grania, z którym miałem styczność po raz pierwszy, był dla mnie ciekawym doświadczeniem. Szkoda, że gra jest w zasadzie na raz. Kiedy już odgadniemy wszystkie zagadki przygotowane przez twórców, czar grania gdzieś pryska. Jedyne, co nam pozostaje, to eksperymentowanie z grą i naginanie jej do granic możliwości, przyglądając się co twórcy przewidzieli i czy ze wszystkiego wybrną jakimś zabawnym komentarzem dotyczących naszych poczynań. Jednak i tak największa frajdą dla mnie było eksperymentowanie podczas pierwszego ogrywania produkcji. Często wychodziły z tego zabawne sytuacje.

Grę kupicie na GOG.com