Fani fantastyki żyją dziś Wiedźminem, śledząc z wypiekami na twarzy nawet najmniejsze informacje na temat nadchodzącej produkcji Netflixa. Nie będzie żadną przesadą, jeśli stwierdzimy, że spore zasługi w wyniesieniu Białego Wilka na piedestał ma właśnie seria gier od studia CD Projekt Red. Sam więc, czekając na premierę serialu, zabrałem się do powtórki trylogii...
Doszedłem do wniosku, że to właśnie druga odsłona najbardziej zasługuje na pochylenie się nad nią. Z pozostałymi częściami sprawa jest zwyczajnie prostsza i chyba większość z nas może się podpisać pod popularnymi hasłami, że Wiedźmin 3 to gra mistrzowska na wielu płaszczyznach, z doskonałą opowieścią i wciągająca na długie godziny rozgrywką. Podobnie nie będę odosobniony, twierdząc, że pierwszy Wiedźmin bardzo się postarzał, ale wybaczamy mu to za ciekawą, kameralną historię oraz bycie kamieniem milowym polskiego gamedevu. Zabójcy królów natomiast byli pierwszym tytułem REDów mającym stać się hitem eksportowym. Doprowadziło to do podjęcia pewnych decyzji, w wyniku których gra dziś budzi we mnie dość mieszane uczucia.
Na ratunek Temerii
Wiedźmin 2 w wielu kwestiach projektowany był tak, aby sprostać obecnym wówczas zachodnim trendom na rynku gier. Jest to oczywiście zrozumiałe, gdyż, nie mając zbudowanej tak silnej marki jak przed premierą Dzikiego Gonu, konieczne było dostosowanie projektu tak, by mógł trafić w jak najszersze grono odbiorców. Niestety ucierpiała na tym fabuła, tracąc w dużej części swój unikalny charakter, a upodabniając się do mainstreamu fantasy. Jakby przecież nie patrzeć, przez większość czasu pierwszy Wiedźmin jest dość skromną grą o mutancie zmagającym się z amnezją i próbującym odzyskać skradzione chemikalia. W „trójce” za to śledzimy losy Geralta podążającego tropem ukochanej i przybranej córki. Tak, zdaję sobie sprawę, że to ogromne uproszczenia i mamy do czynienia ze znacznie większymi i bardziej złożonymi wydarzeniami, ale stanowią one pewną skalę dla blockbusterowej pompatyczności wydarzeń drugiego Wieśka.

store.steampowered.com
W omawianej przeze mnie części generator hollywoodzkich klisz wrzuca gracza do wielkiej bitwy, by następnie przejść do zamordowania króla. W konsekwencji Geralt ucieka z więzienia i rusza tropem zabójców, za główną motywację mając oczyszczenie swojego imienia. Przypominam, że jesteśmy dopiero w prologu. Znajdzie się więc miejsce dla jeszcze większej bitwy, angażującej armie nieumarłych, a także boss fighta ze smokiem. Mam w tej grze problem z miejscami akcji. Oczywiście nie oczekuję, żeby na 90% świata składały się staropolskie wsie z chłopami pracującymi na roli w pełnym słońcu. Kłopot jest jednak w tym, że Wiedźmin 2 całkowicie ucieka w generyczne lokacje, mogące się znaleźć w dowolnym RPGu fantasy. Gra wiele traci, rezygnując z charakterystycznych elementów uniwersum, które na pewno byłyby docenione przez fanów. Co gorsza, ginie gdzieś zabijanie potworów. Z dużych, typowo wiedźmińskich zadań, mamy w zasadzie tylko łowy na Kejrana i zdjęcie klątwy. Więcej dostaniemy jedynie w misjach pobocznych i po pokonaniu kilku standardowych bestii, służących tylko jako „przeszkadzajki”. Mógłbym jeszcze się czepiać, że jakoś najbardziej do mnie przemawiała brudna estetyka z pierwszej gry, ale to już kwestia czysto indywidualna. A poza tym Dziki Gon skutecznie mnie odciągnął od tego poglądu.

store.steampowered.com
Gorsze nie znaczy złe
I tak sobie narzekam, zupełnie jakby historia opowiedziana w Wiedźminie 2 była jakąś skazą dla CD Projekt Red. Nic jednak bardziej mylnego – po prostu niekoniecznie pasuje mi do tej konkretnej serii. Sama w sobie natomiast jest bądź co bądź angażująca i bardzo dobrze napisana. Na szczególną pochwałę zasługuje cała galeria wyrazistych postaci oraz charakterystyczne dialogi. To dzięki nim pamięta się o materiale źródłowym. Cieszy także, że im dalej w las, tym większy nacisk kładzie się na rozwój ciekawych intryg politycznych, wywołanych bezkrólewiem. Ogólnie mam wrażenie, że sięgając po Zabójców królów na świeżo po lekturze dowolnej z książek bądź ograniu innych części, można właśnie się rozczarować, bo to coś w zupełnie innym stylu. Dostajemy raczej rzecz, która powinna bardzo przypaść do gustu osobom cierpiącym na brak Gry o tron. Skala wydarzeń robi swoje, a i wszystkie te smoki, nieumarli, knucia czy właśnie wojna domowa zdają się być bardzo znajome. Szacunek dla twórców za postawienie na te motywy jeszcze przed eksplozją popularności serialu HBO.
Uznanie należy się także za system decyzji. Wybory często nie są takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać, a ich konsekwencje nie ujawniają się koniecznie od razu. Szczególnie dobrze widać to na przykładzie drugiego aktu. Ten przygotowany został w dwóch całkowicie innych wersjach, zależnych od końcówki pierwszego rozdziału. Zabieg ten do dziś jest czymś budzącym podziw, ale jednocześnie był rozwiązaniem ryzykownym. Jak później przyznano, był to pomysł wymagający dużego nakładu pracy i niezbyt opłacalny. Być może dlatego jest praktycznie niespotykany w innych dużych grach. Czyni to jednak dziełko CDP-u bardziej unikatowym.

store.steampowered.com
Pokaz fajerwerków
Zdecydowanym atutem Wiedźmina 2 pozostaje warstwa techniczna. Gra była pomyślana jako pecetowy exclusive, więc twórcy nie musieli się aż tak przejmować ograniczeniami siódmej generacji konsol. Owszem, doczekaliśmy się potem portu na Xboksa 360, ale widać, że został on poddany licznym cięciom, a to wersja na komputery była tą priorytetową. Właściwie wciąż co tańsze karty graficzne mogą zaliczyć spadki płynności po włączeniu ubersamplingu. Ta w sumie niezbyt praktyczna czy imponująca wizualnie opcja wygładzania krawędzi w 2011 roku potrafiła zamordować najpotężniejsze konfiguracje. Jednak dzięki możliwościom Red Engine i dziś oprawa graficzna robi bardzo dobre wrażenie. Pozwolono sobie na zastosowanie zawansowanego oświetlenia i szeregu filtrów obrazu. W połączeniu z bujną roślinnością i pełnymi detali miejscówkami, grając teraz, jest na czym zawiesić oko – nawet jeśli klimat gdzieś uleciał. Tak naprawdę, gdyby tylko poprawić nieco geometrię obiektów i zwiększyć zasięg rysowania, gra mogłaby z powodzeniem zostać wydana jako remaster na obecnej generacji.
Naturalnie warstwa muzyczna jest dużo mniej podatna na starzenie się niż grafika, więc wracając do tytułu, nie nastawiałem się na jakiekolwiek rozczarowanie. I faktycznie – ścieżka dźwiękowa Adama Skorupy i Krzysztofa Wierzynkiewicza potrafi oczarować. Soundtrack sponsoruje hasło „różnorodność”. Objawia się ona nie tylko melodiami zapadającymi w pamięć, ale i szeroką paletą instrumentów: od fletów, przez smyczki i gitary akustyczne, po potężne brzmienie bębnów, stymulujących walkę. Zgodnie z założeniem, można poczuć iście filmową atmosferę.

store.steampowered.com
Jeszcze lepiej prezentuje się polski dubbing. Głosy Jacka Rozenka, Agnieszki Kunikowskiej, Pawła Szczęsnego czy Jacka Kopczyńskiego to czysta przyjemność dla ucha. Zresztą obsada była mocną stroną już pierwszej części i ciężko mi sobie wyobrazić inne role w całej serii. No gdyby tylko nie ta nieszczęsna Saskia. Uznajmy to za wypadek przy pracy…
Droga ku znudzeniu
Niestety, gry są na tyle specyficznym medium, że niezależnie od tego, jak dobra by nie była fabuła, aby ją poznać, trzeba grać. I właśnie na polu rozgrywki Wiedźmin 2 postarzał się najmocniej. System zawieszony między rozwiązaniami z pierwszej a trzeciej części potrafi odrzucić. Mamy tu choćby model walki w założeniu mający być bardziej dynamiczny niż rytmiczne klikanie znane z oryginału. Próbowano pożenić klasyczne erpegowe mechaniki ze slasherem, w myśl dopiero rodzącej się mody na soulslike’i. No i cóż, niezbyt to się udało. Cała trudność potyczek sprowadza się do umiejętnego … turlania. W początkowych fazach wrogowie są dość niebezpieczni, więc wystarczy korzystać z nieograniczonych żadnym paskiem energii uników, i tyle. Później jest tylko łatwiej, bo nawet na tzw. trudnym poziomie trudności eliksiry i wiedźmińskie znaki nie grają praktycznie żadnej roli. W większości przypadków wystarczy ślepe mushowanie przycisków ataku.
Kiepska walka być może nie dawałaby się tak we znaki, gdyby frustracji nie potęgowała budowa świata. Podobnie jak w poprzedniej części na próżno tu szukać pełnoprawnego otwartego świata, a jego namiastkę ma stanowić kilka półotwartych hubów – po jednym na każdy akt. W rzeczywistości pełne są zamkniętych, korytarzowych dróg. Tym gorzej, że w grze mnóstwo jest backtrackingu. Można złośliwie powiedzieć, że studio zaliczyło pewien postęp. W pierwszym Wiedźminie zasuwaliśmy trzydzieści kilka godzin po zamkniętej Wyzimie. W drugim zasuwamy 30 godzin po trzech zamkniętych miejscówkach. Będziecie to jednak chcieli zrobić właśnie dla angażującej historii. Następnie pewnie odetchniecie z ulgą, że Wiedźmin 3 to sandbox pełną gębą. Poza tym, ponownie, to nie jest tak, że wszystko zaprojektowano tam źle. Szacunek należy się za konstrukcję questów. Owszem, zmuszają one do biegania po tych samych miejscach, ale nawet zadania poboczne mają jakieś małe historie i są czymś więcej niż tylko przynoszeniem szczurzych ogonów.

store.steampowered.com
Warto znać
Mój powrót do Wiedźmina 2 okazał się nieco bolesny. To gra wciąż broniąca się sferą audiowizualną i ciekawą, filmową historią. Problem w tym, że gubi po drodze unikalny klimat, dzięki któremu pierwsza część, mimo skostniałej mechaniki, przypadła mi do gustu dużo bardziej. Tu także najbardziej na niekorzyść działa gameplay pełen półśrodków i eksperymentów. Pomimo tego uważam, że jest to tytuł, który warto sobie odświeżyć, a już na pewno z nim się zapoznać, jeśli nie mieliśmy wcześniej okazji. Należy spojrzeć na całość z szerszej perspektywy, by prześledzić ewolucję poszczególnych rozwiązań studia CD Projekt Red. Wtedy zdamy sobie sprawę, że Zabójcy królów to istotny przyczynek do pozycji, jaką dziś Geralt może pochwalić się na świecie.
Po latach postanowiłam powrócić do Wieśka i ograć 1 i 2 część. I niestety nadal czuję to samo co wtedy. Częściowo zgadza się to z tym co tu napisane. W mojej opinii Wiedźmin 2 jest gorszy od części 1. Przede wszystkim system walk podobnie jak w 1 jest do kitu. W 1 mieliśmy jednak do wyboru style walki no i przeciwnicy nie byli aż takim wyzwaniem. Widać było mocno przełożenie rozwoju bohatera na walkę, ale też sami przeciwnicy nie byli zbytnim wyzwaniem. W części 2 niestety za dużo było kombinowania jak pokonać przeciwnika. Często zresztą nie byliśmy w stanie się do niego przygotować bo nie wiedzieliśmy co nas czeka. Oczywiście grając w to po raz kolejny już wie się co i jak. Ale pamiętam, że grając w to pierwszy raz miałam duży problem z ogarnięciem Wiedźmina w walce. Często ginęłam tylko dlatego, że wcześniej mogłam wypić jakieś eliksiry. No ale kto by wiedział, że zaraz stoczy bój z 4 upiorami, albo, że chcąc zdobyć przedmiot musimy walczyć z jego strażnikiem. No nie wiedział tego człowiek. No i w ogóle koncepcja spożywania eliksirów była bez sensu. Pić eliksiry przed walką, tylko przy medytacji? Przecież kiedy naparza we mnie smok i jednym ciosem potrafi odebrać mi 3/4 życia czy nawet i połowę to nie móc wypić eliksiru w tym czasie to na prawdę jakiś koszmar i żmudna praca pełna planowania wcześniej co i jak. W 1 tego problemu nie było. Wystarczyło w trakcie walki wypić przygotowany wcześniej dekokt raffarda białego czy jaskółkę i można było walczyć dalej. No i używanie znaków. Tutaj twórcy poszaleli. W 1 praktycznie non stop używałam znaków. Były one bardzo przydatne. Tutaj znaki były często zbędne, a wręcz powodowało ryzyko utraty większej ilości życia, bo zanim ja wykonałam znak w tym czasie przeciwnik mógł zadać mi solidne obrażenia. Zwłaszcza to było widać przy używaniu znaku aard lub queen. Kolejnym słabym punktem był świat w jakim przyszło nam grać. Ciut może bardziej rozbudowany niż w części 1. Na plus zasługuje fakt, że mogliśmy totalnie wejść w jakiś zakamarek miasta i np. zdobyć super zbroję czy miecz. Często jednak zwłaszcza dla kogoś kto grał pierwszy raz nie było dane zapoznać się z wszystkimi zadaniami pobocznymi i tymi ciekawymi lokacjami, bo wszelkie wydarzenia w wątku głównym są tak rozpisane, że skupiasz się wyłącznie na nich i kiedy wydaje Ci się, że teraz masz już czas na zajęcie się zadaniami pobocznymi to trafiasz do innego miasta czy innej lokalizacji i toczy się już nowy rozdział. To nie to co w 1 gdzie np. idąc do Kalksteina dostajemy informację, że musi pewne rzeczy, które mu przynieśliśmy zbadać i mamy przyjść później. To było fajne rozwiązanie bo w tym czasie można było poświęcić czas na zadania dodatkowe. Za pierwszym razem jak grałam w 2 część to wykonałam może tylko kilka zadań pobocznych. Kiedy pierwszy raz grałam w 1 wykonałam zadania prawie wszystkie. Był jakiś sens wykonywania tych zadań. Człowiek wiedział co z tego będzie miał. No w 2 niekoniecznie. Inna sprawa to że gra była zdecydowanie za krótka względem części 1. Nie zbyt wiele mam czasu na granie, więc często potrafi minąć miesiąc zanim ogram jakiś tytuł. Tutaj no cóż. Gdyby nie fakt, że nie miałam za bardzo czasu to część 2 można by ograć spokojnie w dwa dni siedząc przy grze non stop bez odpoczynku. Kiedy nasz bohater mocno się rozwinął to nagle okazywało się, ze to już koniec gry. Zakończenie też słabe. Wybór na końcu zabić Letho lub nie no to było takie słabe. To po co ja się tyle męczyłam w grze? Żeby teraz puścić go wolno? A potem człowiek sobie wyobraża, że będzie się męczyć przez najbliższą godzinę czy dwie żeby go zabić bo system walk jest słaby. W ogóle no tych wyborów w grze było dużo i jak dla mnie dużo za dużo. Człowiek nie mógł przewidzieć konsekwencji swoich wyborów w niektórych kwestiach i to było trochę irytujące. Chcesz wybrać frakcję elfów a tu nagle stajesz przeciwko nim i zupełnie nie ogarniasz dlaczego. Albo odwrotnie. Na pewno co było ciekawe to akcje skradankowe. W 1 tego nie było a tutaj owszem i to jest bardzo ciekawe i urozmaicało rozgrywkę. Oczywiście grafika zachwycająca. Zarówno 1 jak i 2 błyszczą grafiką. Inne produkcje z tamtego okresu przy Wieśku mogą się schować, a dowodem na to, ze CD Projekt RED jest mistrzem grafiki to fakt, że grając w część 1 czy 2 po latach nie czuje się zbyt dużej różnicy pod kątem graficznym z dzisiejszymi produkcjami. Gdybym nie znała tej gry i ktoś pokazał mi same grafiki z gry pomyślała bym, że to jakaś produkcja z lat 2014 czy 2015. Na prawdę szacun dla twórców za oprawę graficzną. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o znacznikach na mapie i w ogóle samej mapie. W 1 znacznik na mapie wskazywał dokładnie miejsce gdzie mamy pójść. W 2 niby też, chyba, że miejsce jest na niższym piętrze pod schodami a my właśnie stoimy na górnym na znaczniku i nie ogarniamy co się dzieje. Zbyt wiele było bezsensownego biegania szukając miejsca które jest zaznaczone na mapie tylko przez takie właśnie głupoty. Przykładowo gdy wybraliśmy frakcję elfów i trafiliśmy do Vergen to nie raz chcąc wykonać zadanie biegaliśmy po całym Vergen bo miejsce do którego mieliśmy trafić było w karczmie ale znaczek na mapie pokazywał tak, że będąc na górze miasta staliśmy w znaczniku.Ogólnie poza tym gra bardzo fajna. Zgadzam się z twórcą artykułu, że Wiedźmin II to taki bardziej klasyk fantasy niż coś wyjątkowego. Mniej klimatu zdecydowanie. Mimo to grę polecam choć uważam, że jak wszystko co dotyczy Wiedźmina to również jest przereklamowane.