Książki Samanthy Shannon są przykładem na to, że wystarczy odrobina samozaparcia, dobrze przemyślany koncept i cierpliwość, by stworzyć dobrą powieść. Każdy kolejny tom serii autorstwa tej angielskiej pisarki trzyma ten sam wysoki poziom. Wprawdzie pozycje określane mianem dystopijnych fantasy nie należą do ambitnej literatury, jednak to nie oznacza, że można sobie w nich pozwolić na niekonsekwencję, logiczne błędy czy zwyczajną nudę. Shannon doskonale wie, jak ustrzec się przed wymienionymi przed chwilą literackimi plagami, autorka stworzyła świat, w którym inność jest karana, dla odmieńców istnieją specjalne obozy, gdzie karze się ich i tresuje niczym zwierzęta, gdzie jednostka może zawalczyć o lepsze jutro, a przyjaźń stanowi siłę napędową wielu działań.
Każda następna część cyklu Czas Żniw jeszcze wyżej stawia poprzeczkę. Cały czas coś się dzieje, widać, że Shannon nie jest obcy character development wykreowanych przez nią postaci, do tego należy dodać jeszcze rezygnację z cukierkowatego przedstawiania wydarzeń. Jest brutalnie, jak na dystopię przystało, jest szybko, akcja pędzi do przodu niczym Struś Pędziwiatr, czytelnik nie wie, co czeka bohaterów na kolejnej stronie powieści. Trzeci tom serii, Pieśń jutra, także nie rozczarowuje, wprowadza do historii nowe elementy i pokazuje następne zmagania protagonistów.
Paige została Zwierzchniczką. Zdobycie władzy nad londyńskimi jasnowidzami to jednak dopiero początek, teraz bohaterka musi ją utrzymać, co wcale nie będzie takie łatwe, biorąc pod uwagę skorumpowanie, jakie panuje wśród jej „poddanych”. Do tego dochodzi nowy problem związany z Tarczą Czuciową, która została niedawno aktywowana i już zebrała pierwsze żniwo. Paige zostaje zmuszona do zejścia do podziemi, by uratować przed złapaniem przez Stróżów siebie i innych jasnowidzów. Czarna Ćma zdaje sobie sprawę, że musi zrobić wszystko, co w jej mocy, by znaleźć źródło zasilające Tarczę i zniszczyć je. Stawką w tej grze okazuje się życie wszystkich jasnowidzów.
Protagonistka niesie na swoich barkach ogromny ciężar – zaczyna odpowiadać nie tylko za siebie, ale także za podległych jej jasnowidzów. Decyzje, jakie podejmie, zaważą na losach londyńskiej grupy. Jak łatwo się domyśleć, nie każda droga obrana przez nastoletnią bohaterkę jest dobra, dziewczyna uczy się jednak na błędach. Shannon pokazuje, że Paige to nie wszechwiedząca osoba, której nie straszne władze i Refaici, zwłaszcza Nashira. Protagonistka boi się, czuje wagę odpowiedzialności, a czytelnik poznaje jej największe obawy.
Shannon potrafi budować napięcie. Wprawdzie nadal sporo rzeczy da się przewidzieć, jednak autorka nie stawia na tajemniczość, tylko odpowiedni rozwój wydarzeń. W pewnym momencie poszczególne wątki zazębiają się ze sobą, by otworzyć furtkę dla nowych wydarzeń. W trzecim tomie większa część akcji rozgrywa się poza Londynem – poznajemy inne organizacje jasnowidzów i ich dowódców. Każda osoba u władzy kieruje się odmiennymi wartościami, gdzieś pomiędzy dobrem ogółu kryją się przecież własne zyski.
Angielska pisarka nie boi się pokazać prawdy taką, jaka jest – ludzkiego zepsucia, tchórzostwa i zła. Jednak w książce nie dominują tylko czarne barwy, Shannon nie tworzy pesymistycznej wizji ludzkiego rodzaju, w której dominuje przekonanie, iż homo homini lupus est . Paige nie godzi się na zło, chce zmienić prawa, ocalić sobie podobnych. Czy w końcu jej się to uda?
Pieśń jutra to obecnie najlepsza część serii Czas żniw. Shannon włożyła w ten cykl całą siebie, dopracowała go i zadbała o każdy szczegół. To dobrze wróży kolejnym tomom serii, których wyjść jeszcze cztery. Co czeka Paige i jej przyjaciół? Zapewne kolejne niesamowite, ale także niebezpieczne zadania.
Recenzje wcześniejszych tomów znajdziecie:
Tom pierwszy – TUTAJ
Tom drugi – TUTAJ.