Uniwersum Gwiezdnych Wojen było niezwykle rozbudowane, lecz Disney wsadził większość historii między bajki i określił to mianem Legends. Budowanie historii zaczęło się w dużej mierze od nowa. Claudia Gray chciała dołożyć cegiełkę do niezwykłego świata przepełnionego Mocą. Jej Więzy krwi są pomostem między Powrotem Jedi a Przebudzeniem Mocy.
Co kryje fabuła?
Gdy zagrożenie ze strony Imperium zostało zażegnane, Leia dołączyła do Senatu znajdującego się na Hosnian Prime. Niestety trwały w nim ciągłe przepychanki między dwiema partiami: populistami i centrystami (do tej pierwszej należy główna bohaterka), niemogącymi dojść do porozumienia w sprawie zarządzania Galaktyką. Księżniczka ma dość wiecznych kłótni i marzy o przygodach ze swym mężem, Hanem.
Polityka czy przygoda?
Blurb na tylnej okładce mówi tyle, ile Chewbacca – niby coś, ale i tak niewiele się z tego rozumie. Można się jedynie domyślić, że Leia uczestniczy w publicznym życiu Galaktyki i ma złe przeczucia co do przyszłości. Autorka przeplata jej polityczną aktywność misjami na różnych planetach, które gwarantują bohaterom sporo adrenaliny. Wprowadzenie czytelnika w meandry prac Senatu było ważne, ponieważ Claudia Gray poświęciła polityce naprawdę sporo miejsca. Siedemdziesiąt procent treści to wątki polityczne, dlatego najwięcej radości z lektury będą czerpać fani intryg i gierek o władzę. Zdecydowanie ma to wpływ na tempo, ponieważ dużo tu przepychanek, podchodów oraz rozmów przy kafu. Jeśli bohaterowie po kolejnych stronach rozmów wpadną w tarapaty, to akcja potencjalnie powinna przyspieszyć, jednak po dłuższej stagnacji niestety nawet ucieczka przed zbirami i strzały z blastera niewiele pomogą Ponadto pisarka lubi rozbudzać wyobraźnię czytelników, nie pozostawiając im zbyt sporego pola do popisu, ponieważ serwuje dużo dokładnych opisów miejsc czy ubiorów, które także mają wpływ na wartkość akcji.
Poznając Leię
Gray wyraźnie skupiła się na księżniczce z planety Alderaan. Zabójczyni Jabby w Więzach krwi jest po czterdziestce, a wydarzenia ze starej trylogii ewidentnie odcisnęły na niej swoje piętno. To jeden z głównych wątków pojawiających się w przemyśleniach protagonistki. Bezustannie wraca tęsknota za Alderaanem, a także obawa, że to nie koniec Imperium. Buńczuczna wojowniczka straciła pazur i teraz woli dbać o wszelkie istnienia za sprawą przemówień w senacie.
Claudia Gray bardzo chciała stworzyć książkę łączącą starą trylogię z Przebudzeniem Mocy dbając o to, aby fani pierwszych filmów znaleźli nieco smaczków i nawiązań (Seastriker=Skywalker?). Niestety Leia jakby zdziadziała przez lęki i częste pisanie przemówień, dlatego nawet scena z kusym strojem nie wypada tak, jak słynne „slave bikini”. Celne strzały z blastera udowadniają, że córka Vadera wiele przeżyła podczas Rebelii i nauczyła się dbać o siebie, jednak to już nie ta sama kobieta. Pokazują to również relacje z Hanem. Każdy fan tej pary może poczuć zawód, gdyż nie uświadczy takich cytatów jak w filmach. Relacje tych dwojga bezustannie były napięte, a ich związek opierał się na udowadnianiu, kto ma silniejszy charakter, natomiast w Więzach krwi małżeństwo wygląda bardziej sielankowo. Leia wyraźnie nie radzi sobie z odległością dzielącą ją od męża.
Ile w tym Przebudzenia Mocy?
Na przedniej okładce widnieje informacja, że wydarzenia rozgrywają się przed tymi z Przebudzenia Mocy, co jest ogromną zachętą, ponieważ niewiele wiadomo o rzeczach, które działy się pomiędzy szóstą i siódmą częścią. Książka wyjaśnia niektóre zagadki, lecz o wielu zdarzeniach informuje niewiele lub kompletnie milczy. Zatem jeśli sięga się po lekturę, z nadzieją, że znajdzie się w niej odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania, to można przeżyć pewien zawód. Natomiast należy pamiętać, że na czterystu osiemdziesięciu stronach nie da się zmieścić zbyt wielu wyjaśnień, a pisarka skupiła się głównie na politycznym podłożu powstania Najwyższego Porządku i Ruchu Oporu. Czy to źle? Pozycji o walkach w przestrzeni kosmicznej i na różnych planetach mamy sporo, a temat podjęty przez Claudię Gray jest niezwykle rzadki, dlatego warto spojrzeć na Gwiezdne Wojny właśnie od tej strony. Republika czy Rebelia to nie tylko wojownicy i strażnicy z blasterami czy mieczami świetlnymi, lecz także senatorowie, którzy mieli ogromny wpływ na rzeczywistość (co doskonale obrazuje strategia Palpatine’a).
Warto?
Jeśli żywicie awersję do polityki, to Więzy krwi mogą być sporym wyzwaniem, jednak gdy spiski i brak ciągłych strzałów oraz wybuchów nie przeszkadzają, to warto spojrzeć na uniwersum Star Wars z nieco innej strony. Książka sprawdzi się podczas spokojnych jesiennych wieczorów, gdy oprócz opadających dookoła liści ma się ochotę obserwować upadek Nowej Republiki.
Inne teksty z miesiąca Gwiezdnych Wojen:
Dlaczego kochamy R2-D2 i BB-8
Moja bohaterka jest generałem i Jedi! Gwiezdnowojenne kobiety
Dlaczego nie płaczę po Expanded Universe
Fizyka w „Gwiezdnych Wojnach”, czyli dlaczego naukowcy płaczą, jak je oglądają
Wychowuj zgodnie z Kodeksem Jedi
Operacja się udała, pogrzeb w czwartek – recenzja filmu „Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi”
Trening Jedi – lista win „The Star Wars Holiday Special”
Muzyczny przewodnik po świecie „Gwiezdnych wojen”
Miecz świetlny, czyli elegancka broń na bardziej cywilizowane czasy
Moc wreszcie silną się stała – relacja z pokazu „Gwiezdnych Wojen: Ostatniego Jedi” i recenzja filmu
Najlepsza z niedorobionych gier? – Powrót do „Star Wars: Knights of the Old Republic II – The Sith Lords”
Nasza ocena: 7,5/10
Książka sprawdzi się podczas spokojnych jesiennych wieczorów, gdy oprócz opadających dookoła liści ma się ochotę obserwować upadek Nowej Republiki.Fabuła: 7,5/10
Bohaterowie: 7,5/10
Styl: 7,5/10
Korekta i wydanie: 7,5/10