Site icon Ostatnia Tawerna

Moja bohaterka jest generałem i Jedi! Gwiezdnowojenne kobiety

Przebudzenie Mocy wywołało w fandomie całą gamę uczuć, sprowokowało również przeróżne reakcje – część się cieszyła, gdyż oto na ekrany powracają Gwiezdne Wojny, inni nie do końca, ponieważ film robił Disneyowy Lucasfilm i nie wiadomo, co z tego wyjdzie, a w ogóle to tylko stara trylogia się liczy.

Było naprawdę różnorodnie, barwnie, miejscami tak samo miło, jak i niemiło. Dla mnie największym zaskoczeniem okazało się chyba oburzenie związane z faktem, że oto wśród głównych bohaterów nie dość, że znalazła się kobieta, to jeszcze najprawdopodobniej rycerka Jedi. Część społeczności internetowej nastroszyła pióra na jeden z dwóch elementów Przebudzenia, które mnie akurat zachwyciły. I to nie tylko dlatego, że wprowadzono do sagi protagonistki (choć to też), ale przede wszystkim, bo wprowadzono protagonistki, na dodatek takie doskonale radzące sobie w świecie. Rey przetrwała na złowrogiej planecie sama, bez rodziny, utrzymując się, tworząc dom, z łatwością kopiąc tyłki tym, którzy wyciągali ręce po jej własność. Z kolei Leia Organa po raz kolejny włączyła się w działania ruchu oporu i jako generał stanęła na jego czele, walcząc, aby nie powtórzył się galaktyczny rozłam sprzed kilku dekad. Przede wszystkim jednak Przebudzenie Mocy zrobiło coś o wiele ważniejszego – przemianowało „księżniczkę Leię” na „Generał Organę”, przesuwając ją ze stereotypowego kręgu bohaterek (w którym, to prawda, bardzo się wyróżniała, ale wciąż funkcjonowała jako księżniczka, a to określenie w popkulturze ma określone konotacje) do kręgu dotychczas trudno dostępnego dla postaci kobiecych.

Leia Organa

Nic więc dziwnego, że po premierze Wonder Woman można było przeczytać niezwykle popularny tweet głoszący, że: „Dożyłam momentu, w którym księżniczki mojego dzieciństwa zostały generałami”, a na nim – właśnie Leia Organa.

Coś się bowiem wyraźnie i trwale zmieniło – wystarczy spojrzeć na Łotra 11.

To wszystko przez tego Disneya?

Od czasu sprzedania Lucasfilm Disneyowi w całym uniwersum pojawiło się więcej postaci kobiecych – nie tylko w filmach, ale również kierowanych do dzieci animacjach, grach, powieściach, komiksach, jak i na wszelkich innych możliwych do zakupienia przedmiotów. Protagonistki te są albo pierwszoplanowe, jak Rey (Przebudzenie Mocy) i Jyn Erso (Łotr 1), Leia Organa (Star Wars: Więzy krwi; Star Wars: Princess Leia), albo niezwykle istotne dla rozwoju fabuły, jak Sabine Wren (Star Wars: Rebelianci), Ahsoka Tano (Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów, Star Wars: Rebelianci) czy Lana Beniko (The Old Republic). Stoją także czasem po złej stronie mocy, jak choćby doktor Chelli Lona Aphra (m.in. w Doctor Aphra). W uniwersum pojawiają się również nieheteronormatywne postacie, odzwierciedlające oczekiwania fanów oraz zmiany w amerykańskim prawodawstwie i społeczeństwie. Jak na razie takich bohaterów i bohaterki spotkamy w powieściach (Moff Mors z Lords of the Sith), komiksach oraz grach (dodatki do The Old Republic). Jednym słowem – opowieści o galaktyce robią się bardziej różnorodne, ciekawsze, mają szansę dotrzeć do większej grupy odbiorczej2.

Jyn Erso

Jednakże to nie tak, że poza Leią przed Przebudzeniem Mocy nie było w Gwiezdnych Wojnach istotnych żeńskich bohaterek. Były. Jak w końcu przyszła pani generał, której złożoną postać oraz wyobrażenie o niej konstruowały nie tylko filmy i powieści, ale również komentujące całą franczyzę wypowiedzi Carrie Fisher, budującą swoją bohaterkę jako niezależną i sprawczą. W Expanded Universe ważną postacią była córka Lei i Hana, Jaina Solo, ale też wpisano w niego planety z systemem społecznym opartym o matriarchat (The Courtship of Leia). Tym, co się na pewno zmieniło pod rządami Disneya, okazuje się fakt, że mamy teraz więcej protagonistek oraz iż znalazły się one w centrum wielkiej, totalnej opowieści zapoczątkowanej przez George’a Lucasa w 1977 roku.

Zasadniczym  pytaniem, które należałoby postawić, jest nie to, czy zwiększona liczba bohaterek w całym uniwersum została spowodowana przez chcącego zarobić na swoim zakupie Disneya, albo czy skierowanie filmu do dziewczynek i kobiet miało przyciągnąć większą liczbę osób. Czy zmianę fabularną spowodowały jeszcze inne czynniki? Być może te same, które wpłynęły również na Patty Jenkins, gdy pracowała nad Wonder Woman (2017), jak społeczne oczekiwania, wyraźnie zwiększona świadomość tego, jak wiele dziewcząt i kobiet czyta komiksy.

Kobiety w Gwiezdnych Wojnach

Ale czy trzeba było disneyizacji Gwiezdnych Wojen, aby w uniwersum pojawiło się więcej kobiet? To, że istniało spore zapotrzebowanie na ich obecność w kanonie, jasno odbijało się w treści fanzinów czy fan fiction – nie miejmy złudzeń, one docierały do twórców. Fakt, ich dostępność była mniejsza niż dzisiaj, zwłaszcza tych opowieści wywołujących wśród oficjalnego fanklubu spore zgorszenie, ale zadaniem speców od marketingu było nie tylko trzymanie ręki na pulsie i śledzenie wszelkiego możliwego łamania prawa autorskiego i związanej z tym utracie zysków oraz kontroli nad tekstem. Musieli więc wiedzieć, że na kartach fanowskich opowiadań pojawiały się protagonistki w rolach przemytniczek, generałów, jak i rycerek Jedi. To one pokonywały wszystkie wyznaczane przez filmowy kanon granice i ratowały galaktykę z opresji (albo na rzecz Rebelii, albo Imperium). Nie jest więc tak, że Gwiezdne Wojny  nie potrzebowały wtedy żadnej zmiany w tym zakresie.

Na koniec przyjrzyjmy się przez moment jedynie starej i nowej-starej trylogii, ignorując Expanded Universe, przez pryzmat pojawiających się tam kobiet. Pierwsza z nich miała jedną główną bohaterkę, która stała się niejako twarzą Gwiezdnych Wojen: księżniczkę oraz najmłodszą w historii senatorkę – Leię Organę. Druga mogła pochwalić się już większą liczbą protagonistek, z królową Naboo i zarazem senatorką Padmé Amidalą na czele, nie mającą od samego początku przeżyć w tej trylogii.

Padmé Amidala

Z Padmé wiąże się zresztą jeszcze jedna, istotna w tym temacie, dyskusja, która rozgorzała po publikacji eseju Sarah Jeong. Jego autorka stawia ciekawe i zasadnicze pytanie, czy aby Starej Republiki nie zgubił… brak odpowiedniej opieki ginekologiczno-położniczej. Oglądając bowiem pod tym kątem nową-starą trylogię, wówczas można by postawić hipotezę, że Anakin nie przeszedłby na ciemną stronę mocy, gdyby razem z Padmé wybrali się do lekarza na rutynowe badania. Wówczas wiedzieliby, że ciąża jest mnoga, a także, jeśli trzeba, powzięliby odpowiednie przygotowania, aby w trakcie porodu nic się nie stało matce. Jeśli ciekawi was, jakie jeszcze niewygodne pytania Jeong zadaje częściom I-III, zapraszam do jej tekstu.

Postać matki Lei i Luke’a uosabia jeszcze jeden, dość często powtarzany w kulturze popularnej trop – kobiety z władzą nie kończą w filmach dobrze. Amidala jest królową, posiada zatem ową władzę, jak i polityczne wpływy, zasiada w senacie Republiki i… ginie. Jej ekranowa śmierć, choć napisana dużo przed podjęciem prac nad prequelami, posłużyła jako mało wymyślny sposób na to, aby popchnąć akcję ku już przecież znanemu dalszemu ciągowi. Jakby Anakin nie mógł po prostu stwierdzić, że on jednak podziękuje surowej dyscyplinie, woli być hedonistą, jak większość nastolatków w jego wieku. Innymi słowy – mógł podjąć całkiem świadomą, choć niekoniecznie słuszną, decyzję, że nie będzie bronił nieodpowiadającego mu porządku, zamiast popadać w rozpacz z powodu braku odpowiedniej opieki prenatalnej.

Ani Leia, ani Amidala nie zostały stworzone jednak jako najważniejsze dla fabuły postacie, czyli takie, wokół których obracają się wszystkie wydarzenia. W częściach IV-VI w takim centrum znalazł się  Luke Skywalker, a w I-II jego ojciec, Anakin. Z tego punktu widzenia decyzje o stworzeniu Rey oraz awansowaniu Lei na generała nie są tak błahe i nieistotne, jak początkowo się wydają. Mogą powiedzieć nam więcej nie tylko o samym uniwersum, ale również o bardziej ogólnych zmianach, które zachodzą w sposobie konstruowania historii w kulturze popularnej – ale to już czas pokaże.

Od księżniczki do generał

Przyznam, że przed Przebudzeniem Mocy lubiłam Gwiezdne Wojny, ale jakoś nigdy nie zafascynowały mnie w takim stopniu, jak owa siódma odsłona historii tej odległej galaktyki. Dopiero jednak pojawienie się najpierw Rey, a później generał Organy sprawiło, że pokochałam cały ten świat. Nie powiem, nie zachowałam się na widok tej ostatniej jak dorosła, dojrzała kobieta, ale radości było sporo.

Rey

W taki oto prosty sposób znalazłam swoje bohaterki. Rey, zwykłą, ludzką, muszącą dorosnąć i zmierzyć się z demonami tak własnymi, jak i zagrażającymi pokojowi w Republice. Leię Organę, która przetrwała już jedną wojnę domową, uczestniczyła w jednej rebelii, straciła brata, syna oraz męża – a jednak znalazła siłę, żeby ponownie stanąć na czele ruchu oporu i zawalczyć o pokój.


Przypisy

1 Mam wielką nadzieję, że po Ostatnim Jedi nie będę musiała tego odwoływać. Ale tak to już jest z pisaniem i analizowaniem otwartych historii – one nigdy nie zastygają w jednym, określonym kształcie.

2 Acz, póki producentom będzie zależało na tym, aby wejść również na rynek rosyjski oraz chiński w zakresie reprezentacji LGBTQ w filmach, zapewne na wiele liczyć nie możemy. Tudzież: liczyć musimy ostrożnie.

Autorka chciałaby również podziękować Tymonowi za konsultacje merytoryczne i jednocześnie podkreślić, że jakiekolwiek błędy w tekście są tylko i wyłącznie jej winą.

 

Inne teksty z miesiąca Gwiezdnych wojen
Dlaczego nie płaczę po Expanded Universe:

Exit mobile version