Martyna Raduchowska powraca z drugim tomem Szamanki od umarlaków. A raczej ze wznowieniem Demona Luster, który po raz pierwszy został wydany cztery lata temu przez Fabrykę Słów. Teraz, w nowym wydawnictwie i z odświeżoną szatą graficzną, tytuł ponownie zawitał na rynku literackim. I całe szczęście, inaczej pewnie nie sięgnęłabym po efekt twórczość autorki i nie została wciągnięta w świat pełen intryg, demonów i kryminalnych zagadek rodem z Sherlocka Holmesa. Chwytliwy tytuł i zabawny opis pierwszego tomu zachęciły mnie do lektury, a fabuła wciągnęła na tyle, by z niecierpliwością wyczekiwać na drugą część. Kiedy zobaczyłam mroczną okładkę Demona Luster, kompletnie zmieniającą klimat, pomyślałam, że być może kontynuacja okaże się jeszcze lepsza i… wcale się nie pomyliłam!
Czeka cię niebyt
Ida Brzezińska urodziła się z rzadkim darem. Jest szamanką od umarlaków, czyli kimś pomiędzy banshee a medium. Dziewczyna potrafi przewidzieć śmierć ludzi, w konsekwencji czego przejmuje opiekę nad daną duszą, aby następnie przeprowadzić ją w zaświaty. Niestety, nie ma ona wpływu na to, kogo zgon przewidzi. Przez ostatni rok na własnej skórze przekonała się, ile kłopotów sprawia taki dar. Po dramatycznych wydarzeniach w kamienicy Lewandowskiej, Ida złożyła nieśmiertelną przysięgą, która może odebrać jej życie, a nawet duszę. Aby do tego nie doszło, dziewczyna musi przejść na drugą stronę lustra i odnaleźć Kusiciela, znanego jako Demon Luster.
Czy to dalej Raduchowska?
Już od pierwszych stron zauważyłam, że autorka poczyniła znaczny postęp, jeżeli chodzi o język i kreowaną przez nią rzeczywistość. Styl pisania stał się dużo bardziej płynny i jednolity. Raduchowska zrezygnowała również z przydługich opisów, które tym razem były dokładne i stonowane i potrafiły wywołać we mnie skrajne emocje – niekiedy śmiałam się do rozpuku, innym razem wstrząsały mną dreszcze. Warto też zaznaczyć, że humor stoi na zdecydowanie lepszym poziomie niż ten w pierwszym tomie. W Szamance od umarlaków wydawał mi się on sztuczny i wymuszony, jednak tym razem był naturalny, a dialogi tak dobrze poprowadzone, jakby rzeczywiście miały one miejsce.
Tym razem autorka postawiła na fabułę. Akcja jest prężna i dynamiczna, zapiera dech w piersiach i nie nudzi czytelnika po kilku stronach. Mało tego! Książkę czyta się tak szybko, że po paru godzinach docieramy do końca historii. Zdecydowanie za krótka powieść, chociaż liczy sobie dobre czterysta stron. A to dlatego, że Raduchowska powoli odkrywa karty, a że słynę z niezwykłej ciekawości, to chciałam wiedzieć już wszystko! Wprawdzie obyło się bez większych zaskoczeń, niemniej bawiłam się wyśmienicie.
Niezwykła kreacja bohaterów
I znowu muszę pochwalić świetnie wykreowane postacie. W pierwszym tomie byłam zachwycona umiejętnością autorki do przedstawienia swoich bohaterów. I to w taki sposób, że ma się wrażenie, iż są to rzeczywiste osoby, a książka stanowi ich życiorys. Ida jest chyba najbardziej zarysowaną postacią – naturalna, sarkastyczna i nadzwyczaj uparta. Dąży do wyznaczonego sobie celu, bo: po pierwsze nie ma wyboru (w każdej chwili może rozpłynąć się w niebycie), a po drugie dziewczyna w obliczu śmierci wydoroślała i zaczęła przyjmować na siebie konsekwencje swoich czynów, a nie tylko próbować zagłuszyć problemy alkoholem. Z kolei Tekla… Cóż. W ogóle się nie zmieniła, chociaż zaczęła bardziej szanować swoją podopieczną. Poznaliśmy za to smutną historię Kruchego i teraz już wiem, dlaczego z początku wydawał mi się niemal wyprany z uczuć. Natomiast zabrakło mi życiorysów takich postaci, jak Ruda – irytująca wiedźma, czy zastępca dyrektora Wydziału Wewnętrznego Filip Wroński, którzy również odegrali istotne role. Za to Pech nadal pozostaje nieodłączonym towarzyszem Idy, a nawet zostaje poświęcony mu pewien ciekawy wątek.
Fantastyczna kontynuacja
Demon Luster okazał się o wiele lepszy niż pierwszy tom. Zaskoczył mnie duży postęp autorki w kreowaniu świata, przez co historia nabrała jeszcze więcej kolorów. Z przyjemnością śledziłam kolejne poczynania Idy, kibicowałam jej na każdym kroku i martwiłam się o niepewną przyszłość dziewczyny. Idealna książka na weekendowe popołudnie, kiedy chcemy zrelaksować się po tygodniu ciężkiej pracy. Dodatkowo zapewnia mnóstwo rozrywki i od czasu do czasu doprowadza do stanu przedzawałowego.