Funcom to twórca i wydawca gier znany przede wszystkim z produkcji z uniwersum Conana Barbarzyńcy. Conan Unconquered to ich najnowsze dzieło, które jest przedstawicielem mało eksplorowanego gatunku survival RTS.
Gdzie się podziały tamte RTS-y?
Czas świetności gier strategicznych niestety dobiegł końca już dawno temu. Poza kilkoma wyjątkami (z Relic Entertainment na czele), twórcy coraz rzadziej decydują się na tego typu produkcje. Dlatego bardzo cieszy każda nowa gra z tego gatunku, nawet jeśli nie jest to klasyczne podejście (nad czym osobiście ubolewam). Czym zatem jest Conan Unconquered? Otóż jest to przedstawiciel całkiem świeżego pomysłu na gry strategiczne, które są w pewnym sensie mieszkanką tower defense i klasycznego podejścia do RTS typu „buduj i walcz”. Innym przedstawicielem tego gatunku jest They Are Billions, do którego (niestety) będę się dużo odnosił w tej recenzji.
Jeśli nie mieliście wcześniej styczności z tego typu grami, to rozgrywka zawsze kręci się wokół tych samych zasad – zaczynasz grę z budynkiem, którego utrata oznacza przegraną. Co jakiś czas nadchodzą coraz silniejsze fale przeciwników, które trzeba odepchnąć. Można to robić poprzez rekrutowanie swoich jednostek i stawianie umocnień. Do tego dochodzi ekonomia, eksploracja i badania. Zasady nie są skomplikowane, ale rozgrywka jest nadzwyczaj angażująca i wciągająca, więc jeśli na tym etapie jesteś chociaż trochę zaintrygowany, to prawdopodobnie będziesz się świetnie bawić.
Jest solidnie
W kontekście samej rozgrywki trudno jest mi się do czegoś szczególnie przyczepić. Wszystko wypada (tylko lub aż) poprawnie. Grafika może nie stoi na najwyższym poziomie i można powiedzieć, że równie dobrze ta gra mogłaby zostać wydana lata temu, ale w gatunku RTS nie jest to szczególnie istotne. Ważna jest natomiast przejrzystość, a z nią Conan Unconquered nie ma żadnych problemów. W muzyce brakuje trochę różnorodności, tym bardziej, że rozgrywka dosyć szybko robi się powtarzalna (nie jest to wada, tylko cecha gatunku, tak jak np. w rougelike), ale to, co oferują nam twórcy, stoi na wysokim poziomie. Można więc powiedzieć, że wszystko jest na swoim miejscu, a grę warto polecić, ale zgrzyty pojawiają się, kiedy przyjrzymy się konkurencyjnej produkcji, They Are Billions, która miała swoją premierę na długo przed grą Funcomu.
Deja vu?
Od samego początku grając w Conan Unconquerd, miałem wrażenie, że już to wszystko gdzieś widziałem. Wiedziałem wcześniej, że koncept jest taki sam, ale nie spodziewałem się, że niemal wszystkie systemy będą działać w identyczny sposób (przede wszystkim ekonomia i surowce). Główną różnicą jest szybkość rozgrywki – w Conanie fale nadchodzą zdecydowanie częściej, co daje nam mniej czasu na przygotowanie, ale w zamian wszystko wydaje się bardziej „kameralne”. Rozumiem przez to, że zmagamy się z dziesiątkami przeciwników za pomocą kilku(nastu) jednostek i kilku umocnień, a nie tysięcznymi hordami. Mapa również wydaje się o wiele bardziej pusta – napotkamy kilka obozów dających nagrody i pojedynczych maruderów, a nie ocean zombiaków, których trzeba się stopniowo pozbywać tak, jak ma to miejsce w They Are Billions. Nie uważam, że jedno podejście jest gorsze od drugiego, pozostawiam to indywidualnej ocenie. Do tego dochodzą bohaterowie i bossowie dający potężne nagrody, czego nie uświadczymy w konkurencyjnej grze studia Numantian Games.
Mój największy problem z Conan Unconquered to małe zróżnicowanie. Mamy niewielką liczbę jednostek do wyboru i, co gorsza, jeszcze mniejszą swobodę w wybieraniu naszego stylu gry – początek każdego podejścia jest rozgrywany w identyczny sposób. Dopiero badania pozwalają nam na wybranie jakiejś ścieżki rozwoju, ale nawet wtedy nie są to wielkie różnice. Na szczęście rozgrywka w dużym stopniu opiera się na planowaniu, robieniu ekspansji, radzeniu sobie z aktualnymi problemami, co wymaga pełnego zaangażowania i tak jak mówiłem wcześniej, po prostu nie pozwala się oderwać, mimo że robimy to już któryś raz.
A mógł być hit…
Funcom zrobił grę, która w wielu kwestiach wydaje się klonem innej produkcji i o ile pozmieniali to i owo, żeby nauczyciel się nie zorientował, to trochę szkoda, że nie zdecydowali się na nieco odważniejsze decyzje. Ten gatunek jest na tyle niewyeksplorowany, że twórcy mieli naprawdę dużo miejsca na zrobienie z nim czegoś świetnego, jeśli tylko włożyć w to więcej serca, czego niestety w tym przypadku chyba troszkę zabrakło. Wciąż jest to gra godna polecenia, bo daje dużo frajdy, ale zdecydowanie uważam, że twórcy przegapili okazję i poskąpili na innowacyjności. Za bezpieczną grę muszę dać bezpieczną ocenę.
Za udostępnienie egzemplarza gry (PC) do recenzji dziękujemy firmie Funcom.