Z wielką mocą… wiążą się wielkie łupy!
Seria Savage Avengers to pełna akcji przygoda, która koncentruje się na walce Conana Barbarzyńcy z Kulanem Gathem – arcywrogiem Cymeryjczyka, jeszcze z czasów ery hyboryjskiej. I tak, niech nikogo nie zwiedzie tytuł komiksu, bowiem to nigdy nie była historia Avengers, tylko barbarzyńcy, który wchodzi w interakcję z postaciami Marvela, aby pokonać najstarszego i najbardziej śmiercionośnego wroga, Kulana Gatha. Trzeci tom łączy wszystkie wątki z dwóch poprzednich i zamyka historię walki z czarnoksiężnikiem. Mamy więc przemoc, mnóstwo krwi, podróże w czasie, jazdę na ogromnym pająku i niczym niepowstrzymaną nienawiść Conana do czarodziejów.
Odpowiadający za scenariusz Gerry Duggan zna się na rzeczy, bo cała seria jest niekończącą się przygodą pełną dreszczyku emocji (szczególnie jeśli brać pod uwagę zakończenie). Kulan Gath to nemezis Conana, a w Savage Avengers wydaje się on bardziej potężny, niż jakikolwiek inny złoczyńca, z którym mierzyli się bohaterowie Marvela. Tych z kolei w tym dystopijnym świecie będziemy mieli okazję zobaczyć całą gamę. Duggan najwyraźniej świetnie się bawi, wymyślając na bieżąco kolejne interakcje bohaterów. Tak, otworzyć lodówkę Strange’a i zobaczyć w niej Shuma-Goratha to coś, czego nie da się odzobaczyć.
Mam nadzieje, że Crom na mnie patrzy
Za warstwę graficzną komiksu, odpowiada Patch Zircher, który naprawdę dobrze oddaje epicką naturę opowiadanej historii. Jego dynamiczne i szczegółowe ilustracje świetnie komponują się z brutalnością i intensywnością fabuły. Kończyny są odcinane, krew tryska z oczu, a bohaterowie prezentują się znakomicie w swoich starciach z Kulanem Gathem. Nie brakuje tu niesamowitych całostronicowych portretów postaci oraz scen pełnych akcji, gdzie nagromadzenie bohaterów na metr kwadratowy jest absurdalne, jednak komiks nigdy nie traci na czytelności.
Grafika to nie tylko kreska, ale też barwy a te są dziełem Javiera Tartagli, który nadaje trzeciemu tomowi Savage Avengers ciemniejszy ton, pasujący do ostrzejszej, brutalnej historii. W recenzji pierwszego tomu wspominałem, że z początku martwiłem się o styl graficzny. Obawiałem się, czy mnie nie odrzuci, jednak dziś jestem pewien, że Avengers u boku Conana nie mogliby wyglądać lepiej bez udziału wspomnianego duetu artystów.
To nie koniec
Ostatni tom to zakończenie zaskakująco dobrej historii o postaci, której początki sięgają lat 30. ubiegłego wieku. Oczywiście fabuła nie jest wybitna, jednak nie wydaje mi się, że to ona właśnie miała tu grać pierwsze skrzypce. Scenariusz przywołuje wszystkich przyjaciół oraz wrogów Conana z poprzednich tomów na jedno ostatnie epickie starcie i chociaż łatwo byłoby się we wszystkim pogubić z racji ciągłego przeskakiwania Cymeryjczyka w czasie, to Gerry Duggan upewnia się, że czytelnik dokładnie wie, co musi wiedzieć, aby cieszyć się kolejnymi cięciami wszelkiej maści ostrzy, strzałami z laserowych i nie, broni oraz powalających mrocznych zaklęć.
Jednak mimo tych niezwykle krwawych końcowych starć, Savage Avengers kończy się dosyć spokojnie, dając poczucie satysfakcji. Chociaż mamy tutaj motyw żywcem wyciągnięty z sci-fi, to wydaje się on zgodny z korzeniami miecza i magii czystej krwi książki o Conanie, z krótkim epilogiem, który otwiera drzwi do przyszłych historii z barbarzyńcą z Cymerii.