Michał: I to jest chyba najlepsze podsumowanie całego motywu Snape’a, Mateusz! A skoro jego temat już wyczerpaliśmy, to chciałbym zapytać was o jeszcze jednego bohatera, którego los zdecydowanie nie oszczędził (choć, w odróżnieniu od wszystkich omówionych do tej pory postaci, przeżył Drugą Wojnę Czarodziejów). Jak myślicie, jak potoczyłyby się losy Hagrida, gdyby nie został wrobiony przez Toma Riddle’a i ukończył edukację w Hogwarcie? Czy wyrzucenie go ze szkoły było w ogóle słuszne?
Mateusz: W tej kwestii chyba się zgodzimy, że Hagridowi wyszło to na dobre. Nie oszukujmy się, nie miał potencjału na aurora, a tym bardziej na nauczyciela w Hogwarcie (mogliśmy się o tym przekonać później). Skończyłby jako pijak w karczmie, a tak Dumbledore znalazł mu pracę, do której się (względnie)nadawał. Zgodziłbym się również z teorią, że zasłużył na wyrzucenie, gdyż nieodpowiedzialnie i nielegalnie przetrzymywał groźne zwierzę. W sumie to chyba za to opuścił szkołę? Nikt, z tego co pamiętam, ostatecznie nie osądził go za śmierć Marty.
Krzysztof: Akurat jeśli chodzi o Hagrida, to niespecjalnie jestem w stanie wymyślić mu jakąś spektakularną i nieoczekiwaną ścieżkę kariery. Wiemy doskonale, że ma rękę do zwierząt i w zasadzie to na nich mu najbardziej w życiu zależy, więc gdyby nawet ukończył edukację i wszystko poszłoby po jego myśli, i tak najpewniej zostałby nauczycielem Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Lub ewentualnie jakimś innym badaczem stworów i potworów pokroju Charliego Weasleya.
Jednak co do jego wyrzucenia, mam mieszane odczucia. Trzymanie w szkole ogromnego pająka ewidentnie nie jest dobrym pomysłem, a Hagrid wielokrotnie udowadniał, że nie bardzo potrafi realistycznie oceniać mordercze skłonności i niszczycielski potencjał swoich podopiecznych. Technicznie rzecz biorąc, Riddle miał obowiązek na niego donieść, a kara mu się należała. Czy jednak Rubeus zostałby ukarany tak surowo – wydaleniem ze szkoły i zniszczeniem różdżki, a więc wykluczeniem ze społeczności czarodziejów – gdyby nie podstępne i przecież niezgodne z prawdą powiązanie Aragoga z morderstwami i Komnatą Tajemnic? Zapewne nie. Zatem, w mojej opinii, wymiar kary nie był ani słuszny, ani sprawiedliwy – gdyby nie fortel Riddle’a, sprawę na pewno udałoby się rozwiązać lepiej.
Eliza: Hagrid został wyrzucony ze szkoły już w trzeciej klasie, dlatego nie przesądzałabym zbyt szybko, że nie mógłby zostać aurorem. Wiele z jego magicznych zdolności mogło się jeszcze nie ujawnić. Neville, na przykład, też początkowo sprawiał wrażenie, że do niczego się nie nadaje, ale później odkrył w sobie nieprzeciętny talent do zielarstwa. Zgodzę się z Tobą, Mateuszu, że gdyby Dumbledore nie załatwił mu pracy w Hogwarcie po usunięciu go ze szkoły, to bez wykształcenia i perspektyw pewnie skończyłby marnie. Ale tylko w takiej wersji wydarzeń, jaka została przedstawiona w książkach. Gdyby ukończył szkołę, zdał egzaminy, itd., mógłby mieć duże pole do popisu. Najprawdopodobniej, z powodu swojego zamiłowania do groźnych stworzeń, przyjąłby tego typu pracę. Mógłby przydać się Ministerstwu do poskramiania niebezpiecznych istot, a może nawet do oswajania ich do celów obronnych przed Voldemortem i Śmierciożercami. W końcu chyba nikt w całej serii nie miał takiego podejścia do zwierząt, jak Hagrid – nawet Charlie Weasley. Zresztą relacja była wzajemna – stworzenia te także szanowały Hagrida. To wyjątkowa umiejętność, która mogłaby być potężną bronią świata czarodziejów.
Hagrida z Hogwartu wyrzucono za otwarcie Komnaty Tajemnic. Jego potwora, Aragoga, oskarżono o zabicie Marty. Riddle upatrzył go sobie na ofiarę, na którą będzie mógł zrzucić odpowiedzialność za to, czego sam dokonał. Przez to, że hodował w zamku ogromnego pająka, Hagrid trochę był sam sobie winny. Co prawda nie zrobił niczego, o co go oskarżano i za co ostatecznie wyrzucono, jednak stwarzał zagrożenie dla innych i to właśnie wykorzystał Tom. Ale, jeśli był to pierwszy taki incydent, można go było ukarać inaczej, zamiast odbierać mu jedyną możliwość rozwoju. Gdyby jego przewinieniem była tylko hodowla potwornego stwora,mogłaby to być dla niego przestroga, że należy chronić innych przed niebezpieczeństwem ze strony magicznych zwierząt nawet wtedy, jeśli sam Hagrid uważa, że nie są groźne. Faktycznie nie potrafił odpowiednio tego ocenić. Nie miał szansy się tego nauczyć, bo wyrzucono go za potwora, który przecież nikomu niczego nie zrobił – a więc niesprawiedliwie. To mogło utwierdzić go w przekonaniu, że te stworynaprawdę nie są takie złe. Dlatego uważam, że został wyrzucony niesłusznie. Niestety, nigdy nie odzyskał straconych lat. Koniec końców, dobrze mu było na błoniach Hogwartu, ale sądzę, że miał dużo większy potencjał, którego nie miał szansy ujawnić.
Michał: Zawsze uważałem Hagrida za najbardziej pokrzywdzoną postać w całej serii. Niesłusznie oskarżony (wraz z Aragogiem) o morderstwo, którego nie popełnił, został wydalony z Hogwartu, co z całą pewnością na zawsze zmieniło jego życie. I choć z jednej strony nie jestem pewien, czy gdyby nie podstęp Toma Riddle’a, Hagrid brylowałby w świecie czarodziejów (w końcu, powiedzmy sobie szczerze, był osobą dosyć prostą, choć oczywiście nie można mu odmówić dobroduszności), to z drugiej myślę, że mógłby osiągnąć o wiele więcej, gdyby rzeczywiście ukończył edukację. Skłaniam się ku wizji Elizy, że najpewniej przydałby się Ministerstwu do poskramiania magicznych stworzeń, a to byłoby już konkretne osiągnięcie i bardziej znacząca kariera. Tylko czy wtedy drogi jego i Harry’ego by się skrzyżowały? Myślę, że czyn Riddle’a mógł, paradoksalnie, wpłynąć na relację jego i Harry’ego w sposób pozytywny – gdyby nie to, ich znajomość mogłaby wyglądać zupełnie inaczej (choćby przez fakt, że poznaliby się w zupełnie innych okolicznościach), a Hagrid nie stałby się jednym z najbliższych przyjaciół Harry’ego. Ostatecznie i tak nasz półolbrzym dobrze odnajdywał się w swojej pracy – w końcu zajmował się tym, co kocha, a to chyba najważniejsze w życiu, prawda?
Ciąg dalszy dyskusji już wkrótce!