Karciane podziemia to niewielka i szybka w rozgrywce gra wykorzystująca karty oraz kości.
Zawartość i wykonanie
Do tej karcianki można podejść w pojedynkę lub w dwie osoby. Jeśli zaś dysponujemy drugim egzemplarzem, przewidziana jest także wersja czteroosobowa. Pomimo niewielkich rozmiarów pudełka zawartość robi wrażenie:
– 5 kart bohaterów
– 1 karta pomocy
– 56 kart (karty spotkań, karty lochów/bossów, karty poziomu bohaterów, karta schodów, karty umiejętności podstawowych)
– 30 kości w czterech kolorach
– 15 znaczników obrażeń
– 6 znaczników mikstur
– notes kart kampanii
– instrukcja.
Wykonanie elementów gry jest przyzwoite. Całość jest dość estetyczna, a jednocześnie nie marnowano pieniędzy na wykonywanie ciekawszych znaczników. Zarówno te wskazujące obrażenia, jak i mikstury to zwykłe sześciany w dwóch kolorach (czerwone i białe). Kości są niewielkie, ale to zaleta, bowiem kiedy zaczynamy rzucać dużą ich ilością (co zdarza się zwłaszcza w grze jednoosobowej), łatwiej nam wszystkie zmieścić w ręce.
Grafiki wykonano prawidłowo, ale do mnie nie przemawiają. Zdecydowanie wolę inny styl rysowania. Ten użyty w Karcianych podziemiach trąci nieco myszką. Na plus należy zaliczyć fakt, że wszystkie prace pasują klimatem do rozgrywki, w której dzielni bohaterowie ruszają pokonać złego bossa.
Rozczarowująca jest instrukcja. Niestety zasady nie są zbyt jasno opisane i nawet FAQ na końcu tejże wiele nie wyjaśnia. Także dodatkowe FAQ na stronie zbiórki na wspieram.to nie rozwiało wszystkich moich wątpliwości. Warto zerknąć na stronę kampanii, gdyż obok wyjaśnień zasad znajduje się tam też errata korygująca błędy na kartach. Tu zresztą wydawcy należy się minus, ponieważ ilość błędów na kartach (oraz nieprawidłowa ilustracja w instrukcji) jest zbyt duża jak na tak niewielką pozycję.
Rozgrywka
Niestety Karciane podziemia nie sprawiają wiele przyjemności. Zarówno w grze jednoosobowej, jak i dwuosobowej szybko następuje znużenie, a ciekawe momenty zdarzają się zdecydowanie za rzadko.
Jak zatem wygląda rozgrywka? Na początku tury płacimy kartami za upływ czasu, natrafiamy na potwora lub pułapkę (to pewne uproszczenie, ale w praktyce tak to wygląda). Następnie rzucamy kośćmi, by sprawdzić, jak sobie poradziliśmy z napotkanym problemem. Na koniec dostajemy nasze trofeum i wracamy do początku. Tym sposobem musimy trzy razy „zmielić” talię, by na końcu (o ile dożyjemy) zmierzyć się z bossem.
Najciekawszym elementem tej gry jest rozdzielanie kości. Przy niektórych walkach musimy chwilę czasu pomyśleć, jak najlepiej rozlokować nasze kości, by ponieść jak najmniejsze straty. Dzięki umiejętnościom i miksturom, jakie mogą zdobyć nasi bohaterowie, czasami mamy kilka różnych wariantów do przeanalizowania. Niestety to „czasami” jest zdecydowanie zbyt rzadkie.
Mechanicznie rozgrywka ma kilka dobrych rozwiązań, za które należą się pochwały jej twórcom. Przede wszystkim wraz z zagłębianiem się w podziemia walki i pułapki stają się coraz trudniejsze. Efekt taki uzyskujemy pomimo używania tych samych kart potworów, a jest to możliwe dzięki temu, że podziemia każdego z bossów co poziom dokładają utrudnienie.
Interesująco rozwiązana została też kwestia nagrody za walki i omijanie pułapek. Każdy spotkany potwór (oraz każda pułapka) może być wykorzystany na trzy sposoby:
– jako przedmiot (dodaje nam kość i czasami zwiększa maksymalne zdrowie)
– jako punkty doświadczenia
– i w zależności od karty jako mikstura lub umiejętność (głównie pozwalają na przerzucanie i kombinowanie z kostkami).
Drobnym minusem jest wsuwanie kart pod postać, ale nie stanowi to bardzo dużego problemu.
Dobrze działa także upływ czasu – płacąc kartami, zbliżamy się do kolejnego poziomu podziemi. Musimy jednak pamiętać, by zdążyć się wzmocnić przed zejściem do trudniejszej części podziemi. Stąd też regularnie podejmujemy decyzje, czy wolimy stracić zdrowie, czy zapłacić kartą albo czy szybko (trudniejszy rzut), czy wolno (płacąc kartami) pokonujemy pułapkę.
Każdy z bossów ma swoje własne podziemia oraz unikalną umiejętność, dzięki czemu rozgrywki trochę się różnią. Oczywiście losowość spotkań także zwiększa regrywalność Karcianych podziemi.
Gra jednoosobowa okazuje się zaskakująco trudna. Pomimo wyboru najprostszych podziemi, ciężko jest pokonać bossa przy pierwszej rozgrywce. Z pomocą przybywa tu jednak tryb kampanii, umożliwiający nam wzmacnianie naszego bohatera, tak by w kolejnych rozgrywkach być coraz silniejszymi. Karta kampanii pozwala nam też oznaczać, które podziemia już przebyliśmy. W grze dwuosobowej jest nieco łatwiej, ale oczywiście też możemy z czasem wzmacniać naszych bohaterów, by być w stanie pokonać wszystkich bossów. Ponieważ mówimy o grze w pełni kooperacyjnej bez żadnych tajemnic pomiędzy graczami, to w praktyce dostępny jest też wariant, w którym jedna osoba kieruje dwoma postaciami.
Niestety pomimo kilku zalet mechanicznych Karciane podziemia nie są dobrą pozycją. Rozgrywka jest nużąca i jednostajna. W zasadzie już po pierwszej partii wiedziałem, że nie będę chciał wracać do tej gry. Minusem jest też olbrzymia losowość. W grze musimy bardzo mocno polegać na kościach i chociaż umiejętności i mikstury pozwalają nam na zmiany, to jednak w końcowym rozrachunku zbyt wiele zależy od szczęścia (zwłaszcza na początku rozgrywki).
Podsumowanie
Karciane podziemia są łatwe do wytłumaczenia, a dzięki niewielkiemu rozmiarowi możemy je wszędzie ze sobą zabrać. Niestety rozgrywka nie jest na tyle ciekawa, by często opłacało się to robić. Jeśli ktoś uwielbia gry kościane, to zapewne co jakiś czas będzie mógł poświęcić czas na jedną czy dwie partie, ale do regularnego grania ta pozycja się nie nadaje.
Gdyby twórcy zmniejszyli element losowy oraz urozmaicili kolejkę (chociażby dodając graczom jakieś niejawne zaklęcia czy magiczne przedmioty jednokrotnego użytku), to pewnie grałoby się lepiej. Ogólnie użyte rozwiązania mechaniczne oraz tematyka (pomimo wtórności) mają potencjał, ale czegoś tu jednak zabrakło.