Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane
Choć wydawało się to nieprawdopodobne, Daredevil wstąpił w szeregi dotychczasowego wroga i został liderem Dłoni. Jego intencje były szlachetne – chciał zmienić ją od wewnątrz i sprawić, by jego ludzie zaczęli działać w słusznej sprawie i opowiedzieli się po stronie dobra. Początkowo wydaje mu się, że wszystko idzie zgodnie z planem, jednak organizacja ma zupełnie inny pomysł. Stopniowo zaczyna zatruwać umysł i duszę Matta Murdocka, tym samym przywoływać Wężokorzeń. Punktem zwrotnym, w którym bohater staje się prawdziwym Diabłem, jest starcie z odwiecznym przeciwnikiem – Bullseye’em. Po tym wydarzeniu Śmiałek pogrąża się w ciemność, nieolewającej się także na mieszkańców jego ukochanego Hell’s Kitchen. Z pomocą ruszają – na szczęście – przyjaciele, jednak czy zdążą?
Co nagle, to po diable
Autorami siódmego tomu Daredevil. Nieustraszony są Andy Diggle i Anthony Johnston, którzy przejęli serię po Brianie Michaelu Bendisie i Edzie Brubakerze. Pierwszy z nich pracował wcześniej nad takimi tytułami jak Sędzia Dredd, Hellblazer czy Thunderbolts. Drugi z kolei znany jest przede wszystkim z prac nad komiksami grozy, co zresztą jest widoczne także w najnowszej części przygód Matta Murdocka. W kilku momentach wyraźnie czuć klimat grozy. Twórcy oczywiście kontynuują wątek zapoczątkowany w poprzednim tomu, ale nie zamierzają kopiować stylu poprzedników i dają nam coś zupełnie świeżego. Przygotowali oni naprawdę solidną i wciągającą historię. Udało im się świetnie zbalansować powolne wprowadzanie w fabułę, przeplatane ciekawymi akcjami w stylu „superhero”, które nie pozwolą nam się nudzić. Widzimy, w jaki sposób Śmiałek stara się wpłynąć na Dłoń i jak sama organizacja dąży do tego, aby nim zawładnąć. Nie brakuje tu także niespodziewanych zwrotów akcji. Wprowadzani zostają także kolejne postaci, w tym Elektra, Iron Fist, Moon Knight, Ghost Rider czy Wolverine, a wszystko po to, aby doprowadzić do spektakularnego starcia. Jego wyniku oczywiście nie zdradzę, ale mogę zapewnić, że emocji nie brakuje. Żeby jeszcze bardziej zagęścić całą intrygę, w wydarzenia wplątany jest także Wilson „Kingpin” Fisk. Warto także wspomnieć o krótkim, ale jakże zabawnym występie Spider-Mana, który swoimi żartami przełamuje nieco napiętą i ponurą atmosferę. Oczywiście najważniejszy jest tu jednak tytułowy bohater. To jego dylematy, decyzje i walka z samym sobą składają się na temat przewodni (zostają one najbardziej uwypuklone). Możemy więc wraz z Diabłem z Hell’s Kitchen przeżywać jego wzloty i upadki, współczuć mu i kibicować. Wszyscy fani tego superbohatera z pewnością będą więc zadowoleni.
Niestety album ma także pewne wady. Mianowicie jest kilka wątków, które wydają się w pewnym momencie urwane. Tak jest chociażby z oddziałem Thunderbolts formowanym przez Normana Osborne’a. Fani Marvela dobrze wiedzą, że wyjaśnień muszą szukać w innych komiksach, ale mimo wszystko przydałoby się czasem krótkie sprostowanie. Jeszcze gorzej wypada występ Punishera, który bez słowa pojawia się i znika. Na szczęście nie są to błędy rażące i mocno wpływające na całość odbioru, ale mimo wszystko szkoda, że twórcy tych kilku rzeczy nie dopracowali.
Nie taki diabeł straszny, jak go malują
Choć scenariusz do Daredevil. Nieustraszony jest naprawdę dobry, to komiks jeszcze lepiej prezentuje się od strony graficznej. Pracowało nad nią kilku artystów, w tym m.in. Billy Tan, Roberto De La Torre czy Davide Gianfelice. Wszyscy oni wywiązali się ze swoich zadań i to z nawiązką. Mamy tu odpowiednią dawkę mroku, kiedy przebywamy w Shadowlandzie oraz gdy dusza Matta zaczyna być opętywana przez demona, są piękne ujęcia z podróży do Japonii, nie brakuje również brutalności podczas starcia superbohaterów. Udaje się także uchwycić klimat Hell’s Kitchen, jak i całego Nowego Jorku. Być może niektórzy narzekać będą na utrzymaną w zupełnie innym klimacie końcówkę zeszytu, ale tu warto zwrócić uwagę, że jest to zupełnie nowa historia i prolog kolejnych przygód Śmiałka. Dlatego dobrze, że odznacza się ona w pewien sposób od pozostałej części albumu.
Diabeł tkwi w szczegółach
Za wydanie siódmego tomu serii Daredevil. Nieustraszony na polskim rynku odpowiada Egmont. Podobnie jak w przypadku pozostałych części, także i tym razem w nasze ręce trafia gruby album oprawiony w twardą okładkę. Pomimo rozmiarów, da się go swobodnie trzymać i nie sprawia większych trudności w czytaniu. Na wstępie dostajemy również krótkie streszczenie, które pomoże nam przypomnieć sobie, co działo się wcześniej. Nie brakuje też galerii okładek alternatywnych. Wydawcy dorzucili także kilka projektów kostiumów ninja z klanu Dłoni mogących okazać się dobrą lekcją i inspiracją dla początkujących rysowników.
Hulaj dusza – piekła nie ma!
Najnowsza część przygód Daredevila wypada bardzo dobrze. Autorzy nie mieli łatwego zadania, próbując przeskoczyć poziom trudności ustalony przez ich poprzedników. Czy ta sztuka im się udała? Raczej nie, ale zabrakło naprawdę niewiele. Należy pochwalić odważną decyzję o postawienie na świeżość i opowiedzenie historii na swój sposób, nie próbując kopiowania Bendisa czy Brubakera. Świetnie połączono wątki psychologiczne z typową, superbohaterską jatką. Od strony graficznej wszystko wygląda pięknie. Fani Diabła z Hell’s Kitchen będą z pewnością usatysfakcjonowani i z zapartym tchem będą śledzić wydarzenia zaprezentowane w zeszytach, jednak także pozostali miłośnicy Marvela czy ogólnie komiksów z gatunku superhero będą się dobrze bawić.