Dużo humoru, wyraziste postaci, magia i jeszcze trochę humoru to przepis na komiks Johannes Schachmann. Życie i czasy. Kolejne historie zawarte w tym niewielkim tomiku potrafią prawdziwie rozśmieszyć i chociaż nie są to bardzo wysublimowane żarty, to jednak warto pośmiać się z tytułowego maga, jego służby i wrogów.
Luźno powiązane historie
Na komiks składa się dziesięć historii. Najkrótsza z nich to ledwie jeden kadr, zaś najdłuższe mają po kilkanaście stron. Tym, co łączy je wszystkie ze sobą, jest postać głównego bohatera – maga Johannesa Schachmanna – oraz jego słudzy. Czarodzieja w jego działaniach wspierają wróżka Frumentina oraz spora grupa krasnoludków z Haroldsonem na czele. W zamku mieszka z nimi także Czyngis-chan, a przynajmniej jego głowa zakonserwowana w dużym słoju.
Na końcu tomiku znajdują się dodatki. Wśród nich znajdziemy co nieco informacji o historii powstania komiksu. Autorzy zamieścili tam także kilka szkiców. Wszystko to razem tworzy zgrabną całość i, choć nie możemy tu mówić o specjalnie ekskluzywnej zawartości, końcówka cieszy oko i rzuca trochę światła na historie, z którymi się zapoznajemy.
Kreska, która nie przeszkadza
Trudno ocenić kreskę użytą przez twórców w tym komiksie. W pierwszej chwili chciałem powiedzieć, że komiks jest nieatrakcyjny wizualnie, jednak po chwili lektury zmieniłem zdanie. Nie mogę powiedzieć, by poszczególne kadry zachwycały, jednak stwierdzenie, że są złe byłoby bardzo krzywdzące. Zastosowana kreska pasuje do treści. Uproszczenia i karykaturalny sposób rysowania niektórych postaci doskonale oddają ducha tej pozycji. Mogę wyobrazić sobie tę samą historię narysowaną w sposób idealnie wpasowujący się w mój gust. Mogę wyobrazić sobie każdy kadr jako małe dzieło sztuki warte miejsca w muzeum. Wtedy jednak Johannes Schachmann. Życie i czasy by coś stracił.
Podczas lektury dość szybko przestajemy zwracać uwagę na kreskę. Niedociągnięcia gdzieś zanikają i wpasowują się w opowiadaną historię – bo to ona jest tu najważniejsza. W sumie więc chociaż strona graficzna nie zachwyca, to także nie przeszkadza w lekturze, a że nie wybija się na pierwszy plan, pozwala czytelnikowi rozkoszować się tym, co w tej opowieści ważniejsze – żartami.
Humor, humor i jeszcze raz humor
Johannes Schachmann. Życie i czasy błyskawicznie urzeka poczuciem humoru. Już sposób wykreowania postaci i ich odruchy lekko bawią. Wybuchy agresji czarodzieja nie mają może wielkiego znaczenia fabularnego, ale nadają mu charakteru. Z kolei błyskotliwie absurdalne historie są tym, czego potrzeba do śmiechu. Oczywiście nie wszystkim do gustu przypadnie rodzaj poczucia humoru, w którym Lenin doprowadza do rewolucji wśród krasnoludków, ale mnie trudno było powstrzymać wesołość. Do tego dochodzą różne odniesienia, czy to do znanych utworów, czy też internetowych memów. Wszystko to razem tworzy naprawdę dobrą i zabawną mieszankę.
Podsumowanie
Johannes Schachmann. Życie i czasy to przezabawny komiks, który nie próbuje niczego udawać. Został stworzony, by bawić i to właśnie robi. Podczas lektury nie natrafimy na pretensjonalne fragmenty, które miałyby go uczynić czymś innym, niż jest. Zamiast tego kolejne strony to kolejne doskonałe pomysły okraszone rysunkami, które może nie zachwycają, ale za to dobrze oddają charakter tej pozycji.