Lekarzu, lecz się sam
Gwoli przypomnienia: koncepcja Nocy Oczyszczenia – nowego święta narodowego Amerykanów – wydaje się wręcz genialna w swej prostocie: oto na jedną noc w roku, dokładnie przez dwanaście godzin, prawo przestaje obowiązywać, a wszelkie przestępstwa – włączając morderstwo – stają się legalne. Służby ratunkowe nie przyjmują zgłoszeń, policja nie interweniuje. „Świętujący” (i postronne ofiary, które zwyczajnie nie zdążyły się ukryć) pozostawieni są sami sobie. Tym razem uroczystą jatkę prześledzimy, towarzysząc małżeństwu nielegalnych imigrantów zza południowej granicy (Ana de la Reguera, Tenoch Huerta) i rodzinie majętnych ranczerów (w roli nestora rodu zobaczymy Willa Pattona, a jego dzieci – Josha Lucasa i Leven Rambin). Obie grupki postanawiają przeczekać noc w bezpiecznym schronieniu, by rano móc wrócić do codziennego porządku. Dość szybko przekonają się, że na ulicach wciąż można spotkać zaślepionych nienawiścią agresorów, gotowych zabijać w imię jednorodnej rasowo (oczywiście białej) Ameryki. Kraj ogarnia chaos – ta Noc Oczyszczenia ma okazać się o wiele dłuższa niż poprzednie…

Źródło: geekycraze.com
Na Zachodzie bez zmian
Jaka jest seria zrodzona w głowie Jamesa DeMonaco – głównego scenarzysty i pomysłodawcy – każdy widzi. Nie powinno więc nikogo zdziwić, że po raz kolejny przyjdzie nam oglądać spływającą posoką intensywną sieczkę, rytmizowaną cyklicznymi wystrzałami z różnego rodzaju broni palnej i głośnymi eksplozjami*. Natłok bodźców konstruujących tę symfonię destrukcji i okrucieństwa przytłacza, wręcz znieczula, co smuci o tyle, że sami twórcy dość trafnie wyłuskują i punktują problemy trawiące współczesny świat. Napięcia społeczne wynikające z pogłębiających się nierówności ekonomicznych, polityczna radykalizacja wzmagana przez algorytmy mediów społecznościowych, głęboko zakorzenione w społeczeństwie amerykańskim podziały rasowe, kruchość współczesnej demokracji – wszystko to znajduje tu swoje ujście w postaci bezładnej, krwawej jatki, która na dłuższą metę zwyczajnie męczy. Przekaz, choć wydaje się w gruncie rzeczy szlachetny, wyłożony jest z subtelnością godną Patryka Vegi (zresztą skojarzenia z asem rodzimej kinematografii ewokują też ujęcia z perspektywy kamery przymocowanej do nadkola rozpędzonego auta) – frazesy wyjęte żywcem z sekcji komentarzy pod dowolnym internetowym artykułem wykrzykiwane są na każdym kroku, a morały, jakie twórcy chcą wpoić widzom, regularnie powtarzane przez prezenterów wiadomości lub spikerów radiowych (w zależności od medium, które akurat znajduje się najbliżej bohaterów), iżby rozproszony widz przypadkiem nie odczytał źle, co autor miał na myśli. Całokształt angażuje jedynie chwilami – chociażby wtedy, gdy śledzimy długie, płynne tracking shoty w oblężonym El Paso lub nieco bardziej kameralne pojedynki. Warto też docenić próbę nadania Żegnaj, Ameryko stylistycznego sznytu klasycznego westernu, wszak skojarzenia z realiami Dzikiego Zachodu – czasów powszechnych samosądów, rządów przemocy i znikomego autorytetu władz – nasuwają się same.

Źródło: wall.alphacoders.com
Lubisz się bać? Włącz wiadomości!
Najwięcej Żegnaj, Ameryko wydaje się jednak tracić w zestawieniu z… rzeczywistością. Te same kwestie i problemy, które Everardo Gout (reżyser) i DeMonaco starają się przez skrajne wyolbrzymienie naświetlić, dzieją się tu i teraz – i mają całkiem realne konsekwencje. Materiału na całe lata dostarczyła w Stanach prezydentura Donalda Trumpa (która swoim przykładem – podobnie jak robią to prowodyrowie Nocy Oczyszczenia – dała przyzwolenie na agresję) i rosnąca popularność populistycznych radykałów w innych regionach świata; oliwy do ognia dolewają wciąż powracające doniesienia o kolejnych atakach hakerskich, żniwo zbierają oddolne działania wciąż rozszerzającej się grupy zwolenników QAnona. Wisienką na torcie – ogólnoświatowa pandemia. To jeden z tych przypadków, kiedy prawda przeraża bardziej niż fikcja, więc na tym, kto regularnie śledzi codzienną prasówkę lub filmy dokumentalne traktujące o wyzwaniach i problemach współczesności, Noc Oczyszczenia raczej nie zrobi większego wrażenia.
Niezmiennie dziwi również fakt, iż w obliczu nieograniczonej dyspensy od litery wszelakiego prawa, jedyne, co wydaje się przychodzić ludziom do głowy, to złapać za widły i zadźgać upierdliwego sąsiada. Co z przestępstwami fiskalnymi, co ze szwindlami, które zapewnią obrzydliwe bogactwo i wyeliminują, przynajmniej jednostkowo, kwestię ekonomicznej nierówności? (Że co, że to już było grane? W majestacie prawa? Big Short?) Dlaczego w obliczu nieograniczonych możliwości większość ucieka się wyłącznie do mordu? Ot, lokalny patriotyzm – nie ma przecież niczego bardziej amerykańskiego niż orzeł bielik, ciepłe apple pie i stare, dobre ludobójstwo.
* Co nie powinno nas zaskoczyć, jeśli zauważymy, że w gronie producentów serii znajduje się Michael Bay.
Na film Noc oczyszczenia: Żegnaj, Ameryko zapraszamy do sieci kin Cinema City!