Doskonale pamiętam początki swojej miłości do pisarstwa Anety Jadowskiej. Złodziej dusz ze swoją pierwszą okładką skradł moje serce już od pierwszych stron (niestety obwoluty następujących po nim tomików z pierwszego wydania heksalogii o Dorze powodowały (z)raniły moją duszę), a wraz z kolejnymi moje uczucia wyłącznie się zwiększały. Ponieważ antologię Dynia i jemioła od dłuższego czasu miałam na swojej liście do nadrobienia, możliwość zrecenzowania jej dla portalu odebrałam, jak bardzo miły prezent. Czy był on jednak trafiony?
Coś dla jesieniar i śnieżynek
Zbiór składa się z dziesięciu tekstów, których akcja rozgrywa się w okolicach Halloween i Bożego Narodzenia. Jest to według mnie idealnie dobrana przestrzeń czasowa, gdyż dzięki temu książka nadaje się na lekturę zarówno do Pumpkin Spice Latte dla każdej jesierniary, jak i do grzańca dla tych, którzy już przebierają nóżkami w oczekiwaniu na pierwszą gwiazdkę. Warto jednak wspomnieć, iż przed sięgnięciem po nią należałoby zapoznać się chociaż trochę z twórczością Jadowskiej, gdyż głównymi postaciami opowiadań są przede wszystkim bohaterki i bohaterowie znani z jej wcześniejszych książek.
Anicie już podziękujemy
Chciałabym napisać, że każdy zawartych w publikacji tekstów był wyśmienity i angażujący od początku do końca, a wszystkie przygody wzbudziły we mnie masę emocji, lecz niestety tak nie było. Obwiniam tutaj moje osobiste sympatie względem konkretnych postaci, gdyż tak naprawdę problem mam wyłącznie z tekstami o Anicie. Każde z pozostałych opowiadań oceniam pozytywnie zarówno pod kątem pomysłu na fabułę, stylu i elementów humorystycznych, jak i zachowań oraz motywacji samych bohaterów. Cudownie było ponownie zobaczyć Dorę, Romana czy poznać Malinę (której wkrótce poświęcę osobną recenzję), a to, że wszystko rozgrywało się podczas mojego ulubionego czasu w roku było już w ogóle fantastyczne.
A na podium staną… (werble)
Nie chcąc Wam spoilerować całej książki, pozwolę sobie trochę opisać wyłącznie trzy najlepsze – moim zdaniem – teksty. Coś się skrada cichą nocą opowiada o niespodziewanym gościu, który zjawia się w domu rodziny Koźlaków w okresie świątecznym. Krampus, związany m.in z austriackim folklorem pół koza, pół demon, porywa kilkoro członków rodziny, a Malina, która dodatkowo jest odpowiedzialna za organizację gwiazdkowej imprezy, rusza na ratunek. Świetna opowieść nie tylko związana z lubianym przeze mnie odniesieniem z niemieckiego obszaru językowego. Jest to również doskonały obraz natarczywej rodziny i głośnych świąt, podczas których pada wiele niewygodnych pytań.
Jak pies z kotem to z kolei pełen humoru tekst o dwójce zmiennokształtnych. Psowata i kotowaty od początku znajomości robią sobie psikusy, które z jednej strony sprawiają im wiele satysfakcji, z drugiej podkręcają budującą się relację. W pewnym momencie dochodzi jednak do niebezpiecznej sytuacji zagrażającej życiu jednego z nich. Wtedy wychodzi na jaw, jak blisko są na co dzień dogryzający sobie sąsiedzi. Czytało się to świetnie, szczególnie przez nabudowaną między przedstawionymi postaciami chemię. Poczułam się, jakbym miała w rękach twórczość Patricii Briggs.
Wampir, który ukradł święta opowiada o niezasłużonej zemście Romana na Dorze, która zmienia się w sprawę kryminalną opartą na morderstwie sprzed lat. Czytając ten tekst, zapomniałam, że jest on wyłącznie opowiadaniem. Świetnie rozbudowany i bardzo wciągający! Spowodował, iż po ostatnim zdaniu zaplanowałam ponowną lekturę heksalogii o Dorze, gdyż poczułam niedosyt!
Kolejna dobra antologia
Dynia i jemioła to bardzo dobra pozycja dla fanów twórczości Jadowskiej, lubujących się w opowiadaniach i tych, którzy nie mają problemu z Anitą. Dobra dla tych, którzy podobnie jak ja nie przepadają akurat za tą postacią. Samo wydanie niezwykle przyjemne – twarda oprawa, grafiki od cudownej Magdy Babińskiej oraz pocztówka z postaciami w wersji halloweenowej dołączona do okładki. Polecam!