Folwark zwierzęcy przeczytałem po raz pierwszy dopiero w tym roku. Niby wiedziałem, czego mogę się spodziewać, ale lektura i tak była zatrważająca. W dobie wszechobecnego populizmu satyra na rewolucję rosyjską nie traci nic na aktualności.
Dzieło George’a Orwella przez lata doczekało się kilku adaptacji. Powstał zarówno film animowany, jak i (ekhm) aktorski. Jedynym, co ukazało się za to w formie obrazkowej, były paski komiksowe Normana Petta, publikowane w latach pięćdziesiątych. Zaskakująco mało, jak na tak rozpoznawalny tytuł. I tutaj na scenę wchodzi Xavier Dorison, jeden z najważniejszych i najbardziej płodnych twórców francuskich. Jego Zamek zwierzęcy nie jest jednak przeniesieniem powieści brytyjskiego pisarza na karty komiksu. Scenarzysta proponuje znacznie ciekawsze podejście – bierze ten sam pomysł wyjściowy, ale na jego kanwie buduje swoją historię.
Skok przez płot
Główna bohaterka Zamku zwierzęcego to samotna matka kotka Miss Bangalore. Za dnia zajmuje się transportem i układaniem cegieł, nocami wychowuje swoje kocięta. Jest jedną z wielu poddanych, którzy wykonują niewolniczą pracę za minimalne racje żywnościowe. Na szczycie tego łańcucha tym razem nie znajdują się świnie, lecz byk Silvio (dziwnym nie jest, że komiks w Polsce wydał Taurus Media), który razem z wiernymi sobie psami sprawuje rządy. Pierwsza próba buntu, w której roślinożercy próbują obalić władzę za pomocą siły, kończy się krwawą jatką. Dlatego Miss Bangalore wraz z wędrownym szczurem Azelarem i króliczym żygolakiem Cezarem planują bardziej subtelną, oddolną rewolucję.
Zamek jawnie polemizuje z Folwarkiem. Jak sam Dorison stwierdza w przedmowie: „Orwell trafił w samo sedno. Lecz nie był w stanie dostrzec wszystkiego”. W komiksie nacisk położony jest nie tyle na to, jak doszło do dyktatury zwierzęcej, ile na element, którego zabrakło w oryginale – na ruchu oporu. Francuski scenarzysta ma bardziej optymistyczną wizję świata i tym samym pokazuje, że tam, gdzie jest ucisk, zawsze znajdą się również jednostki, które będą z nim walczyć (co widoczne jest choćby w obecnej sytuacji w kraju…). We wzmiankowanej przedmowie jako jedno ze źródeł inspiracji pojawia się też sam Lech Wałęsa. Takie podejście do klasyki – połączenie znajomych elementów z nowymi – wyszło scenarzyście znakomicie. Francuz potrafi z równie dobrym skutkiem, jak twórca oryginału, łączyć elementy dramatyczne z polityczną satyrą.
Pod ogonem
Rysunki Felixa Delepa są znakomite. Kilka miesięcy temu, gdy Taurus pokazał przykładowe strony, zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia. Całość prezentuje się jeszcze lepiej. I nikogo nie powinna zmylić kreska, która wygląda jak wprost wyciągnięta z filmu animowanego dla najmłodszych. Historia jest skierowana do dorosłego odbiorcy – pełno tu scen brutalnej przemocy w postaci krwi, flaków i odciętych głów. Muszę też pochwalić artystę (i to chyba będzie najdziwniejszy komplement, jaki kiedykolwiek napisałem) za narysowanie… zwierzęcych genitaliów i odbytów. Nie mówię tu o żadnym seksualnym aspekcie (jak tu wybrnąć z tego, co napisałem?), tylko cieszy mnie fakt, że Delep pozostał wierny anatomii zwierząt, nawet w sytuacji, w której zwierzaki są stylizowane. Jest to detal, który zazwyczaj umyka twórcom (europejskim, gdyż w Japonii jest to często spotykane), nawet tym, którzy tworzą dla dorosłego czytelnika, więc tym bardziej cieszy mnie taka decyzja. Świetnie jest też zobaczyć zwierzęta wykonujące ludzkie zajęcia, ale za pomocą rogów, kopyt i wszystkiego, co może im zastąpić chwytne ręce. Takich smaczków w komiksie jest naprawdę wiele i nawet jeśli ktoś nie byłby zainteresowany scenariuszem (w co wątpię), to tytuł warto nabyć choćby ze względu na szatę graficzną. Szczególnie że Taurus przygotował bardzo ładne wydanie w twardej okładce.
Element animalistyczny
Dorison, przepisując Folwark zwierzęcy na swoją własną opowieść, skupia się na rewolucji i na nadziei, że krwawe rządy da się obalić poprzez sabotaż i bierny opór. Jest to z pewnością ciekawe podejście do dzieła Orwella, choć w obecnej formie jednak dość naiwne w wymowie. Miss Bangalore to dopiero pierwszy z czterech tomów składających się na całość historii. Czy ciąg dalszy pokaże rewolucję, która pożera swoje dzieci?