Stacja SyFy niewątpliwie podjęła się ambitnego zadania, decydując się na produkcję opowiadającą o Kryptonie na kilkadziesiąt lat przed jego zniszczeniem. W końcu trzeba było pokazać korupcję, nadużywanie siły i powszechną degrengoladę, a jednocześnie zainteresować wybrednego współczesnego widza i nie wywołać u niego stanów depresyjnych. Choć ostatni odcinek pierwszego sezonu wyemitowano wczoraj, już wiemy, że został zamówiony kolejny. Ale czy jest się z czego cieszyć?
Ciemno, brudno i nudno
Krypton jest dogorywającą planetą, nieprzyjazną dla wszelkich organizmów żywych. Ludziom udaje się tam przetrwać wyłącznie dzięki zaawansowanej technologii. Powoli wyczerpują się naturalne zapasy, zaczyna brakować jedzenia i leków. Sytuację Kryptończyków pogarsza podział społeczny, który przekłada się na napiętnowanie i wykluczenie wszystkich tych, którzy nie posiadają nazwiska rodowego. Warto jednak podkreślić, iż nie wszyscy mieszkańcy Kandor City są biedni i ledwo łączą koniec z końcem. Wielu z nich, będących zazwyczaj przedstawicielami zasłużonych rodów, to bogacze, zaślepieni władzą i materialnymi dobrami. Myślę, że Superman tak naprawdę miał szczęście, że wychowywał się na Ziemi.
Elowie, Zodowie i Vexowie
Jeśli czytaliście moje pierwsze wrażenia z pilotowego odcinka, to wiecie, że nie spodziewałam się oryginalnej produkcji. Aczkolwiek muszę przyznać, że miałam nadzieję zobaczyć wojnę domową trawiącą Krypton, a nie niezdarną próbę stawienia czoła jednemu z najbardziej niebezpiecznych bytów we wszechświecie, czyli Brainiacowi. Liczyłam też na wykorzystanie potencjału wynikającego z dynamicznej relacji między rodami El i Zod. Niestety, boleśnie się zawiodłam. Twórcy skupili się raczej na przedstawieniu emocji odczuwanych przez bohaterów przez co wyszedł im koszmarek w stylu Zemsty Sithów.
Głównym bohater serialu – Seg-El – to młodzieniec w gorącej wodzie kąpany. Najpierw działa, a potem myśli, przez co przyciąga do siebie kłopoty niczym magnes. Niby jego motywacje są szlachetne, jednak ja wciąż odbieram go jako ulicznego cwaniaczka, którego przedstawiono mi w odcinku pilotażowym. Scenarzyści zdecydowanie powinni udać się na kurs rozwoju charakterologicznego postaci. Stagnacja jest zawsze zła, a w przypadku medium jakim jest serial, może się nawet okazać tragiczna w skutkach.
Co poszło nie tak?
Moim podstawowym zarzutem wobec recenzowanego serialu jest przemożna nuda. Wiele dialogów zostało niepotrzebnie przedłużonych, a większość scen powinno zostać wyciętych w postprodukcji. Myślę, że Krypton byłby o wiele lepszy, gdyby liczył o połowę mniej odcinków, przy czym przekazując tyle samo treści.
Ponadto scenarzyści niepotrzebnie sięgnęli po postaci z historii o Supermanie. Całkowicie nowy produkt, jedynie opierający się na motywach komiksowych, byłby w moim mniemaniu o wiele ciekawszy. Skoro już ktoś decyduje się na przedstawienie wydarzeń na dwa pokolenia wstecz, to niech, do diabła, nie umieszcza tam postaci z późniejszych okresów! A jak już musi koniecznie to zrobić, to niech to będzie jeden bohater! Niestety, by móc dokładnie opisać, co było najgorsze w recenzowanej produkcji, musiałabym wdać się w spoilery.
Podsumowanie
Miałam szczerą nadzieję, że na pierwszym sezonie przygoda widzów z serialem Krypton się skończy. Niestety oficjalnie ogłoszono już kontynuację produkcji. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję na jakiś cudowny zwrot akcji, który mnie zachwyci i przekona do dziadka Supermana. Tymczasem jedynie utwierdziłam się w przekonaniu, że stacja SyFy nie potrafi udźwignąć w swoich produkcjach poważnej tematyki. Zdecydowanie lepiej wypadają te seriale, które z zasady są lżejsze w odbiorze bądź opierają się na specyficznym poczuciu humoru. Krypton to podobnie jak Ghost Wars produkcja ciężkostrawna, którą przetrwają jedynie najsilniejsi!