Czarolina zachwyciła nas już w październiku. W kolejnym zeszycie autorstwa Sylvii Douyé i Paoli Antisty przeczytacie kontynuację historii, którą opowiedziałam Wam kilka tygodni temu. Naprawdę warto zajrzeć do tego komiksu!
Magiczny świat komiksu
Okładka drugiego tomu Czaroliny przyciąga uwagę czytelnika, nie mniej niż pierwsza część serii. Na początkowych stronach komiksu wspólnie z bohaterką odświeżamy sobie wydarzenia z przeszłości. To ciekawy zabieg odautorski, który na pewno spodoba się czytelnikom nieznającym poprzedniego zeszytu. Ponadto autorka zdecydowała się wykorzystać konstrukcję listu, co pozwoliło w ciekawy sposób rozwinąć wątek związany z matką głównej bohaterki. Nie zmienia to faktu, że akcja omawianej Czaroliny koncentruje się na ograniczonej liczbie bohaterów: Czarolinie, Profesorze Baltazarze, Merodzie, Alcydzie i Willi. Pozostałych – Madame C, Tara i Arlena – zamieniono w szklane posągi za sprawą…, no właśnie? Czaroliny? Tego dowiecie się z drugiego zeszytu, poznając jednocześnie tajemnice mieszkańców wyspy Vorn.
Francusko-włoski pomysł
Niestety, podobnie jak w pierwszym zeszycie, i w drugim gubimy się w zawirowaniach fabularnych. Na szczęście przeskoki w czasie nie są tak częste, jak to było w pierwszym tomie. Kolejny raz zastanawiamy się nad magicznymi umiejętnościami Czaroliny, odpowiadamy na pytania o winę i karę, a także oglądamy fantastyczne stworzenia, których nadal jest niezbyt wiele. Warto jednak podkreślić, że ich szkice przykuwają uwagę i pozwalają poczuć klimat wyspy Vorn. W najnowszym zeszycie o przygodach Czaroliny również pojawiają się sceny, które mogłyby przypominać niejedną horror story, jednak lektura pierwszego tomu przyzwyczaiła nas już do takich emocji jak: zazdrość, strach, agresja, złość.
Magiczni bohaterowie a sceneria
Omówiona w dwóch zeszytach tajemnica ciekawi czytelnika, zwłaszcza że zakończenie opowieści wydaje się być cały czas na wyciągnięcie ręki. Dodatkowo, mimo dramatycznych i nieco drastycznych scen, uśmiechamy się podczas lektury, kiedy robią to również nasi bohaterowie. Podświadomie wierzymy w pozytywne zakończenie rozpoczętego wątku. Największym atutem komiksu nadal pozostaje sposób przedstawienia krajobrazu, który służy za tło dla przygód Czaroliny. Co prawda, magiczne zwierzęta nie ekscytują ze względu na ich (nieznane czytelnikowi) nazwy – nosorożcożukoważka (?) i jeleniowilk ze skrzydłami (?) pojawiają się obok syreny i smoka. Tylko na dwóch stronach wymieniono gatunki, które żyją na wyspie Vorn – wolpertigera (cechy charakterystyczne wymienia Willa – skrzydła, poroże, pazury, koguci grzebień), jacktalope’a oraz skvandera. Jak możemy zaobserwować, zwierzęta są połączeniem nie dwóch zwierząt, ale najczęściej trzech i więcej.
Czy warto?
Pomimo początkowego fabularnego falstartu, można rzec, że tak, warto. Mimo że początkowo bohaterowie mogą wydać się czytelnikowi nieciekawe, w drugim zeszycie poznajemy więcej ich cech i zaczynamy kibicować wybranym przez siebie postaciom. Ilość magicznych zwierząt również się powiększyła, co sprawia, że na pewno chętnie wrócimy do komiksu po niedługim czasie. Wydanie egmontowskie zachwyca i sprawia, że nie możemy doczekać się kolejnego tomu. Wydawać by się mogło, że historia Czaroliny zmierza ku końcowi, ale mam przeczucie, że twórcy jeszcze nas zaskoczą!