Z okazji październikowego 10-lecia League of Legends, Riot Games zasypało graczy zapowiedziami kolejnych produkcji. Jedną z nich jest Legends of Runeterra, karcianka z uniwersum Ligi, udostępniona właśnie w otwartej becie. Jak wypada na tle kultowego Hearthstone czy ukochanego Gwinta?
Trudne początki
W Ligę gram od sezonu trzeciego, czyli od jakichś siedmiu lat, oczywistym jest więc, że śledzę poczynania Riotu i wyczekuję kolejnych jubileuszowych zapowiedzi. Legends of Runeterra nie było wyjątkiem, mimo że nie przepadam za karciankami (Hearthstone poświęciłam kilka godzin, a grając w Dziki Gon zaproponowałam partyjkę gwinta jedynie jakieś trzy razy).
Riot od początku głośno zachęcał do wstępnej rejestracji, która zapewniłaby wcześniejszy dostęp do gry. Otwartą betę zaplanowano na 24 stycznia, osoby zarejestrowane zostały jednak poinformowane, że zagrać będą mogły już dzień wcześniej, po godzinie 20.00. Wszyscy wyczekujący musieli jednak obejść się smakiem – wraz z wyznaczoną godziną serwery bowiem padły, a potem nie były w stanie rozpoznać regionów graczy. Po napisaniu do Wsparcia Gracza dostałam informację, że „nie spodziewano się takiego zainteresowania”.
Tak nieudany start może mieć duży wpływ na odbiór tytułu. Wielu na pewno poczuło rozczarowanie i frustrację, ostatecznie przecież nie wywiązano się z obietnicy dodatkowego dnia. Czy deweloper, mogący pochwalić się rekordami aktywnych graczy online czy największymi wydarzeniami e-sportowymi, nie powinien liczyć się z ogromnym zainteresowaniem swoją pracą? Nie zdarza się to zresztą pierwszy raz – być może niektórzy z Was pamiętają zeszłoroczne bety trybu Clash.

Menu i profil gracza
Witaj na Summoner’s Rift?
Gdy już udało mi się uruchomić grę, powitała mnie zupełnie nowa ścieżka dźwiękowa i odświeżona grafika. Interfejs jest czytelny i przywodzi na myśl gry mobilne – LoR będzie także dostępne na urządzeniach z Androidem i iOS-em, choć obecnie można grać tylko w wersję PC. Być może Riot spodziewa się większego sukcesu właśnie na tych platformach.
Rozgrywka standardowo zaczyna się samouczkami, opartymi na frakcjach i konfliktach znanych z lore (jak oklepany Demacia vs Noxus). Mamy więc głównych bohaterów, którymi są oczywiście championi znani z Ligi (możemy mieć ich w talii aż kilku). Każdy posiada własne umiejętności oraz może awansować. W bardzo prosty sposób, niczym strzałki z miniaturek na YouTube, przedstawiane nam są podstawowe mechaniki gry. Niektóre, jak mana związana z kosztem kart czy pasowanie, znane są z innych tego typu produkcji, parę jest jednak zupełnie nowych – mamy na przykład możliwość zablokowania każdego ataku przeciwnika. Rodzajów kart jest kilka, od wspomnianych bohaterów, przez typowe jednostki po specjalne czary np. w przypadku grania talią z Lux. Cel pozostaje natomiast ten sam – zniszczyć Nexus przeciwnika, zadając mu obrażenia.
Rzeczą, która zdecydowanie podoba mi się najbardziej, są reinterpretacje dobrze znanych graczom bohaterów oraz mechaniki i oprawa graficzna z nimi związana. To tu znakomite umiejętności artystów, rioterów odpowiedzialnych za splash arty, zjawiskowe cinematiki i wszelki graphic design łączą się ze świeżością i kreatywnością. Wyróżnić muszę przede wszystkim animacje awansu championów, które są piękne i zabawne, odkrywanie kolejnych sprawiało mi największą frajdę. Dlatego uważam, że gra jest przede wszystkim ciekawostką dla tych, którzy już od dawna związani są z League of Legends. Zobaczenie ulubionych postaci w innej wersji, przedstawienie ich charakterów, umiejętności (których animacje też są świetne!) i historii to to, czym ta gra stoi i czym może kupić sobie serca graczy. Poza wyglądem nie wyróżnia się jednak wśród innych znanych karcianek.

Tutorial
Pierwsza krew!
Wypróbowałam również rozgrywkę PvP. Jak na Riot przystało, mamy do wyboru tryb normalny oraz rankingowy. Przeciwnik został znaleziony szybko, a gra działała bez zarzutów (swoją drogą waży jedynie około 250 mb). Pojawił się tu problem znany z meczy normalnych w Lidze, kiedy to gracze brązowi grają przeciw diamentowym, zdecydowanie lepszym. Rozgrywka nie jest więc wyrównana. W LoR mamy oczywiście profil, którego poziom wzrasta (a wraz z tym zdobywamy nagrody w postaci kart i waluty), nie byłam jednak w stanie w żaden sposób sprawdzić profilu przeciwnika. Osobiście uważam to za frustrujące; raz za razem trafiać na lepszego gracza z bogatszą talią i przegrywać. Jestem pewna, że system rankingowy jest rozwiązaniem, jednak najpierw chciałabym nauczyć się grać, co bez samouczka okazało się trudne. Ilość efektów, jednostek, umiejętności pasywnych itd. stała się przytłaczająca – nie mamy wystarczająco dużo czasu na doczytanie, co robi dana karta oraz na zaplanowanie ruchu. Miałam również wrażenie, że gra kilka razy spasowała za mnie, odbierając mi możliwość zrobienia czegokolwiek. Mecz wydał mi się także długi, brakowało mu dynamiki (kojarzy mi się to z czekaniem na innych w znienawidzonych przeze mnie Potyczkach Taktycznych). W międzyczasie mamy przynajmniej możliwość głaskania Poro czy wysyłania emotek.
Warto jeszcze wspomnieć o tym, co gra oferuje w menu. Mamy do wyboru kilka rodzajów rozgrywek (PvP, PvAI, tutoriale). Zaciekawił mnie tryb nazwany Expeditions, w którym ma być odblokowane absolutnie wszystko, przez co może być on swego rodzaju piaskownicą. Nie jest jednak darmowy, ale na szczęście płacić można każdą walutą w grze (zbieraną podczas gry oraz dostępną do kupienia). Jest oczywiście możliwość przeglądania kart, tworzenia i edytowania talii oraz dostosowywania wyglądu planszy za pomocą płatnych skórek. Riot zadbał nie tylko o sklep, ale i misje z nagrodami: dzienne, tygodniowe i specjalne. Gra nie wygląda jak pay-to-win i myślę, że każdy będzie w stanie cieszyć się nią na swój sposób.

Rozgrywka
Ace!
Mimo wszystko Legends of Runeterra okazuje się śliczną wydmuszką. Być może sprawdzi się jako umilacz podróży, czy oddech od męczących meczy rankingowych. Na razie jest przede wszystkim ciekawostką, bonusem dla wyjadaczy Ligi Legend, nie wzbogaca gatunku i nie ma tego “czegoś”, czym dysponuje konkurencja. Największą frajdę daje znajomość uniwersum, jej brak może więc być wręcz nie do przeskoczenia dla nowych graczy. Polecam zatem poczekać na kolejne nowości lub spróbować Potyczek Taktycznych, które są przynajmniej oryginalne i mają o wiele ciekawsze mechaniki.